Ostatnie lata były niezwykle trudne dla osób najmniej zarabiających lub utrzymujących się z zasiłków. Ich dochody nie doganiały inflacji, a i tak niewielkie możliwości utrzymania topniały z miesiąca na miesiąc. Było kwestią czasu, by kryzys kosztów życia zobrazował się w badaniach i danych, które początkowo nie były alarmujące.
17 października, czyli w Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem, zespół EAPN Polska opublikował raport „Poverty Watch 2024” autorstwa prof. Ryszarda Szarfenberga z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. Wyniki raportu są fatalne, równocześnie pokazując, że nie docenialiśmy skali rozszerzania się biedy w Polsce.
Zamrożona granica
Dane z raportu zostały oparte na badaniu dochodów gospodarstw domowych GUS oraz europejskim badaniu dochodów i warunków życia (EU-SILC). Autor zauważa, że w żadnym z tych badań nie bierze się pod uwagę osób przebywających w schroniskach lub bezdomnych, gdyż mierzy się w nich wyłącznie sytuację finansową gospodarstw domowych. „Mamy więc do czynienia z wykluczeniem skrajnie ubogich z badań skrajnego ubóstwa oraz ubóstwa w ogóle” – czytamy w raporcie. To dosyć kuriozalna sytuacja, na którą rzadko zwraca się uwagę. Badania biedy przeprowadza się z wyłączeniem najbiedniejszych. Trochę przypomina to sytuację ze średnim wynagrodzeniem, które mierzy się na podstawie danych firm zatrudniających powyżej 9 pracowników, a więc bez uwzględnienia najmniej zarabiających pracowników mikroprzedsiębiorstw.
Równie kuriozalna sytuacja miała miejsce w dwóch ostatnich latach. W 2022 i 2023 r. ustawowa granica ubóstwa, której próg stanowią wydatki na osobę, kształtujące się poniżej kryterium dochodowego uprawniającego do pomocy społecznej, wyniosły 776 zł. W czasie kryzysu kosztów życia kryterium dochodowe pomocy socjalnej zostało więc zamrożone na rok. Wcześniej wzrosło o zaledwie 75 zł, gdyż w 2021 r. wynosiło 701 zł. Zamrożenie kryterium pomocy społecznej nie sprawiło jednak, że w miejscu stanęły również koszty życia. Wręcz przeciwnie, one szybko rosły.
Tym samym rosła również granica ubóstwa skrajnego, czyli wydatków na osobę, które są absolutnym minimum egzystencji. Życie poniżej tej granicy już przez dwa miesiące stanowi zagrożenie dla zdrowia fizycznego. W 2022 r. próg ten wyniósł 835 zł dla jednoosobowego gospodarstwa domowego, więc już wtedy przekroczył próg uprawniający do pomocy społecznej, gdyż waloryzacja nie nadążała za rosnącymi cenami. W 2023 r. skoczył do 913 zł, czym jeszcze bardziej oddalił się od kryterium dochodowego w MOPS-ach. Co więcej, w zeszłym roku minimum egzystencji przekroczyło również próg dochodowy pomocy społecznej dla czteroosobowych rodzin – to pierwsze wyniosło 2456 zł, a ten drugi 2400 zł.
„Sytuacja, w której ustawowa granica ubóstwa jest niższa niż granica ubóstwa skrajnego (2022 i 2023 r.), nigdy nie powinna się zdarzyć. Oznacza ona, że część osób skrajnie ubogich nie ma prawa do świadczeń z pomocy społecznej, które są właśnie dla osób najuboższych” – zaznacza autor raportu.
Ekspansja skrajnej biedy
Dzięki tym machinacjom bieda ustawowa topniała w oczach. Jeszcze w pierwszym roku pandemii wynosiła aż 9,1 proc., jednak w kolejnych latach spadła do 6,2 proc. w 2022 r. i zaledwie 4,1 proc. w 2023 r. W ten sposób osiągnęła najniższy wynik w historii. Teoretycznie można byłoby odtrąbić sukces. Niestety równocześnie rozszerzył się krąg ubóstwa skrajnego. Początkowo jeszcze nie było to widoczne, gdyż w latach pandemii kształtował się na poziomie ok. 5 proc. W zeszłym roku zaliczyliśmy jednak poważną mijankę.
„W 2023 r. ubóstwo skrajne drastycznie wzrosło (o 47 proc.) i spełnił się nasz najczarniejszy scenariusz z poprzedniej edycji tego raportu. Wzrost nastąpił z 4,6 proc. (1,7 mln osób) do 6,6 proc. (2,5 miliona). Ostatni raz taki poziom ubóstwa skrajnego został zanotowany w 2015 roku” – czytamy w raporcie „Poverty Watch 2024”. Inaczej mówiąc, straciliśmy osiągnięcia socjalne, które zdobyliśmy w pierwszych latach rządów PiS dzięki uruchomieniu 500 plus, solidnym podwyżkom pensji minimalnej oraz wprowadzeniu minimalnej stawki godzinowej, rozszerzającej przepisy o minimalnym wynagrodzeniu również na umowy cywilnoprawne.
Oprócz biedy mierzone jest również wykluczenie społeczne, które oznacza odsetek społeczeństwa żyjący poniżej minimum socjalnego. To ostatnie wyznaczane jest co kwartał przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, czyli rządowy ośrodek badawczy. „Minimum socjalne to wzorzec konsumpcji niezamożnych gospodarstw domowych. Przewidziano w nim taki zakres i poziom zaspokajanych potrzeb, aby osobom w gospodarstwie domowym umożliwić reprodukcję sił życiowych, posiadanie i wychowanie potomstwa oraz utrzymanie więzi społecznych” – tłumaczy IPiSS w komunikacie za I kwartał tego roku. To już znacznie wyższy próg, który na początku tego roku wyniósł 1773 zł na osobę żyjącą samotnie.
Sfera wykluczenia również bardzo wyraźnie wzrosła. W 2022 r. osób wykluczonych było 15,4 mln, tymczasem rok później już 17,3 mln. Oznacza to wzrost o 12 proc. w liczbach nominalnych i o niemal 5 pkt. proc. we względnych, gdyż w 2023 r. wykluczona społecznie była prawie połowa społeczeństwa (dokładnie 46 proc. – w 2022 r. było to 41,1 proc.).
„Drastyczne wzrosty ubóstwa skrajnego i sfery niedostatku powinny wstrząsnąć społeczeństwem i politykami. Celem jest całkowite wyeliminowanie ubóstwa skrajnego oraz znaczne ograniczenie sfery wykluczenia społecznego” – pisze autor raportu.
Powrót do przeszłości
Jednym z celów wprowadzenia świadczenia na dzieci w 2016 r. było niemal całkowite wyeliminowanie ubóstwa dzieci. Celem powinno być więc utrzymanie wskaźnika ubóstwa skrajnego wśród dzieci poniżej 1 procenta. Osiągnięcie tego celu oznaczałoby, że obecnie w rodzinach skrajnie biednych żyłoby maksymalnie 69 tys. dzieci. Cel ten nie jest nawet na horyzoncie, gdyż już w 2022 r. zasięg skrajnego ubóstwa wśród osób poniżej 18. roku życia obejmował 396 tys. osób. Był więc prawie sześć razy wyższy. W zeszłym roku liczba dzieci żyjących w skrajnej biedzie wzrosła aż o 32 proc. W ten sposób skrajna bieda dotyczy ponad pół miliona dzieci w Polsce (522 tys., czyli 7,6 proc.). Drastycznie wzrosło również ubóstwo seniorów. Liczba osób starszych żyjących poniżej minimum egzystencji skoczyła z 287 tys. do 430 tys., a więc o połowę.
W zeszłym roku mieliśmy więc w Polsce prawie pół miliona seniorów i ponad pół miliona dzieci żyjących na poziomie zagrażającym zdrowiu fizycznemu. To radykalne pogorszenie się sytuacji jest efektem przede wszystkim zamrożenia świadczeń społecznych. Kluczowe w ograniczaniu biedy świadczenie na dzieci 500 plus było zamrożone przez długie lata. Początkowo było wysokie, co uśpiło polityków lub też raczej dało im alibi do niepodnoszenia jego wysokości. Dopiero od tego roku wzrosło o 300 zł, co daje nadzieję, że tegoroczna sytuacja jest lepsza.
W ostatnich latach słychać było nieustanną narrację z obozu liberalnego, że PiS rozpieszcza społeczeństwo wysokimi świadczeniami socjalnymi, co paradoksalnie bardzo ułatwiło sprawę rządowi Mateusza Morawieckiego, gdyż mógł on spokojnie nie podwyższać transferów pieniężnych i mrozić progi pomocy MOPS-ów. W ten sposób niepostrzeżenie polityka społeczna znów stała się mizerna, a poza nawias wypadły kolejne miliony osób. Kolejne setki tysięcy znalazły się natomiast w sytuacji finansowej mogącej wręcz zagrażać ich przeżyciu. Ledwo wdrapaliśmy się na nieco wyższego konia, a już z niego spadliśmy. Co gorsza, trudno przypuszczać, by obecny rząd nie tyle nawet poprawił sytuację, ile miał w ogóle na to jakiś pomysł.