W tegorocznych wyborach prezydenckich w Lubelskiem Andrzej Duda zdobył niemal dwie trzecie wszystkich ważnych głosów, podczas gdy w położonym na drugim krańcu Polski Lubuskiem nieco ponad 60 proc. uzyskał jego kontrkandydat, Bronisław Komorowski. Po raz kolejny nagłówki gazet i portale internetowe zaroiły się od diagnoz podziału na „dwie Polski” oraz komentarzy w rodzaju „widać zabory”.
Bogaty zachód, biedny wschód
Tradycyjny podział na Polskę A i Polskę B zrodził się w okresie międzywojennym i miał charakter ekonomiczny. Dziś jest on również stosowany, choć zmieniły się linie go wyznaczające. Do najbiedniejszych regionów należy tzw. ściana wschodnia, a więc województwa: warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, świętokrzyskie i podlaskie. Z kolei najbogatsze są: mazowieckie, śląskie, dolnośląskie i wielkopolskie. Podobnie wygląda podział dochodów ludności. Jedynie w sferze bezrobocia najwyższe wskaźniki pojawiają się również na tzw. Ziemiach Odzyskanych, a wśród województw niechlubne pierwsze miejsce przypada warmińsko-mazurskiemu. Na drugim biegunie są wielkie aglomeracje z jednocyfrowymi wynikami: Poznań, Kraków, Warszawa czy Wrocław. Na zachodzie najwięcej osób zatrudnionych jest w przemyśle oraz usługach, najwyższe zatrudnienie w rolnictwie odnotowujemy na wschodzie. Różny jest też poziom urbanizacji – o ile w wielu województwach wschodnich w miastach żyje mniej niż połowa mieszkańców, o tyle przy granicy zachodniej, a także w centrum kraju, to ponad 60 proc.
Podłoże tych różnic wynika z rozwoju gospodarczego ziem polskich od co najmniej XIX w. Najbardziej rozwinięty był dawny zabór pruski, z efektywnym wielkopolskim rolnictwem oraz śląskim przemysłem. Tzw. Kongresówka i Galicja były natomiast terenami rolniczymi, ubogimi i zacofanymi cywilizacyjne, gdzie przemysł występował jedynie w nielicznych enklawach. W okresie międzywojennym i po II wojnie światowej tereny tzw. ściany wschodniej zaczęły „gonić” resztę Polski, co wiązało się przede wszystkim z industrializacją. Przemiany gospodarcze po 1989 r. spowodowały jednak upadek wielu zakładów, pogrążając w ubóstwie peryferia zarówno wschodnie, jak i zachodnie.
Choć i na tzw. Ziemiach Odzyskanych nie brak miejsc ubogich, z dużym bezrobociem, nadal podział opiera się na linii Wisły. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie leży w infrastrukturze. Jeżeli spojrzymy na kolejową mapę Polski, zauważymy niemal od razu, że wciąż widoczna jest na niej granica zaborów: w Prusach sieć kolejowa była bardzo gęsta, natomiast w Galicji i Królestwie Polskim linii było znacznie mniej. I nie ma znaczenia fakt, że od zaborów minęło już niemal sto lat. Podobnie rzecz się ma ze stanem przedwojennej zabudowy – na Dolnym Śląsku często nawet w mniejszych miastach można spotkać wysokie kamienice, których nie znajdziemy w rynkach na wschodzie. Gospodarstwa na wsiach? Tu również dostrzeżemy różnice. Wszystkie one wynikają z różnego poziomu rozwoju gospodarczego, związanego zarówno z dziedzictwem po zaborach, jak i warunkami naturalnymi, takimi jak choćby dostępność surowców, która warunkowała rozwój przemysłu.
Liberałowie i konserwatyści
Podział stricte ekonomiczny nie jest jedynym, który charakteryzuje Polskę A i B. Być może nawet istotniejsze są różnice mentalne. Trudno określić, na ile świadomość określa byt, na ile zaś jest odwrotnie, nie mniej nie sposób nie zauważyć, że mieszkańcy różnych regionów nie tylko żyją inaczej, ale i inaczej myślą. Geografia wyborcza już od początków III RP wskazuje, że na zachodzie większym poparciem cieszą się ugrupowania liberalne i lewicowe, zaś na wschodzie konserwatywne. W 2011 r. Platforma Obywatelska największe poparcia zyskała w okręgach: wrocławskim, poznańskim, gliwickim i gdańskim, najmniejsze zaś w chełmskim. Prawo i Sprawiedliwość w tych samych wyborach największą popularnością cieszyło się w okręgu nowosądeckim i rzeszowskim, najmniejszą w pilskim, poznańskim i opolskim. Co ciekawe, dość podobnie rozkładają się statystyki religijności: najwięcej wiernych jest na Mszach św. w diecezjach małopolskich: tarnowskiej, rzeszowskiej, przemyskiej i bielsko-żywieckiej, najmniej zaś na Ziemiach Zachodnich i Północnych.
Różnice widoczne są także w obyczajowości: o ile na tzw. ścianie wschodniej liczba rozwodników oraz osób żyjących w konkubinacie jest dość niska, to na Ziemiach Odzyskanych przekracza ona średnią krajową. Na zachodzie także więcej dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich (30–40 proc.), co na wschodzie jest znacznie rzadsze (10–20 proc.). Co ciekawe, podział widoczny jest również w osiągnięciach szkolnych. Wyniki egzaminów maturalnych najwyższe są w województwach południowo-wschodnich, natomiast słabo przy nich wypada Zachód kraju. Przy granicy niemieckiej notuje się także znacznie więcej przestępstw niż na wschodzie Polski. Inną ciekawą różnicą jest długość trwania życia: najdłużej żyją mieszkańcy Małopolskiego i Podkarpackiego. Na wschodzie notuje się również większy odsetek ludzi starszych, co może wynikać z emigracji zarobkowej młodych za granicę oraz do dużych miast.
Skąd się biorą te różnice? Pierwszym wyjaśnieniem może być mentalne dziedzictwo zaborów, bowiem linie podziałów układają się wzdłuż tych granic. Mamy zatem religijną, konserwatywną i tradycyjną Galicję, Kongresówkę, gdzie zachowawczość splata się ze specyficzną kulturą prawną i polityczną, pozytywistyczne i uporządkowane ziemie zaboru pruskiego (Wielkopolska, Pomorze Gdańskie, Górny Śląsk), wreszcie liberalne i wielokulturowe Ziemie Odzyskane.
Drugim czynnikiem są migracje. Na wschodzie Polski w wiejskich społecznościach więzi społeczne są silne i bardzo trwałe, stąd duża moc tradycji, silna kontrola społeczna i niechęć do zmian. Ziemie Odzyskane były po wojnie zasiedlane przez repatriantów z Kresów i osadników z Polski centralnej. Ta niezwykła mieszanka osłabiła moc tradycyjnych więzi, zaś odcięcie od wcześniejszego środowiska społecznego sprzyjało „poluzowaniu” norm społecznych. W wyniku tego wielkiego migracyjnego eksperymentu powstała społeczność o słabym poczuciu zakorzenienia, żyjąca w poczuciu ciągłych zmian, mniej przywiązana do tradycyjnych wartości, za to bardziej otwarta i tolerancyjna.
Naród podzielony?
Jak widać podziały społeczno-gospodarcze oraz mentalne Polski zostały ukształtowane w XIX i XX w., zarówno przez zabory, jak i powojenną zmianę granic. Polacy nie są pod tym względem żadnym wyjątkiem – różnice regionalne występują w każdym państwie. Morawianie różnią się od Czechów z Pragi, we wschodniej Słowacji mówi się inaczej niż w Bratysławie, Ukraińcy z Lwowa, Kijowa i Doniecka to jakby trzy różne grupy.
Linie wyznaczające różnice cały czas się zmieniają, ponadto powstają nowe. Dziś podział na Polskę A i B to w dużej mierze podział na centrum – peryferia, a więc metropolie i tzw. prowincję. Tutaj widać współcześnie różnice w zamożności, poziomie wykształcenia czy sposobie życia, co przekłada się na różne sfery aktywności społecznej, w tym politykę.
Mówiąc o podziałach, trzeba pamiętać, że są one pewnego rodzaju uproszczeniem. Tak samo jak na mapie wyborczej mamy „wyspy” głosujących inaczej niż cały region, tak samo zróżnicowanie społeczeństwa ma charakter znacznie bardziej złożony niż dwa światy konserwatystów i liberałów. Zresztą trzeba pamiętać, że przodkowie otwartych mieszkańców zachodu kraju przybyli z tradycjonalistycznych Kresów bądź Małopolski.
Od tworzenia podziałów gorsze może być tylko ich utrwalanie poprzez stereotypy. Nasza złożona historia spowodowała, że poszczególne regiony mają swoją specyfikę społeczno-gospodarczą oraz odmienny zestaw wartości. Jest to zjawisko powszechne i naturalne. Sztuką jest, aby z tej różnorodności tworzyć jedność ponad podziałami, którą można wykorzystać do budowania dobra wspólnego.