Jak nisko musi upaść kobieta, by poczuć odrazę do samej siebie? By przekreślić swoją przyszłość i zniszczyć dość ustabilizowane życie małżeńskie? By zrozumieć, że narkotyki i seks tak naprawdę niosą ze sobą jedynie gorycz porażki i skłócają ją z całym światem? Odpowiedź daje film Jeana-Marca Vallée, oparty na prawdziwej historii pisarki i dziennikarki Cheryl Strayed. Przesłanie jest jasne: można znaleźć się na dnie, ale sztuką jest się od niego odbić.
4265 km do Cheryl Strayed
Wyobraźmy sobie filigranową blondynkę w krótkich spodenkach, koszuli w kratkę i butach trekkingowych, samotnie taszczącą ogromnych rozmiarów plecak na szlaku Pacific Crest Trail. Szlak, bagatela, liczy 4265 km i biegnie przez trzy amerykańskie stany: Kalifornię, Oregon i Waszyngton. O skali trudności niech świadczy fakt, że spotkanie na nim kobiety jest rzadkością, a z drogi zawrócił już niejeden wysportowany mężczyzna. Droga jest równie malownicza co niebezpieczna. Wiedzie przez gęste lasy pełne dzikiej zwierzyny, góry pokryte śniegiem, kręte strumienie, nad którymi próżno szukać kładek, i pustynię, przy zmieniającej się jak w kalejdoskopie pogodzie. Nie, nie ma tu żadnego zaplecza sanitarno-gospodarczego ani choćby punktów poboru wody. Człowiek od początku do końca może liczyć tylko sam na siebie.
Cheryl (w tej kreacji znana przede wszystkim z ról komediowych Reese Witherspoon) jest rozbita psychicznie i wyniszczona fizycznie. Nie ma żadnego przygotowania sportowego ani wyrobionej kondycji. Nie umie obchodzić się ze sprzętem turystycznym − rozbicie namiotu zajmuje jej kilka godzin, nie potrafi uruchomić podręcznej kuchenki, więc nagminnie zjada zimną owsiankę, najmniejszy szelest gąsienicy urasta w jej odczuciu do rangi dzikiej zwierzyny. Ma za małe buty, a w plecaku wiele zbędnych − jak się później okazuje − rzeczy. Jednak w tej jej trzymiesięcznej wędrówce chodzi o coś więcej niż tylko o zwykłe przejście drogi. Cheryl chce pokonać własne demony, odpokutować za popełnione grzechy i choć brzmi to trochę banalnie − odnaleźć siebie. Nie można chyba było znaleźć lepszego miejsca na ukazanie złożoności losu bohaterki niż szlak Pacific Crest Trail. Zresztą Cheryl Strayed w 1995 r. wybrała go nieprzypadkowo.
Droga życia
Jednym z symboli ciężarów jej win jest na pewno z niemałym wysiłkiem niesiony przez nią plecak, samotność, z którą musi się mierzyć, i bolesne wspomnienia związane z jej mrocznym, niepoukładanym życiem. Ale Cheryl w równie silnym stopniu nadal przeżywa też śmierć matki (znakomita Laura Dern), z którą nie miała najlepszych relacji. Matka odrzucała zarzuty córki, sięgając po najprostszy, a jednocześnie pełen miłości i kobiecego ciepła sposób i rozumowanie. Kiedy ojciec alkoholik wszczął kolejną awanturę, Cheryl wytknęła matce fatalny wybór męża i trwanie przy nim ich kosztem. Tymczasem matka z pełną szczerością oznajmia zbuntowanej nastolatce, że gdyby nie miłość, jaką darzyła jej ojca, Cheryl by się nie urodziła. Po latach konfrontacja skłóconej z życiem pisarki z matką naturą okazuje się najlepszym sposobem na to, by w końcu dokonała się w niej przemiana. By mogła powrócić do tej amerykańskiej dziewczyny, jaką była przed laty.
Szlak Pacific Crest Trail obnaża niedoskonałości ciała (Reese Witherspoon gra bez makijażu, na co rzadko decydują się amerykańskie aktorki, ma liczne siniaki i zadrapania) i penetruje najgłębsze zakamarki duszy Cheryl, przypominając jednak bardziej mityczną wędrówkę niż duchową podróż ku Bogu. Wprawdzie kobieta czuje Go gdzieś podskórnie, ale daleko jej do doświadczenia metafizycznego, inaczej niż w rewelacyjnej Drodze życia Emilio Esteveza, naznaczonej chrześcijańskim wymiarem duchowości. W tej hiszpańskiej produkcji ojciec postanawia w imieniu tragicznie zmarłego syna udać się na pielgrzymkę do Camino de Santiago Compostela. W ten sposób chce złożyć mu hołd. Głównym bohaterem tego filmu jest Camino de Santiago Compostela, ze wszystkimi swoimi niespodziankami i atrakcjami. To właśnie poszczególne jego przystanki wpływają na stan duchowy bohaterów, kształtując ich percepcję.
***
Dzika droga nie jest z pewnością filmem wybitnym, ale utrzymaną w amerykańskim duchu historią o wyprawie, która przywraca bohaterkę z niemocy i upadku do normalnego życia. Harmonijne połączenie dramatu z dystansem i humorem sprawia, że pozostawia w widzu poczucie obcowania z mądrą i ciepłą opowieścią, z wartymi zapamiętania cytatami nie tylko z ulubionych autorów bohaterki, klasyków literatury: Faulknera, Nabokova czy Joyce’a, ale także tak prostymi stwierdzeniami, jak: „Szukaj w sobie tego, co jest dobre, i trzymaj się tego”.