Był uznawany za amanta, a przecież trudno o nim powiedzieć, że był przystojny. Uwodził kobiety, tymczasem do końca życia mieszkał z matką. Uwielbiał się śmiać i występować w komediach, ale jego bujne życie zakończyła tragiczna śmierć, której okoliczności długo pozostawały tajemnicze. Na odnalezionej fotografii zrobionej krótko przed śmiercią z trudem udaje się rozpoznać Eugeniusza Bodo, ikonę przedwojennej popkultury. Był gwiazdą polskiego kina i kabaretu, śpiewał piosenki, które natychmiast stawały się szlagierami pamiętanymi do dziś, jak na przykład Już taki jestem zimny drań czy Titina. Ale to nie jedyna jego twarz, był jeszcze Bodo-producent i Bodo-biznesmen, który potrafił na swojej popularności zarobić w branży rozrywkowej i dopiero co rodzącej się reklamie.
Król elegancji
Posiadał dwa paszporty: polski i szwajcarski, co ostatecznie stało się jego przekleństwem. Eugeniusz Bodo urodził się w grudniu 1899 r. prawdopodobnie w Genewie, ale możliwe, że w Łodzi. Naprawdę nazywał się Eugene Bogdan Junod, jego ojciec był z pochodzenia Szwajcarem, matka polską szlachcianką. Branżę rozrywkową znał od zawsze, bo jego ojciec prowadził w Łodzi teatry (między innymi jeden z pierwszych w Polsce kinoteatrów „Urania”). Mały Eugene razem z ojcem i jego objazdowym kinem podróżował po Rosji, a jako dziesięciolatek występował już w teatrze jako „kowboj Bodo – cudowne dziecko XX wieku”. Matka jednak musiała mieć inne plany odnośnie do jego przyszłości, skoro 17-letni Eugeniusz uciekł z domu i przyłączył się do trupy teatralnej „Apollo” w Poznaniu. Od 1918 r. mieszka już w Warszawie, grając początkowo w podrzędnych teatrach jako Junod. Pseudonim Bodo (od pierwszych sylab imion – swojego: Bogdan i matki: Dorota) przybrał na scenie Bagateli i wkrótce zaczął odnosić sukcesy. W filmie zadebiutował w 1925 r. i szybko stał się jednym z najlepiej zarabiających aktorów. Grywał nie tylko role komediowe i rewiowe, ale także bohaterów z marginesu, szemranych drabów. W ostatnim filmie, w jakim wystąpił, a który sam wyreżyserował, zagrał rolę dramatyczną, czarny charakter, który rujnuje życie wspólnikowi. Matka aktora w końcu pogodziła się z jego wyborem drogi życiowej, przeprowadziła się do Warszawy i zamieszkała z synem przy Marszałkowskiej. Bodo po ojcu odziedziczył żyłkę do interesów w branży rozrywkowej. Założył wytwórnię filmową, która zajmowała się produkcją. Na krótko przed wybuchem wojny za niezłą pensję udzielił swego nazwiska nazwie luksusowej restauracji na ulicy Foksal. Przedwojenna Warszawa uwielbiała plotkować na temat Eugeniusza Bodo. Był bogaty i elegancki (w 1936 r. zdobył tytuł króla elegancji), miał romanse z pięknymi kobietami, stolica aż huczała, kiedy przechadzał się pod rękę z tahitańską tancerką Reri. Po kilku miesiącach znudziła mu się, podobno przez niego popadła w alkoholizm. On z kolei przestał w ogóle pić od momentu tragicznego wypadku samochodowego, w którym zginął jego przyjaciel. Bodo, który siedział za kierownicą i był pod wpływem alkoholu, dostał wyrok w zawieszeniu. Zbierał namiętnie znaczki, uwielbiał swojego psa i wyszywał makatki.
Artysta zmarł ponad 70 lat temu. Był wielką gwiazdą międzywojennej kultury czy wręcz popkultury, a jednocześnie kimś w rodzaju „narodowego męczennika”, który podzielił los wielu Polaków zamęczonych w sowieckich łagrach.
Sowiecki więzień
Wojna wybuchła, kiedy Bodo był u szczytu kariery. Jak wielu innych artystów uciekł na wschód, do Lwowa, gdzie grywał w teatrzykach. Śpiewał w zespole muzycznym, wyjeżdżał na tournée po sowieckiej Rosji. Planował emigrację do Stanów Zjednoczonych, w czym miał mu pomóc szwajcarski paszport. Stało się jednak inaczej. Przez wiele powojennych lat nikt nie wiedział, gdzie przepadł Eugeniusz Bodo. Oficjalna wersja mówiła, że w 1943 r. został zabity we Lwowie przez Niemców. Własne śledztwo prowadził znany z propagowania kina przedwojennego Stanisław Janicki, ale rewelacje, do których dotarł, mógł ujawnić dopiero po 1989 r. Dzisiaj wiadomo więcej: Bodo został aresztowany w 1941 r. przez NKWD jako cudzoziemiec podejrzany o szpiegostwo. Dwa lata był więziony w Moskwie, w 1943 zmarł z wycieńczenia podczas transportu do jednego z łagrów. Materiały na temat aktora zaginęły z archiwów IPN, ale zachowały się informacje w rosyjskim Czerwonym Krzyżu. To stamtąd pochodzi dokument śmierci i wstrząsająca fotografia aktora. Zachowały się przede wszystkim protokoły z przesłuchań opublikowane w biograficznej książce wydanej kilka lat temu. Ich lektura jest bardzo przejmująca, bo Bodo ciągle wierzy, że będzie żył, że szybko wyjaśni się pomyłka i zostanie wypuszczony.
Serial zatytułowany Bodo ma wszystkie zadatki na świetną produkcję. Zdjęcia rozpoczęły się 26 maja, a rolę tytułową wcieli się dwóch aktorów: Antoni Królikowski i Tomasz Schuchardt. Kilkunastoodcinkowy serial ma mieć swoją premierę wiosną przyszłego roku.