Logo Przewdonik Katolicki

Czarna księga rewolucji francuskiej

Bogusław Kiernicki

Publikację tę wypatrzyłem w małym punkcie sprzedaży książek na furcie przy starym benedyktyńskim klasztorze we Francji. Od razu poczułem, że znalazła się we właściwym miejscu.

Bo sam klasztor, choć ma prawie tysiąc lat, długo zbierał się po rewolucyjnej zawierusze. Zakonnicy zostali wygnani, mury częściowo zburzone, a figury świętych poobijane. Mimo że minęło już od tego czasu dwieście lat, to ślady tego barbarzyństwa wciąż są tu widoczne.
Czarna księga rewolucji francuskiej ma absolutnie monumentalny charakter. Ponad tysiąc stron, pięćdziesiąt artykułów najwybitniejszych autorów francuskich. Wśród nich Pierre Chaunu – znawca historii XVIII w., Stéphane Courtois – redaktor słynnej Czarnej księgi komunizmu, Jean Tulard – znawca epoki napoleońskiej, Reynald Secher – autor Ludobójstwa francusko-francuskiego. Wandea – departament zemsty czy Emmanuel Le Roy Ladurie, Jean Sévillia i Jean-Christian Petitfils. Dla osób interesujących się historią Francji nazwiska te na pewno nie są anonimowe. Po trzech latach przygotowań, książka trafiła na polskie półki księgarskie. I idealnie wpisuje się w kolejną rocznicę rewolucji, która zmieniła historię Europy być może jeszcze bardziej niż bolszewicka rewolucja październikowa. Symbolicznie przywołuje ją data 14 lipca 1789 r. i zdobycie Bastylii.

Długi spacer
Czarna księga rewolucji francuskiej to historia niezwykle solidna i rzeczowa. Nie jest to w żadnym razie antyrewolucyjny pamflet, ani lekki polemiczny esej, ani tym bardziej publicystyka polityczna. Wręcz przeciwnie, są to bardzo rzeczowe opracowania w tematach zasadniczych dla kwestii rewolucji i kontrrewolucji. I choć wydaje się, że o rewolucji francuskiej powiedziano już wszystko, to ta pozycja jest dopowiedzeniem. I to nie tylko na poziomie faktów, ale także analizy i komentarza.
Ważne jest też, że książka nie ogranicza się do opisania ekscesów rewolucji, które zawsze przez dużą część opinii francuskiej były potępiane, a przynajmniej traktowane jako dziedzictwo wstydliwe. Jak napisano we wstępie do Czarnej księgi rewolucji francuskiej: „oficjalna tradycja republikańska wolała przyznawać się do żyrondystów, a nawet do termidorianów niż do jakobińskiego terroru. Ten był przywoływany jako własna tradycja przez radykalną lewicę”.
Lektura tego dzieła, to jak długi spacer, który prowadzi czytelnika poprzez kolejne wydarzenia i problemy, zapoznając go po drodze z ludźmi, którzy rewolucję zrobili, i z tymi, którzy z rewolucją walczyli, a później także z tymi, którzy w sposób najbardziej przekonujący potrafili o niej opowiedzieć. Ze świadkami i z narratorami.
Zaczynamy od mitu założycielskiego rewolucji, czyli od zdobycia Bastylii, i uporania się z kłamstwami, w które te wydarzenia przez lata obrosły, następnie prowadzeni jesteśmy przez najważniejsze akty polityczne, ale i zbrodnie oraz prześladowania, które tym aktom towarzyszyły. Zbrodnie masowe i indywidualne: kilkaset tysięcy wymordowanych Wandejczyków i 8 tys. zabitych duchownych katolickich. Osobne artykuły poświęcono śmierci Ludwika XVI, ostatniej drodze królowej Marii Antoniny czy też męce ich dziecka, króla Ludwika XVII.
W publikacji znajdują się też artykuły poświęcone bohaterom rewolucji, tak indywidualnym, jak i zbiorowym. A bohater zbiorowy to nawet często nie tzw. lud francuski czy jeszcze chętniej przywoływany lud Paryża, ale jego bardziej skryte emanacje czy wręcz uzurpacje, na czele przede wszystkim z masonerią i lożami najróżniejszych odcieni. Pisze o tym w sposób niezwykle ciekawy choćby Jean-Paul Brancourt w artykule poświęconym 14 lipca: „Rozwój wypadków w lipcu 1789 roku ukazuje nieustanną obecność członków lóż masońskich na wszystkich szczeblach rozruchów i we wszystkich ważnych inicjatywach. Nazwiska przywódców i podżegaczy, delegatów Komitetu stałego komuny (…) otóż wszystkie te nazwiska w zadziwiający sposób powtarzają się na listach członków lóż masońskich, które zachowały się w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej. Bertrand de Molleville mógł zatem stwierdzić: «O ataku na Bastylię postanowiono podczas zebrania loży Zjednoczonych Przyjaciół»”.

Bez znieczulenia
Wśród bohaterów indywidualnych są przede wszystkim kolejni przywódcy rewolucji. Oczywiście szczególne miejsce ma wśród nich Maksymilian Robespierre. Ale jest też rozdział poświęcony innemu ukochanemu dziecku rewolucji, zatytułowany nieprzypadkowo i prowokacyjnie Saint-Just faszystą?
Trzeba przyznać, że autorzy poszczególnych artykułów nie mają jakiejś nabożnej czci wobec świętych rewolucji, którymi się zajmują. Niezależnie od tego, czy jest nim La Fayette, Danton, Robespierre, czy też Napoleon Bonaparte. O księciu Filipie Orleańskim, który odegrał rolę kluczową, choć raczej niejawną, w pierwszej fazie rewolucji historyk pisze: „Związek z osobą księcia Orleanu byłby taki, że Ludwik Filip był Wielkim Mistrzem francuskiej loży masońskiej Wielki Wschód i od dwudziestu lat inwestował znaczne sumy w reorganizowanie lóż. Mariaż Filipa Orleańskiego i masonerii wynikał ze zbieżności ambicji pierwszego i celów drugiej. Wybór Orleańczyka jako narzędzia transformacji politycznych, do których dążyły loże, był spowodowany czynnikami obiektywnymi: potężną i liczną klientelą, jaka otaczała księcia ze względu na jego pozycję w królestwie, oraz jego ogromnym majątkiem, który naturalnie predestynował go do roli przywódcy siły, którą należało tylko zorganizować, nadając jej właściwy kierunek. Także charakter księcia sprzyjał temu projektowi. Jako próżny i powierzchowny światowiec, żywiący głęboką nienawiść do starszej gałęzi rodu, Filip Orleański musiał być niezastąpionym źródłem pieniędzy i skutecznym protektorem, o ile tylko dało mu się złudzenie, że to on jest szefem”.
Ta praca jednak nie ogranicza się do ujawnienia skrajnych manifestacji rewolucji, pokazuje jej źródła (zanegowanie historycznej suwerenności czy wiarę w możliwość mechanicznej przebudowy społecznej) i dalekie konsekwencje. Szczególnie ważne jest tu studium Stéphane’a Courtois, notabene redaktora głośnej Czarnej księgi komunizmu, na temat wpływu rewolucji francuskiej na wyobraźnię historyczną i działalność przywódców bolszewickich.
Właśnie dlatego Czarną księgę rewolucji francuskiej należy czytać razem z Czarną księgą komunizmu. W obu przypadkach próba zbudowania raju na ziemi skończyła się dla milionów ludzi koszmarnym piekłem.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki