Coraz częściej mam okazję rozmawiać z mamami posyłającymi dzieci na zajęcia dodatkowe, o których mi się nawet nie śniło. Zajęcia wspomagające zidentyfikowanie i rozwój inteligencji wielorakich według koncepcji Gardnera, specjalne metody nauki uwzględniające dominujący styl nauki (kinestetyczny, wizualny, słuchowy), zadania ukierunkowane na wykorzystanie potencjału prawej półkuli mózgu... Być może trafiam na wyjątkowe panie, jednak widzę, że sporo przedszkoli i szkół prywatnych reklamuje się, oferując tego typu atrakcje.
Oferty o wątpliwych podstawach naukowych
Jednym z najbardziej rozpowszechnionych mitów jest koncepcja inteligencji wielorakich Howarda Gardnera, zakładająca, że istnieją różne rodzaje inteligencji: matematyczna, językowa, przyrodnicza itp. Gardner doradzał, by dostosowywać metody i program nauczania do specyficznej inteligencji dziecka. Teoria ta okazała się bardzo przemawiać do wyobraźni rodziców – „mój synek nie powinien tyle się uczyć matematyki, on przecież ma rozwiniętą inteligencję językową, więc nauczyciele nie powinni się go czepiać”. Koncepcja ta została obalona. Profesor neuropsychologii John Geake zwraca uwagę, że badania mózgu zaprzeczają istnieniu inteligencji wielorakich. Jest tylko jedna inteligencja, związana z konkretnym ośrodkiem w płacie czołowym mózgu, którą wykorzystujemy przy różnego typu zadaniach – językowych, muzycznych, logicznych itp.
Jeżeli jakaś szkoła zapewnia o stosowaniu metodologii nauczania opartej na koncepcji inteligencji wielorakich, można w ciemno zakładać, że będzie tam dużo zabawy, mało rzeczywistej nauki.
Inny mit zakłada, że kreatywność jest funkcją związaną z prawą półkulą mózgu. W rezultacie pojawiają się zajęcia oferujące walkę z dominacją lewej, racjonalnej i sztywnej półkuli, a pobudzające aktywność i rozwój półkuli prawej.
Także to założenie zostało obalone przez neuropsychologię. Kreatywność jest zdolnością zbyt rozbudowaną, by była związane z konkretną częścią mózgu. Co więcej – praktycznie każde zadanie wymagające wysiłku umysłowego angażuje jednocześnie i lewą, i prawą półkulę. Stąd zajęcia oferujące „pobudzanie prawej, kreatywnej części mózgu” należy także traktować z przymrużeniem oka.
Gimnastyka mózgu nie istnieje
Kolejnym mitem są ćwiczenia fizyczne ukierunkowane na rozwój inteligencji nazywane „gimnastyką mózgu” Paula Dennisona. Nawet twórca tej metody przyznaje, że część ćwiczeń jest oparta na pewnych intuicjach. Założenia programu zostały przeanalizowane przez neurobiologów i neuropsychologów. Jak się okazuje, nie mają one podstaw naukowych, a niektóre są wręcz absurdalne. Jest nim na przykład założenie, że ćwiczenia te pomagają w aktywacji niewykorzystywanych do tej pory i niedostępnych części mózgu. Prof. Beth Losiewicz opisuje to następująco: „Nie istnieją dowody naukowe, że jakakolwiek część mózgu jest «niewykorzystywana». Nawet gdy odpoczywamy, mózg pracuje. Nie potrzebujemy do tego gimnastyki mózgu, to dzieje się naturalnie”. Badania naukowe potwierdzają, że ćwiczenia fizyczne mogą sprzyjać na przykład poprawie koncentracji uwagi. Bieganie po podwórku, granie w piłkę i inne przyjemne dla dzieci zabawy fizyczne, które same instynktownie wymyślają, są jednak nie tylko bardziej naturalne, ale zdecydowanie tańsze.
Co sprzyja nauce?
Mam twardą zasadę sprawdzania podstaw naukowych różnych rewelacji dotyczących wspomagania rozwoju dzieci. Dlatego czytam oryginały badań (o ile są dostępne po polsku lub angielsku). Bardzo przydatne badanie zostało przeprowadzone w roku 2005 przez Rachel Seabrook i kilku innych naukowców. Badacze potwierdzili eksperymentalnie znaną właściwie od dawna zasadę, że nauka w krótkich blokach tematycznych, z częstymi przerwami jest bardziej efektywna od długotrwałego siedzenia nad jednym zagadnieniem. Chodzi w tym także o powtarzanie wyuczonego już materiału. Badanie przeprowadzano na sześciolatkach. Proponowano im w czasie dnia trzy krótkie, kilkuminutowe sesje nauki czytania. Okazało się, że dzieci te nauczyły się czytać szybciej niż grupa kontrolna, w której nauka czytania składała się z jednej, dłuższej sesji. Miałam okazję zaobserwować to też na moich dzieciach, które chodząc do przedszkola Aniołów Stróżów w Poznaniu, miały lekcje religii codziennie... po piętnaście minut. Okazało się, że dzięki temu ich wiedza religijna jest zdecydowanie lepsza niż dzieci znajomych z innych przedszkoli, gdzie nauka religii odbywała się w klasycznych, czterdziestopięciominutowych lekcjach.
Wiedzę tę możemy wykorzystywać w domu, gdy dzieci odrabiają zadanie domowe. Zamiast siedzieć godzinę nad matematyką, mogą porozwiązywać zadania przez piętnaście minut, zrobić przerwę, zająć się rysunkiem na plastykę, a potem wrócić do kolejnego zadania matematycznego.
Badania naukowe potwierdzają też występowanie zjawiska inkubacji – to znaczy tego, że gdy po nauce zrobimy dłuższą przerwę, a potem próbujemy przypomnieć sobie to, czego się nauczyliśmy, pamiętamy to lepiej niż bezpośrednio po zakończeniu nauki.
Oznacza to, że gdy dziecko ma się czegoś nauczyć na pamięć, lepiej, by zrobiło to od razu (np. w dniu, w którym zostało to zadane) i powtórzyło po kilku dniach. Uczenie się na ostatnią chwilę jest mało efektywne. Ostatnie z zaleceń o naukowych podstawach dotyczy pomagania dziecku w rozwiązywaniu zadań. Okazuje się, że o wiele efektywniejsze jest podpowiedzenie dziecku potrzebnych informacji i pozostawienie mu samodzielnego wyciągnięcia wniosków czy znalezienia rozwiązania niż przedstawienie już gotowego.
Konieczny sen i zdrowy tryb życia
Inne rzeczy, które rzeczywiście są niezbędne do efektywnej nauki, to prawidłowe odżywianie, wystarczająca adekwatna do wieku ilość snu oraz spokojne, pozbawione czynników rozpraszających uwagę (hałas, telewizja itp.) miejsce do nauki. Zdaję sobie sprawę, że to podstawy. Chcielibyśmy dla dzieci więcej. Badania naukowe potwierdzają, że rozwojowi intelektualnemu sprzyja nauka gry na instrumencie muzycznym. Inna rzecz, w którą warto zainwestować to klocki, puzzle, zagadki. Istnieje kilka badań pokazujących, że zabawa klockami rozwija wiele umiejętności – wyobraźnię przestrzenną, kreatywność, umiejętności werbalne (gdy mały budowniczy omawia swoje plany z innymi osobami) oraz społeczne (gdy dziecko budując, musi współpracować z innymi ludźmi). Bawmy się zatem z dziećmi klockami i puzzlami, chodźmy z nimi na sanki czy lodowisko. Robienie czegoś fajnego z rodzicami może, jak się okazuje, bardziej im pomóc w rozwoju zdolności nauki niż specjalistyczne zajęcia prowadzone przez fachowców.