„…resztę oddaj Bogu”
Gdy zaraz po wyborze na papieża bł. Jan Paweł II, łamiąc uświęcony tradycją zwyczaj, opuścił Watykan i udał się do Polikliniki Gemmelli, by odwiedzić swego ciężko chorego przyjaciela, cały świat poznał imię bp. Andrzeja Marii Deskura.
Tymczasem właśnie wtedy, trwająca od roku 1945, tj. od czasów seminarium w Krakowie przyjaźń Wojtyły i Deskura, znalazła się w dramatycznym momencie. Podczas gdy jeden z nich został pierwszym w historii papieżem Polakiem, drugi przez paraliż do końca życia został przykuty do wózka inwalidzkiego.
Boży głos
Andrzej Deskur urodził się 29 lutego 1924 r. w Sancygniowie w powiecie pińczowskim. Pierwszy etap życia upłynął mu w atmosferze dworu, w jakim mieszkała jego rodzina. Na zachowanych zdjęciach można zobaczyć Andrzeja i jego rodzeństwo na przejażdżce konnej, na spacerze w parku lub na schodach domu. Tę atmosferę zniszczyła II wojna światowa. Podczas okupacji niemieckiej dwór w Sancygniowie stał się ośrodkiem działań konspiracyjnych Armii Krajowej. Kard. Deskur tak wspominał po latach tamte wydarzenia: „Wiem z opowiadań, że moja Matka modliła się zawsze o powołanie kapłańskie w naszej rodzinie. W 1935 r., jako jedenastoletni chłopiec, uczestniczyłem w uroczystości święceń kapłańskich i Mszy św. prymicyjnej młodego księdza pochodzącego ze wsi Wolica. Bardzo przeżyłem tę uroczystość. We wrześniu następnego roku (1936) spędziłem całą noc na modlitwie i wtedy po raz pierwszy usłyszałem głos Boży wzywający mnie do kapłaństwa. Miałem wówczas 12 lat”.
Nadejście „nowej Polski” oznaczało dla całej rodziny nakaz opuszczenia domu rodzinnego i przeniesienia się do mieszkania w Krakowie. Tam Andrzej, student prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, zaangażował się w działalność „Bratniaka”, organizacji studenckiej, której prezesem był Karol Wojtyła. To on umówił Andrzeja na spotkanie z ówczesnym rektorem seminarium. Wśród 12 przyjętych na ten sam kurs był także Franciszek Macharski.
Młody kleryk Deskur otrzymał tonsurę podczas tej samej Mszy św., podczas której święcenia kapłańskie przyjął ks. Wojtyła. Po latach kard. Deskur wspominał, że już w seminarium był przekonany, że Wojtyła miał dar modlitwy wlanej. Gdy się modlił w kaplicy, był tam obecny ciałem, ale jego dusza gdzieś uchodziła.
Kard. Sapieha postanowił jeszcze przed święceniami kapłańskimi Andrzeja Deskura wysłać go na studia do szwajcarskiego Fryburga. Tam w 1950 r. otrzymał tytuł doktora teologii, a w 1952 doktora nauk społecznych. W międzyczasie, 20 sierpnia 1950 r., przyjął święcenia kapłańskie we Francji w Saint-Bonnet-les-Oules, w której to miejscowości znajduje się posiadłość francuskiej gałęzi rodziny Descour.
Watykańska służba
W 1952 r. Pius XII powołał młodego ks. Deskura do pracy w Stolicy Apostolskiej najpierw w Sekretariacie Stanu, a następnie w nowo tworzonej Papieskiej Radzie ds. Środków Społecznego Przekazu. Ks. Deskur organizował działalność Rady, będąc jej podsekretarzem, potem sekretarzem, a od 1973 r. – przewodniczącym. Do największych osiągnięć tej Rady należało zorganizowanie Radia Veritas, które z terenu Filipin nadaje audycje katolickie na całe Chiny.
Ks. Deskur był też aktywnym uczestnikiem Soboru Watykańskiego II, wnosząc znaczący wkład w przygotowanie soborowego dekretu Inter mirifica. W jego mieszkaniu odbywały się także obrady zespołu, który pod kierunkiem kard. Wojtyły pracował nad soborową konstytucją Gaudium et spes. Gdy na zakończenie soboru papież Paweł VI pod konfesją Bazyliki św. Piotra odprawiał Mszę św. koncelebrowaną z 24 uczestnikami soboru, wśród nich znalazł się także ks. Deskur.
Ciągle mało znanym, choć niezmiernie brzemiennym w skutki dla Kościoła w Polsce był udział ks. prałata Deskura w delikatnych negocjacjach pomiędzy Stolicą Apostolską a komunistycznymi władzami PRL. Razem z abp. Casarolim odbyli trzy podróże do Polski w latach 1966, 1967 i 1974.
W czerwcu 1974 r. ks. Deskur otrzymał w Bazylice św. Piotra sakrę biskupią z rąk Ojca Świętego Pawła VI.
*
Moje pierwsze spotkanie z kard. Deskurem miało miejsce w 1980 r. Przedtem słyszałem, że w mojej rodzinie jest pochodzący z Krakowa biskup. Gdy przyjechałem do Rzymu, Ksiądz Kardynał podczas pierwszej rozmowy zapytał mnie nagle, czy nie myślałem o kapłaństwie. Miał tę przedziwną intuicję, która nakazywała mu „łowić powołania” dla Chrystusa.
Później, w czasie studiów doktoranckich, byłem częstym gościem w domu Kardynała. Przez trzy lata w jego kaplicy domowej co niedziela koncelebrowaliśmy Mszę św., podczas której na jego prośbę mówiłem kazania. Po Mszy długo rozmawialiśmy. Miałem wówczas możliwość poznania niezwykłej umiejętności podejmowania gości bez względu na to, czy byli to kardynałowie, ministrowie czy zwykli młodzi jak ja kapłani.
Poznałem głęboką maryjność, umiłowanie Kościoła, któremu służył przez 61 lat i wielką skromność, a jednocześnie poczucie humoru, jakie go charakteryzowały. Przykuty do wózka inwalidzkiego przez ponad trzydzieści lat na pytanie, jak się czuje, nieodmiennie żartował: „Jak Koloseum – stara ruina chętnie odwiedzana”. A gdy zostawaliśmy sami i pytałem, czy go boli, odpowiadał poważnie: „Boli i ma boleć”. Tak rozumiał i wypełniał słowa Jana Pawła II, który w 1985 r., mianując go kardynałem, powiedział: „Jestem z nim szczególnie związany jeszcze od czasów studenckich, od czasów «bratniackich» na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem przez seminarium duchowne, przez lata kapłańskie, przez wiele spotkań w Rzymie, w szczególności przez to ostatnie spotkanie, które miało miejsce tuż przed konklawe. Wtedy to Opatrzność Boża dotknęła księdza biskupa Andrzeja Deskura tym ciężkim kalectwem, które nosi w sobie do dzisiaj. Wśród wszystkich kardynałów dzisiaj kreowanych on jeden był inwalidą na wózku. Wnosi do tego Kolegium szczególne znamię, znamię cierpienia. Znamię cierpienia, które jest ofiarą. Nie znamy dróg Bożych, nie znamy tajemnic Bożych, ale trudno mi osobiście oprzeć się przeświadczeniu, że ta ofiara księdza arcybiskupa, od dzisiaj kardynała Andrzeja, pozostawała w związku z konklawe, które odbyło się w połowie października 1978 roku” („Osservatore Romano”, wyd. polskie n. 4/51985, s. 27).
Relacja między Księdzem Kardynałem a Janem Pawłem II była rzeczywiście wyjątkowa. Jej wyrazem był nie tylko fakt, że Ojciec Święty w 1985 r. podniósł bp. Deskura do godności kardynalskiej. Szczególnie ujmujące było to, że przez wszystkie lata pontyfikatu Ksiądz Kardynał był co niedziela zapraszany na obiad do Ojca Świętego. Jan Paweł II odwiedzał z kolei swojego przyjaciela w jego domu w dniu imienin, upewniając go o trwającej wciąż przyjaźni.
Ksiądz Kardynał opowiadał, że nad drzwiami dworu w Sancygniowie znajdowało się hasło w języku francuskim Fais ce que dois, advienne que pourra!, Tłumaczył je w sposób wolny: „Rób co powinieneś, a resztę oddaj Bogu”. Dla Księdza Kardynała Andrzeja Marii Deskura było to wezwanie do dobrego działania. Najpierw do zdobycia wykształcenia, a potem do utrzymania się na najwyższym poziomie w swoim stanie i zawodzie. Wyjaśnił, że rozumie przez to także utrzymanie się na najwyższym poziomie moralnym, co jest możliwe jedynie przez współdziałanie z łaską Bożą. W uznaniu zasług dla Kościoła i Ojczyzny 12 października 2006 r. został w Watykanie odznaczony Orderem Orła Białego.
Przed kilkoma dniami dowiedziałem się, że 1 maja tego roku, w chwilę po tym, gdy Benedykt XVI ogłosił na Placu św. Piotra swojego poprzednika błogosławionym, do pustej bazyliki przyjechał kard. Deskur. Jako pierwszy modlił się przy trumnie błogosławionego Jana Pawła II. To było ostatnie ich spotkanie tu, na ziemi. Teraz obaj są już w Domu Ojca.
27 września o godz. 18:30 w kościele pw. św. Jana Jerozolimskiego za Murami w Poznaniu nad Maltą zostanie odprawiona Msza św. za śp. Księdza Kardynała Andrzeja Marię.