Raport „Postawy Polaków wobec oszczędzania” przygotowany przez Fundację Kronenberga przy Citi Handlowy nie pozostawia złudzeń. Mimo chęci nie potrafimy regularnie oszczędzać. Oczywiście prawdą jest, że utrzymanie – szczególnie rodzin – staje się coraz droższe, a domowy budżet nie jest z gumy, by jeszcze starać się wysupłać z niego jakieś środki na cele inne niż bieżąca egzystencja. Jednak w zdaniu powyżej słowem kluczem jest „budżet domowy”. Z jednej strony o stałych dochodach, z drugiej o wydatkach, które, jak się okazuje, można ograniczyć.
– Zmiany warto rozpocząć od określenia, które wydatki są absolutnie niezbędne, które można częściowo ograniczyć, a z których należy całkowicie zrezygnować. Wiedząc, ile będziemy wydawać i ile zarabiamy, możemy dość dokładnie oszacować kwotę przeznaczoną do regularnego oszczędzania – radzi Jarosław Sadowski, ekspert Expandera i Związku Firm Doradztwa Finansowego (ZFDF).
Inny raport sprzed roku – „Warunki życia rodzin w Polsce”, przygotowany przez GUS, podaje, że gospodarstwa rodzinne dysponują co miesiąc kwotą 3852 zł. Na towary i usługi średnio gospodarstwa rodzinne wydają 3119 zł. Najwięcej, bo między 20 a blisko 25 proc. (w zależności od liczby potomstwa) rodziny wydają na żywność, kilka procent mniej na użytkowanie mieszkania lub domu i na nośniki energii. Te sztywne wydatki w każdym przypadku oscylowały blisko 40 proc. wydatkowanych przez nas pieniędzy. Na jedzeniu, prądzie, wodzie czy gazie można jednak zaoszczędzić. Trzeba tylko wiedzieć jak.
Tańszy koszyk
Zanim zaczniemy zaciskać pasa, przygotujmy plan budżetu. Dopiero po zsumowaniu tego, jakimi środkami faktycznie dysponujemy i jakie wydatki w rzeczywistości ponosimy, możemy podjąć jakiekolwiek działanie. Jak wynika z badań GUS, ale i codziennych obserwacji, warto zacząć od wydatków na żywność i napoje. W wielu rodzinach robi się tzw. zakupy tygodniowe. Warto na takie zakupy wybierać się z listą, by nabyć to, czego naprawdę potrzebujemy, a nie dać ponieść się superokazjom, które super zostaną tak naprawdę tylko z nazwy. Powiedzieć, że ceny poszczególnych produktów bardzo się różnią, to jak nie powiedzieć nic. Portal www.dlahandlu.pl uświadamia, jak wielkie mogą być to różnice. Prawie 6,5 zł na kilogramie bananów, czy blisko 7 zł na kilogramie cytryn to przypadki ekstremalne, ale różnica dwóch złotych na podobnym produkcie – to już norma. Co ciekawe, koszyk 50 produktów spożywczych wraz z chemią w różnych miejscach Poznania może się różnić od siebie aż o 80 zł. Odliczając nawet produkty chemiczne typu pasta do zębów, płyn do mycia naczyń, mydło, płyn do czyszczenia sanitariatów czy ręczniki papierowe, które kupujemy rzadziej i tak wciąż będzie to suma 40 zł w ciągu tygodnia. Miesięcznie zatem oszczędzamy już 160 zł! Oszczędzić możemy też, ograniczając do minimum kupno alkoholu, słodyczy, ale i soków, nektarów czy słodzonych napojów gazowanych. Zrobimy to dwukrotnie: nie wydając gotówki w sklepie, a w przyszłości także w aptece na leki. A jeśli mimo listy zakupów w lodówce będą nam zalegać resztki, zróbmy z nich jakąś potrawę, zamiast wzmacniać statystyki marnotrawionej żywności (Polak przeciętnie wyrzuca co miesiąc jedzenie warte 50 zł!).
Pełna pralka
Okazuje się, że równie łatwo można zaoszczędzić na stałych rachunkach. Za wodę zapłacimy mniej, jeżeli zamiast kąpieli w wannie będziemy brali szybki 5-minutowy ciepły prysznic. Zużywa on blisko 3,5 raza mniej wody. Czteroosobowa rodzina może w ten sposób miesięcznie zaoszczędzić nawet około 80 zł. Zużycie wody spadnie nam także poprzez zakręcanie wody, gdy z niej nie korzystamy podczas porannej toalety. Warto też zainwestować w zmywarkę. Ona zużywa nawet pięciokrotnie mniej wody niż wtedy, gdy brudne naczynia myjemy ręcznie. Tu także, by podnieść wydajność warto myć w trybie krótkim i wtedy, gdy zmywarka wypełniona jest brudnymi talerzami, garnkami i sztućcami po brzegi. Zmywarka oczywiście zużywa prąd. Ale właśnie wspomniany powyżej krótki program zużywa tej energii elektrycznej mniej, a gdy nasze urządzenie ma jeszcze system EKO (skrócony cykl suszenia) – potrafi oszczędzić jej nawet do 30 proc. Duże ilości prądu i wody pobiera oczywiście pralka. Dlatego warto uruchamiać ją dopiero wtedy, gdy jest całkowicie załadowana praniem. Dwa niepełne prania potrafią zużyć nawet 35 proc. więcej energii elektrycznej. Przy zakupie nowej pralki warto kierować się odpowiednimi oznaczeniami. Wybierzmy taki model, który ma najlepszy wskaźnik zużycia energii na jeden cykl prania (od A do A++).
Bez czuwania
Warto pamiętać także o tym, że wiele sprzętów elektronicznych ma tzw. tryb czuwania. Zwykle jest to kolorowe światło, które pozwala pilotem uruchomić np. telewizor w każdej chwili. Za ten luksus płacimy dodatkową utratą energii elektrycznej. Podobnie rzecz ma się z komputerem czy drukarką. Ta ostatnia czuwając, zużywa 90 proc. energii (drukując tylko 10 proc.). Rozwiązaniem tego problemu jest albo wyłączanie co noc z gniazdek tych urządzeń, albo przepięcie ich na listwy z wyłącznikiem odcinającym dopływ prądu. Na wyższe rachunki elektryczne wpływ mają też ładowarki tkwiące w gniazdkach mimo naładowanego już sprzętu. Waty pobierają także włączone bezproduktywnie światła. Koszt tych ostatnich można zminimalizować, nie tylko gasząc je po wyjściu z pomieszczenia, ale zastępując zwykłe żarówki energooszczędnymi odpowiednikami. Te, choć jednorazowo kosztują więcej, zużywają znacznie mniej energii i mają dużo dłuższą żywotność.
***
Okazuje się zatem, że nawet na tzw. sztywnych wydatkach w naszym rodzinnym budżecie można oszczędzić. Pieniądze przydadzą się na wakacje, remont mieszkania czy nowy sprzęt RTV lub AGD. Michał Krajkowski, z Notus Doradcy Finansowi i ZFDF, przekonuje jednak, że nie tylko. – Jeśli w perspektywie kilku lub kilkunastu lat planujemy zakup mieszkania lub jego zamianę na większe, to oszczędzanie na ten cel warto zacząć już teraz. Podobnie, jeśli chcemy na emeryturze utrzymać poziom życia, do którego przyzwyczailiśmy się w czasie pracy zawodowej. Takie cele wymagają bardzo dużych nakładów, których nie uda nam się zgromadzić w krótkim czasie. Można to jednak osiągnąć, nie obciążając zbyt mocno domowego budżetu, jeśli będziemy systematycznie oszczędzać przez wiele lat – tłumaczy Krajkowski. Trudno się z nim nie zgodzić.