Na drogowych piratów padł blady strach. Według nowych uregulowań przekroczenie dopuszczalnej prędkości w obszarze zabudowanym o więcej niż 50 km/h skutkuje odebraniem prawa jazdy na trzy miesiące. Ponowne wykroczenie w tym zakresie oznacza już pół roku bez „prawka”. Kolejne – brak uprawnień i powtórną konieczność zdania egzaminu. Maria Balcerzak, policjantka z Komendy Głównej Policji mówi, że tylko w pierwszym tygodniu od wejścia przepisu, prawo jazdy straciło 694 kierowców. – Najwięcej, bo aż 115 praw jazdy zatrzymała Komenda Stołeczna Policji. Rekordowo dużo uprawnień stracili też kierowcy w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Odpowiednio 72 i 69 – wylicza.
Bartłomiej Morzycki, prezes Zarządu Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego, uważa, że tak drastyczne przepisy zmuszą szczególnie kierowców zawodowych do zdjęcia nogi z gazu. W rozmowie z agencją Newseria Biznes doprecyzowuje, że chodzi głównie o kilkadziesiąt tysięcy kierowców komunikacji miejskiej, autobusów i flot służbowych. Dużo bardziej sceptyczny jest Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach Drogowych i Kolizjach Drogowych. Twierdzi on, że zamiast zabierać prawo jazdy, należałoby uspokoić ruch drogowy poprzez działania organizacyjne i poprawę infrastruktury.
Dane kontra życie
Zwolennicy nowelizacji związanej z surowszymi karami za prędkość przytaczają statystyki policyjne, które mówią, że to ona jest główną przyczyną wypadków. Z raportu Ruch Drogowy Komendy Głównej Policji za rok 2014 wynika, że piąta część z 35 tys. wypadków na drodze spowodowana była niedostosowaniem prędkości do warunków na niej panujących. Maria Balcerzak przytacza dane z trzech tygodni, w których funkcjonowały już nowe przepisy. Według wyliczeń Komendy Głównej Policji w tym czasie liczba wypadków drogowych zmalała z 617 do 516, a liczba zabitych z 50 do 36 osób. Na moje pytanie, czy zmiany te na trwałe zwiększą bezpieczeństwo, odpowiada jednak krótko: „To wróżenie z fusów”. Janusz Popiel zgadza się, że zaostrzyć przepisy trzeba, ale najpierw podejmując zupełnie inne działania. – Należy wyznaczyć główne ciągi komunikacyjne, gdzie w wielu przypadkach dopuszczalna prędkość powinna być podniesiona. Policja na tych odcinkach powinna postawić ograniczenia dopiero po realnej i rzetelnej analizie – przyznaje. Szef Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach Drogowych i Kolizjach Drogowych, który o poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego walczy już od wielu lat, przyznaje, że należy też urealnić określenie obszaru zabudowanego. – Nie może być tak, że stawiamy znak informujący o obszarze zabudowanym w miejscu, gdzie przez 5 km ciągnie się tylko las i pola – tłumaczy. Popiel optuje także za wprowadzeniem większej ilości skrzyżowań równorzędnych. – One wymuszają na kierowcach ostrożność, bo wtedy zawsze możemy się spodziewać kierowcy z prawej strony – przyznaje, dodając, że największa liczba tragicznych wypadków wynika właśnie z uderzeń bocznych.
Gdzie ich pomieścić?
Ministerstwo Sprawiedliwości – autor nowelizacji kodeksu drogowego – ostro wzięło się także za kierowców jeżdżących na podwójnym gazie. Od 17 maja ponad 0,5 promila alkoholu we krwi oznacza karę więzienia i zapłatę minimum 5 tys., a w kolejnym przypadku nawet 10 tys. zł grzywny. Nietrzeźwi kierowcy nie będą mogli też kierować samochodem przez okres od 3 do 15 lat. Raport policji za ubiegły rok podaje, że ponad 1800 pijanych kierowców na drodze pozbawiło życia 256 osób, raniąc kolejne 2313. Janusz Popiel przyznaje, że to jednak nie oni są głównymi sprawcami wypadków. Podaje, że na 15 mln 400 kontroli złapano 75 tys. nietrzeźwych. – Akcja zatrzymywania prawa jazdy za prędkość spowodowała spadek liczby pijanych kierowców aż o 25 proc. Stało się tak nie dlatego, że jest ich mniej, ale że działania policji skupiają się na przekraczających prędkość, a nietrzeźwi w większości tego nie robią – tłumaczy. Popiel uważa też, że zawieszanie uprawnień nietrzeźwym będzie skutkować zwiększeniem liczby kierowców jeżdżących bez uprawnień. Nowy kodeks drogowy jazdę bez uprawnień kwalifikuje już jako przestępstwo zagrożone dwoma latami więzienia. – W sytuacji, gdy kilkadziesiąt skazanych czeka na odbycie kary, takie przepisy to absurd, bo więzienia ich nie pomieszczą – mówi. Podkreśla też, że miesiąc osadzonego w więzieniu to koszt rzędu 2800 zł, pytając retorycznie, czy nas na to stać.
Profilaktyka zamiast blokad
Nowe przepisy drogowe skazanym za kierowanie na podwójnym gazie dają jednak możliwość powrotu za kierownicę. Dopiero jednak po 10 latach od cofnięcia uprawnień i samochodem z zamontowaną blokadą antyalkoholową, która uniemożliwiałaby uruchomienie auta, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierującego powietrzu przekraczałby 0,1 mg alkoholu w 1 dm3. Pomysł wydaje się trafiony. Przykład Norwegii, Szwecji, Holandii i Belgii – gdzie kierowcy jeździli z autolockiem – pokazuje jednak, że w praktyce jest on nieskuteczny. Janusz Popiel wśród przyczyn wymienia kłopoty z uruchomieniem silnika i wysoką, dochodzącą do 4 tys. zł za sztukę cenę. – Kłopoty z uruchomieniem silnika pojawiają się zimą, gdy temperatura jest zbyt niska. Wiele do życzenia pozostawia także montaż, który szczególnie w nowych autach zbyt mocno ingeruje w elektronikę – tłumaczy. Znamienne, że na stronach Komendy Głównej Policji w informacjach o nowych przepisach wiadomość o blokadzie się nie pojawia. Może warto wrócić do pomysłu stworzenia skutecznych programów profilaktycznych i rehabilitacyjnych dla tych, którzy z alkoholem mają problem, ale chcą się z niego leczyć. – To na to powinny iść środki z grzywien pochodzących od złapanych przez policję nietrzeźwych kierowców – zgadza się Janusz Popiel.
Szwajcarski prymus
Wcześniej piratom drogowym i pijanym kierowcom wojnę wypowiedziały też inne kraje europejskie. W Hiszpanii przekroczenie prędkości o 40 km/h w obszarze zabudowanym staje się przestępstwem. W Wielkiej Brytanii za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym można dostać 15 lat więzienia, a za jazdę z prędkością powyżej 100 mil/h lub na podwójnym gazie – zakaz prowadzenia pojazdów i konieczność zdawania nowego, znacznie trudniejszego i kosztowniejszego niż zwykle egzaminu. Najbardziej surowe kary mają jednak Szwajcarzy. Jak czytamy w opracowany przez Rolanda Wiederkehra, założyciela organizacji RoadCross raporcie „Via sicura” (Bezpieczna droga) piraci drogowi za rażące przekroczenie prędkości dostają drakońskie grzywny. W ekstremalnych przypadkach sięgają one nawet 360 dniówek, czyli bagatela milion franków szwajcarskich! Tzw. raserom konfiskowane są też prawa jazdy, w zależności od wykroczenia na okres od dwóch lat nawet do dożywocia. Sąd może orzec też o pozbawieniu wolności od roku do 4 lat oraz konfiskacie samochodu. Co ciekawe, nadmierną prędkość szwajcarska policja oblicza w sumach netto, po odjęciu od trzech (pomiar laserowy) do nawet 7 proc. (pomiar ręczny) zarejestrowanej prędkości. Przykład Helwetów pokazuje, że drakońskie kary są skuteczne. Trzeba jednak wcześniej urealnić stawiane ograniczenia, poprawić organizację ruchu oraz wciąż pozostawiającą wiele do życzenia infrastrukturę.
Wykres/tabelka:
Przekroczenie prędkości:
Wykroczenie - kara
Polska: o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym – odebranie prawa jazdy na 3 miesiące za pierwszym razem, na 6 miesięcy za drugim
Szwajcaria: o 40 km/h w strefie 30km/h, o 50 km/h w obszarze zabudowanym, o 60km/h przy ograniczeniu do 80 km/h oraz przy ograniczeniu do 120 km/h o 80 km/h – odebranie prawa jazdy na dwa lata za pierwszym razem, od 10 lat do dożywocia za drugim, możliwość konfiskaty samochodu
Ramka/wykres
Nadmierna prędkość
7,5 tys. z 35 tys. wypadków spowodowana była przez nadmierną prędkość
855 osób z 3202 zginęło w wypadkach przez nadmierną prędkość
10 205 osób z 45 545 odniosło rany w wypadkach przez nadmierną prędkość
Źródło: KGP, raport Ruch Drogowy 2014
Nietrzeźwi kierowcy aut
1,8 tys. z 35 tys. wypadków spowodowali nietrzeźwi kierowcy
255 osób z 3202, które zginęły na drogach, śmierć poniosło przez nietrzeźwych kierowców
2313 osób z 45 545 rannych odniosło obrażenia w wyniku wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców
Źródło: KGP, raport Ruch Drogowy 2014