Logo Przewdonik Katolicki

Między ofiarą a opłatą

Ks. Artur Stopka
Fot.

Ten wątek media podchwyciły natychmiast. Nie proście wiernych o pieniądze za sakramenty powiedział papież Franciszek do księży, a słowa te w internecie nakręciły dyskusję, ile, gdzie i za co trzeba zapłacić w parafii. A jak jest naprawdę?

Ten wątek media podchwyciły natychmiast. Nie proście wiernych o pieniądze za sakramenty – powiedział papież Franciszek do księży, a słowa te w internecie nakręciły dyskusję, ile, gdzie i  za co trzeba zapłacić w parafii. A jak jest naprawdę?

„Jeżeli kiedykolwiek próbowałeś załatwić coś w parafii, pewnie pamiętasz krępujący moment, kiedy trzeba było zapłacić księdzu. Bo za ślub, pogrzeb, chrzest czy nawet wystawienie zaświadczenia często należy się «co łaska»”– tak zaczyna się tekst na jednym z  portali internetowych, na którym zachęca się wiernych do podania, ile „dali w ofierze”, a raczej ile musieli dać. Księża czytający zawarte tam wypowiedzi tylko się irytują. Chciałbym mieć choć ułamek tych sum, które tam podają – mówi niejeden.

Co powiedział Franciszek?

Przekaz jest fragmentaryczny, jako że spotkanie biskupa Rzymu Franciszka z duchowieństwem diecezji rzymskiej, które odbyło się w połowie września w katedrze Wiecznego Miasta, czyli bazylice św. Jana na Lateranie, miało miejsce za zamkniętymi drzwiami. Radio Watykańskie w obszernej relacji potwierdziło, że była mowa o pieniądzach w związku z udzielaniem sakramentów. „Z charakterystycznym dla siebie zacięciem duszpasterskim Franciszek mówił też o konieczności wychodzenia z Ewangelią na peryferie; apelował o «duszpasterskie nawrócenie». Z mocą przypomniał, że parafia musi być miejscem otwartym, przyjaznym ludziom, a nie tylko punktem, gdzie domagamy się pieniędzy za sakramenty” – można przeczytać na stronach internetowych Radio Vaticana.

Tam również opisano podany przez papieża przykład: „Pewien ksiądz, nienależący zresztą do mojej diecezji, mówił mi: «Ja nie każę za nic płacić, nawet za intencje mszalne – mówił dalej papież. – Mam puszkę i ludzie w niej zostawiają, ile chcą. Mimo to prawie podwoiło się to, co otrzymywałem wcześniej!» Dzieje się tak, ponieważ ludzie są hojni, a Pan Bóg takim rzeczom błogosławi!”. Inne media podają, że Franciszek mówił: „Jeśli ludzie widzą interes ekonomiczny, oddalają się od Kościoła” i dotykał bardzo szczegółowych sytuacji: „Często zdarza się, że ten, kto przychodzi prosić o sakrament, otrzymuje formularz, a nawet gorzej, proszony jest o pieniądze. Tak nie powinno być”. W Polsce wokół tych przekazów rozgorzała ogromna dyskusja o pieniądzach, sakramentach i sakramentaliach. Raz po raz padały słowa „opłata, cena, cennik”. Cytowano oburzonych zbyt wysokimi sumami, jakich od kogoś zażądano w tej czy innej parafii. Zaczęły się mnożyć w mediach wielocyfrowe kwoty. Z drugiej strony publikowano głosy duchownych, które można streścić sformułowaniem „Musimy przecież z czegoś żyć”. Jednym słowem konflikt na całej linii.

Otwarty rachunek

Kwestia pieniędzy, w tym utrzymania głosiciela Ewangelii, we wspólnocie Kościoła od początków była poruszana w sposób otwarty. Poruszał ją kilkakrotnie św. Paweł w swych listach. Zwykle sam zarabiał na zaspokojenie swoich potrzeb, jednak nie krył, że jego zdaniem ten, kto podejmuje działalność apostolską ma prawo do utrzymania przez wspólnotę. Jednak i jemu zdarzało się przyjmować wsparcie od tych, którym głosił Chrystusa. W Liście do Filipian czytamy: „Bardzo się ucieszyłem w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku. Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku [głoszenia] Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie prowadził ze mną otwartego rachunku przychodu i rozchodu, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby. Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro” (Flp 4, 10–17).  Nigdzie jednak w Piśmie Świętym nie znajdziemy akceptacji dla handlowego podejścia do posługi apostolskiej. Wręcz przeciwnie. W Dziejach Apostolskich znajdujemy zdecydowane potępienie pewnego Szymona, który chciał od apostołów kupić władzę przekazywania Ducha Świętego. „Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą – odpowiedział  mu Piotr – gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze” (Dz 8, 20).

Łaska nie na sprzedaż

Także później wielokrotnie podkreślano w Kościele, że ani łaska, ani sakramenty, ani kapłańska posługa nie są na sprzedaż i nie mogą być kupowane. Między innymi Katarzyna ze Sieny, która żyła w XIV stuleciu, w swym fundamentalnym dziele Dialog o Bożej Opatrzności stwierdziła: „Chcę, aby kapłani byli szczodrzy, a nie skąpi, aby nie sprzedawali, z chciwości i skąpstwa, mojej łaski Ducha Świętego. Nie wolno im tego czynić i nie chcę, aby to czynili”. Stanowisko Kościoła katolickiego jest zdecydowane: tym, co święte, nie wolno handlować. Nie może więc być mowy o jakichkolwiek cennikach, taryfikatorach, górnych czy dolnych granicach opłat itp. Kościół to nie jest firma usługowa, a ksiądz nie jest usługodawcą. Jest ogromna różnica między zapłatą za towar czy usługę, a składaniem ofiary przy okazji przyjmowania sakramentów czy korzystania z kapłańskiej posługi. W Kodeksie Prawa Kanonicznego czytamy w księdze zatytułowanej Uświęcające zdanie Kościoła: „Zgodnie z uznanym zwyczajem Kościoła, każdy kapłan celebrujący lub koncelebrujący Mszę św. może przyjąć ofiarę złożoną, aby odprawił Mszę św. w określonej intencji. Usilnie zaleca się kapłanom, ażeby także nie otrzymawszy ofiary, odprawiali Mszę św. w intencji wiernych, zwłaszcza ubogich” (kan. 945).  Kościelne prawo wyjaśnia też krótko i precyzyjnie, jaki jest sens i cel składanych ofiar: „Wierni składający ofiarę, aby w ich intencji była odprawiona Msza św., przyczyniają się do dobra Kościoła oraz uczestniczą przez tę ofiarę w jego trosce o utrzymanie szafarzy i dzieł” (kan. 946). Przypomina też stanowczo: „Od ofiar mszalnych należy bezwzględnie usuwać wszelkie pozory transakcji lub handlu” (kan. 947). To przypomnienie dotyczy nie tylko księży. Dotyczy ono również tych, którzy przychodzą prosić o odprawienie Mszy św. w konkretnej intencji. Ten sposób myślenia dotyczy też innych sakramentów i posług udzielanych w Kościele. Na przykład w dokumentach Synodu Archidiecezji Poznańskiej, który odbywał się w latach 2004–2008, czytamy: „Przy okazji udzielania sakramentów św. można przyjmować dobrowolne ofiary. Nie wolno jednak odmówić udzielenia sakramentów świętych tym, którzy z racji ubóstwa nie mogą złożyć ofiary”. A na przykład w związku z sakramentem małżeństwa synod stwierdził: „Duszpasterze z racji swojej posługi mogą przyjmować od nowożeńców dobrowolną ofiarę. Nie mogą jednak jej żądać, określać wysokości ani uzależniać od niej oprawy zewnętrznej posługi sakramentalnej”.

Dziwne sumy z internetu

Skoro nie wolno nie tylko stosować jakichkolwiek cenników przy udzielaniu sakramentów i posług w Kościele, ale również nie powinny istnieć jakiekolwiek taryfikatory składanych przez wiernych ofiar, to skąd mają oni wiedzieć, jaką sumę ofiarować? Jedno z najczęstszych pytań padających przy takiej okazji, brzmi: „A ile dają inni?”. Ten temat pojawia się nie tylko w parafialnych kancelariach, ale również w niejednej rozmowie dotyczącej wydarzeń związanych z życiem religijnym. Wbrew pozorom zazwyczaj chodzi w nich nie o ustalenie „ceny” sakramentu czy sakramentalium, ale o znalezienie kwoty, która byłaby godnym wyrazem z jednej strony szacunku i czci dla uzyskanej posługi, z drugiej, zrozumienia potrzeb Kościoła w sferze materialnej i własnej odpowiedzialności w tej dziedzinie. W dobie internetu tego typu rozmowy i dyskusje w sposób oczywisty znalazły swe odbicie w globalnej sieci. I tu dotykamy istoty problemu. Ilość przekłamanych i nieprawdziwych informacji zamieszczanych w sieci na temat wysokości opłat za udzielanie sakramentów jest bardzo duża i bardzo dla wielu kapłanów krzywdząca. Obraz, jaki wyłania się z tych wpisów jest smutny – pazerni kapłani zarabiają krocie, zmuszając wiernych do słonych opłat. Tak przecież nie jest, ale trudno z tymi informacjami polemizować, bo publikowane są one przecież anonimowo, a każdy może wpisać dowolną kwotę, nawet najbardziej absurdalnie wysoką. Nikt nie weryfikuje prawdziwości tych danych.

W 2011 r. powstały w Polsce dwa serwisy zajmujące się tą kwestią: colaska.pl oraz colaska.info. Pragnący zachować anonimowość założyciel pierwszego z nich deklarował dwa lata temu w mediach: „Po cichu liczyłem na to, że jeśli takie miejsce powstanie, Kościół weźmie sobie do serca krytykę sposobu jego finansowania, podnoszoną w Polsce coraz częściej i coraz głośniej. I że jakoś na nią odpowie”. Jeden z pomysłodawców tego serwisu mówił również: „Nie jesteśmy związani z Kościołem. Zależy nam na uświadomieniu w większości wierzącemu społeczeństwu, za co tak naprawdę płacimy i na co idą pieniądze ofiarowywane księdzu. Chcielibyśmy również, aby Kościół spojrzał na przyczyny coraz większej ateizacji społeczeństwa”. Inne podejście prezentuje Grzegorz Świderski, twórca strony colaska.info, który wyjaśniał: „Chodziło o stworzenie otwartej bazy danych, dzięki której z informacją o zwyczajach w danej parafii można będzie zapoznać się jeszcze przed przestąpieniem progu kancelarii parafialnej”. Tymczasem w obu tych serwisach aż roi się od zawyżonych kwot, których nikt nie prostuje.

Kapłani jak artyści

Zamieszczane w obydwu serwisach dane pochodzą od internautów. Aby mogły być traktowane jako rzetelne źródło informacji, przydałaby się po prostu ich systematyczna weryfikacja. O potrzebie ostrożności w traktowaniu mediów jako źródła wiedzy na temat wysokości ofiar składanych przy okazji posług kościelnych świadczy choćby przykład sprzed niewielu dni. Diecezja płocka opublikowała sprostowanie wiadomości podanej w publicznej telewizji. Elżbieta Grzybowiska, rzecznik prasowa Kurii Diecezjalnej Płockiej, napisała: „W środę 18 września 2013 r. w głównym wydaniu «Wiadomości» TVP1 wyemitowano materiał dotyczący wysokości ofiar pobieranych w parafii Lipowiec Kościelny w diecezji płockiej za udzielenie sakramentu małżeństwa.  Niniejszym wyjaśniam, że podana tam informacja jest nieprawdziwa. Wynikało z niej, że ofiara za udzielenie ślubu wynosi 1800 zł. Informuję, że w parafii Lipowiec Kościelny ofiara składana księdzu przy okazji ślubu wynosi 500 zł. Dla pełniejszego obrazu dodam, że osoby pracujące w parafii – kościelny i organista, otrzymują zwyczajowo od narzeczonych po 250 zł. Jednocześnie podkreślam, że w przypadku, gdy narzeczonych nie stać na złożenie ofiary, ksiądz proboszcz parafii Lipowiec Kościelny udziela ślubu bez żadnych opłat”. Takie sprostowanie zamieścić zapewne by mogła niejedna parafia opisana na ww. portalach. Przy okazji medialnej wrzawy wokół wypowiedzi Franciszka skierowanej do księży diecezji rzymskiej jeden z polskich twórców stwierdził, że u nas z księżmi, jest jak z artystami. Powszechnie uważa się, że powinni pracować za darmo. „Czemu? Bo zaspokajają potrzeby duchowe... a duchowe jest za darmo! Chrzciny ważna rzecz, podniosła, ale ksiądz ma za darmo chrzcić, bo wiadomo, od Boga daje, nie swoje”.

W obowiązującej aktualnie wersji przykazań kościelnych jest mowa o tym, że „Wierni są zobowiązani dbać o potrzeby Kościoła”. Ważne, aby rozumieli, że obowiązek ten wypełniają nie przez wnoszenie jakichkolwiek opłat, lecz przez dobrowolne składanie ofiar. Tylko tyle i aż tyle.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki