Życie w biedzie wpływa degradująco na człowieka. Niszczy jego psychikę przez nieustanny stres wywołany brakiem stabilności finansowej i strachem przed przyszłością. Negatywnie wpływa na zdrowie, gdyż uniemożliwia prowadzenie zrównoważonego trybu życia i odpowiednie odżywianie się. Ludzie żyjący w ubóstwie są bardziej narażeni na otyłość oraz nałogi, które często są dla nich jedyną formą zapomnienia o trudnej sytuacji życiowej. Bieda tworzy też swoisty zaklęty krąg. Ludzie biedni mają znacznie mniej możliwości życiowych, więc wyrwanie się z ubóstwa jest znacznie trudniejsze niż zwiększanie dochodów wśród przedstawicieli klasy średniej. Bieda bywa też przekazywana z pokolenia na pokolenie. Szanse dzieci z biednych domów są dużo niższe niż ich rówieśników z zamożniejszych rodzin, przez co te pierwsze zwykle pozostają w tym samym miejscu co rodzice. Walka z ubóstwem, szczególnie skrajnym, powinna być więc kluczowym zadaniem państwa. Na szczęście akurat to naszemu państwu w ostatnich latach całkiem nieźle wychodzi.
Mniej skrajnie ubogich
Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące zasięgu ubóstwa ekonomicznego w 2019 r. Po zadyszce w 2018 r. Polska znów zaczęła ograniczać skalę biedy. Kluczowe jest ubóstwo skrajne, pokazujące odsetek obywateli żyjących poniżej minimum egzystencji. W 2019 r. poniżej progu ubóstwa skrajnego żyło 4,2 proc. Polek i Polaków, czyli ponad jedna piąta mniej niż rok wcześniej. Jeszcze nigdy w historii III RP zasięg ubóstwa skrajnego nie był tak niski. Jeszcze w 2013 r. poniżej minimum egzystencji żyło 7,4 proc. obywateli. Warto zaznaczyć, że życie poniżej tego progu może prowadzić do zagrożenia zdrowia i życia, gdyż uniemożliwia utrzymanie się na poziomie bezpiecznym dla biologicznej egzystencji. Wciąż więc 1,6 mln naszych rodaków musi się martwić o byt na najbardziej podstawowym poziomie.
Spadły także pozostałe wskaźniki biedy. Ubóstwo ustawowe, pokazujące odsetek ludności uprawnionej do korzystania z pomocy społecznej, spadło z 11 do 9 proc. Natomiast ubóstwo relatywne, czyli odsetek osób wydających mniej niż połowa średnich wydatków w skali kraju, spadło z 14 do 13 proc. Ten ostatni wskaźnik obrazuje również poziom nierówności, możemy więc powiedzieć, że rozwarstwienie ekonomiczne w Polsce w ubiegłym roku zostało wyraźnie ograniczone.
Cieszy też, że ubóstwo najbardziej spada w regionach, które należą do najbiedniejszych w Polsce. Według danych EAPN Poland, europejskiej sieci organizacji zajmujących się ubóstwem, w latach 2014–2019 skrajna bieda w województwie świętokrzyskim spadła aż o 11 punktów procentowych. W warmińsko-mazurskim skrajne ubóstwo spadło o 9 punktów procentowych, a w kujawsko-pomorskim i podlaskim o 8 punktów procentowych. Bieda istotnie skurczyła się również w lubelskim, opolskim i wielkopolskim, które jest jedynym „bogatym” województwem należącym do tej grupy. Są jednak dwa regiony, w których ubóstwo w ciągu tych sześciu lat nieznacznie wzrosło – mowa o Małopolsce i Mazowszu (o 2,3 punktu procentowego).
Bieda już nie z twarzą dziecka
Ubóstwo bardzo wyraźnie spadło wśród rodzin z dziećmi. Odsetek gospodarstw domowych z co najmniej trójką dzieci na utrzymaniu spadł z 7 do 5 proc. Skrajne ubóstwo wśród samotnych rodziców spadło z 3 do 2 proc., a więc o jedną trzecią. Aż o połowę spadło ubóstwo skrajne w rodzinach z jednym dzieckiem. Według danych EAPN liczba dzieci żyjących w skrajnym ubóstwie spadła do najniższego poziomu w historii. W 2019 r. poniżej minimum egzystencji żyło 312 tys. dzieci, co oznacza spadek o jedną czwartą w zaledwie rok. Odsetek Polek i Polaków w wieku do 17 lat żyjących w skrajnym ubóstwie spadł z 6 do 4,5 proc. i jest już prawie taki sam jak wśród dorosłych obywateli – w grupie wiekowej 18–64 lata stopa skrajnego ubóstwa wyniosła 4,2 proc. Można więc powiedzieć, że bieda w Polsce przestała mieć twarz dziecka.
Prawdopodobnie pośrednio wpłynęło na to wprowadzenie „500 plus” na wszystkie dzieci. Choć bezpośrednio trafiło ono głównie do zamożniejszych rodzin, to likwidacja sztywnego progu dochodowego uprawniającego do otrzymania świadczenia już na pierwsze dziecko spowodowała, że część kobiet zdecydowała się na powrót na rynek pracy. Sprzyjała temu też oczywiście najlepsza sytuacja na rynku pracy od lat – między innymi historycznie niskie bezrobocie.
Wyraźnie spadło także ubóstwo w rodzinach z osobami niepełnosprawnymi. Stopa ubóstwa skrajnego w rodzinach z przynajmniej jedną osobą niepełnosprawną spadła z 7,8 do 6,5 proc. Aż o ponad jedną trzecią spadło ubóstwo skrajne w rodzinach, których głowa jest osobą niepełnosprawną. Lepsza sytuacja finansowa niepełnosprawnych bez wątpienia jest związana z podwyżką skierowanych do nich świadczeń. W 2019 r. zasiłek pielęgnacyjny wzrósł do 184 zł, a specjalny zasiłek opiekuńczy do 620 zł. Przede wszystkim jednak wprowadzono „500 plus dla niesamodzielnych”, czyli comiesięczne świadczenie przeznaczone dla dorosłych osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, których renta lub emerytura nie przekracza wysokości 1700 zł brutto.
Wieś ciągle z tyłu
Zupełnie rekordowy spadek ubóstwa zanotowaliśmy w Polsce prowincjonalnej. W miastach poniżej 20 tys. mieszkańców skrajne ubóstwo spadło z 5,1 do 2,8 proc., czyli prawie o połowę. Wciąż jednak wyraźnie widać, że pod względem ubóstwa Polska jest podzielona na pół między duże miasta i małe miasteczka. W miastach o liczbie mieszkańców 200–500 tys. poniżej minimum egzystencji żyło 1,4 proc. ludności, czyli dwa razy mniej niż w miasteczkach poniżej 20 tys. W największych polskich aglomeracjach (powyżej 500 tys. mieszkańców) stopa ubóstwa skrajnego wyniosła zaledwie 1 proc. Nadal zdecydowanie najgorsza sytuacja jest na wsi. Tam poniżej minimum egzystencji żyje 7,5 proc. ludności, czyli co trzynasty mieszkaniec. Oczywiście także na wsi ubóstwo spadło istotnie (z 9,4 proc.), jednak wieś odstaje pod tym względem w olbrzymi sposób. Choć sytuacja na prowincji się poprawia, to podział na Polskę A i Polskę B, który nie przebiega już po linii Wschód–Zachód, tylko między wsią i miasteczkami a miastami, nadal trzyma się mocno.
Widać też wyraźny wpływ wykształcenia rodziców na sytuację ekonomiczną rodziny. Głowa rodziny jest przez GUS definiowana jako osoba, która w przeważającej części zapewnia rodzinie utrzymanie. W gospodarstwach domowych, których głowa ma wykształcenie wyższe, stopa skrajnego ubóstwa wynosi zaledwie 1,1 proc. Tymczasem w rodzinach, których główny żywiciel ma wykształcenie zawodowe, stopa ubóstwa jest aż sześć razy wyższa (spadek z 8,4 do 6,4 proc.). Co dziesiąte gospodarstwo domowe, którego główny żywiciel ma wykształcenie co najwyżej gimnazjalne, żyje poniżej minimum egzystencji. Wbrew powszechnej opinii wyższe wykształcenie wcale się nie zdewaluowało. Wciąż daje bardzo dużą przewagę na rynku pracy – zapewnia nie tylko znacznie wyższe zarobki (średnio o połowę wyższe od osób z maturą), ale też redukuje niemal do zera ryzyko bezrobocia oraz skrajnego ubóstwa.
Transfery pieniężne uruchomione w ostatnim czasie bardzo wyraźnie ograniczyły ubóstwo w skali kraju, jednak nie są w stanie zmniejszyć nierówności szans, które wynikają z miejsca zamieszkania czy poziomu wykształcenia rodziców. Jeśli rząd chce kontynuować sukcesy na polu walki z biedą, powinien przygotować program rozwoju prowincji oraz dofinansować szkolnictwo w tzw. Polsce B. Bieda w ostatnim czasie bardzo wyraźnie się cofnęła, jednak nierówność szans nadal nad Wisłą ma się dobrze.