Logo Przewdonik Katolicki

Nowych ludzi plemię

Ks. Krzysztof Różański
Fot.

Obradująca w Warszawie Konferencja Episkopatu Polski ogłosiła wprowadzenie okresu propedeutycznego w naszych seminariach. Oznacza to, że przed rozpoczęciem właściwej drogi ku kapłaństwu, kandydat będzie uprzednio odbywał rodzaj nowicjatu.

Obradująca w Warszawie Konferencja Episkopatu Polski ogłosiła wprowadzenie okresu  propedeutycznego w naszych seminariach. Oznacza to, że przed rozpoczęciem właściwej drogi ku kapłaństwu, kandydat będzie uprzednio odbywał rodzaj nowicjatu.

 

Decyzja to z dawna wyczekiwana. Dlaczego? Czy naprawdę niewystarczający okazał się dotychczasowy sposób i czas formacji? Jako seminaryjny wychowawca zaświadczyć mogę, że dotychczasowy model formacyjny naprawdę nie wystarcza.

 

Gdy za pontyfikatu papieża Piusa IV w 1563 roku uchwalono trydencki nakaz tworzenia seminariów duchownych dla kształcenia duchowieństwa, sytuacja Kościoła była zdecydowanie trudniejsza, niż dzisiaj. Utrwalał się wówczas rozłam w zachodnim chrześcijaństwie, zapoczątkowany przez wystąpienia reformatorów. Jedną z przyczyn takiego stanu Kościoła był dość kiepski poziom duchowy i intelektualny ówczesnych księży. Ojcowie soborowi zaryzykowali wówczas, zdając się na geniusz ducha św. Karola Boromeusza i innych pasterzy, poszukujących dróg rozwiązania panującego zamętu. Trydencki model formacji sprawdził się i przetrwał do dziś. Co więc takiego się dzieje, że trzeba szukać nowych dróg kształtowania pasterzy kościelnej wspólnoty?

 

Wiek młodzieńczy

Do seminariów zgłaszają się młodzi ludzie w znacznym stopniu już ukształtowani. Jeśli w wieku XVI dolną granicą wieku było lat 12, to dziś dolną granicę wiekową wyznacza wiek maturalny, a więc są to młodzieńcy najmniej 19 letni. W ostatnich latach obserwujemy stopniowe „starzenie się” kleryków – kandydaci przychodzący do seminariów coraz częściej mają za sobą większe życiowe doświadczenie (studia, praca, emigracja zarobkowa). Ponieważ trudno utrzymać dziś twierdzenie, że żyjemy w cywilizacji chrześcijańskiej, nasi klerycy przynoszą ze sobą także nieewangeliczne wzorce zachowań, zgodnie ze standardami świata. 

Już w Trydencie nauczano, że „wiek młodzieńczy, jeżeli nie będzie właściwie uformowany, skłonny jest do postępowania za przyjemnościami świata, a gdy od wczesnych lat nie będzie kształtowany w pobożności i w religii, zanim skłonność do wad nie opanuje całego człowieka, to nigdy nie będzie mógł doskonale wytrwać w karności kościelnej bez największej i niemal wyjątkowej pomocy Boga wszechmogącego”. Jeśli więc współcześni nam młodzieńcy, gotowi pójść za wezwaniem Pana, nauczyli się już wcześniej funkcjonowania w społeczeństwie według kryteriów cywilizacji (kariera, użyteczność, pragmatyka, przyjemność…), to droga do przywrócenia im ewangelicznego systemu wartościowania z konieczności nie może być krótka ani też łatwa.

 

Spragnieni miłości

Obiegową maksymą stały się już słowa Jana Pawła II, że „człowiek nie może żyć bez miłości”. Wyrażają one prawdę ludzkiego istnienia. Zdolność do przyjęcia miłości darowanej i odwzajemnienia jej to cecha typowo ludzka. Wielu ludziom wydaje się, że kupić można wszystko, także miłość. Próby kupowania sobie miłości prowadzą jednak jedynie do rozczarowania.  

Klerycy poszukują miłości jak każdy człowiek. Są wrażliwi, czasem bardzo emocjonalni. Miłość jest jednak rzeczywistością domagającą się odkrycia daru i dojrzewania do jego przyjęcia, co z konieczności dokonuje się w czasie. Przyzwyczajenie do szybkiego spełniania pragnień nie sprzyja jednak odkrywaniu piękna miłości ofiarnej. Nadopiekuńczy rodzice w istocie nie pozwalają swoim synom na dojrzewanie, co więcej utrwalają w nich postawy niedojrzałe.

Naturalnym środowiskiem, w którym człowiek uczy się miłość przyjmować i dawać, jest rodzina. Współcześnie nie obowiązuje już trydencki zakaz przyjmowania kandydatów do kapłaństwa z rodzin niepełnych i dysfunkcyjnych. Wśród kandydatów do kapłaństwa zdarzają się więc i tacy, którzy nie doznali normalnej miłości obojga rodziców. Ich naturalne pragnienie i poszukiwanie miłości musi zostać dopiero ukształtowane według modelu zrealizowanego przez Chrystusa: „nikt nie ma większej miłości nad tę, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół” (J 15,13).

 

Diamenty

Jeden z seminaryjnych moderatorów mawia, że klerycy są jak nieoszlifowane diamenty – jest w nich ogromny potencjał, który seminaryjna formacja winna wyzwolić. Dziś już się chyba nie zdarza, by do seminariów zgłaszali się kandydaci, kierujący się w sposób świadomy niewłaściwą motywacją (kariera, dobra materialne, działanie na szkodę Kościoła). Jednak motywy ludzkich działań bywają złożone, bywa też, że deklaracje nie pokrywają się z rzeczywistością. Wewnętrzne motywacje należy mozolnie odkrywać, rozeznawać, a często także korygować. Kościół pragnie mieć przecież prawych pasterzy.

Kleryckie głowy są pełne ideałów. Idealizm jednak, będąc cechą młodzieńczą, bywa przejściowy. Zdrowe i trwałe życiowe ideały kształtują się poprzez zapatrzenie w Mistrza, który powołuje i konfrontowanie swego życia z Jego nauką. Zadaniem seminarium jest przygotować kleryków na zderzenie z trudną, niekiedy wprost antyewangeliczną rzeczywistością naszych czasów, by uchronić ich przed rozczarowaniem i porzuceniem ideałów. „Bujanie w obłokach” owocować może jedynie oderwaniem od rzeczywistości i życiowym huraoptymizmem niewspółmiernym do własnych możliwości.

 

Dzieci czasu

W mówieniu o powołaniu kapłańskim odwołujemy się często do słów Listu do Hebrajczyków: „Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom” (Hbr 5, 1-2).

Wywodząc się z Kościoła początków XXI wieku, alumni są dziećmi swego czasu. Są to więc ludzie, których decyzja o wstąpieniu do seminarium dojrzewała często na gruncie małych wspólnot młodzieżowych działających w parafiach, zwłaszcza zaś ze służby liturgicznej. Jeśli seminarium nazywane bywa pupilla oculi (źrenicą oka) biskupa, to także w tym sensie, że skupia w sobie jak w soczewce wszystkie dobre cechy swojego Kościoła diecezjalnego, ale też wszystkie Jego słabości. Wielu kleryków, to ludzie pogłębieni duchowo i mocni w wierze, ale zdarzają się także kościelni aktywiści, których pobożność nie ma mocnego fundamentu.

 

Ci, co odchodzą

Seminaryjne towarzyszenie kandydatom do kapłaństwa ma na celu na pierwszym miejscu rozeznanie ich powołania, następnie pomoc w jego przyjęciu, a dopiero na końcu przygotowanie do święceń. Bywa więc, że klerycy odchodzą. W ostatnich latach odchodzi ich wielu. Prawdziwym problemem polskiego Kościoła nie jest malejąca liczba kandydatów wstępujących do seminariów. Poważnym problemem, z którym jako formator kleryków nie mogę się wewnętrznie uporać, jest wielka liczba kandydatów wycofujących się podczas formacji. Zdarza się, że do święceń dochodzi jedynie 1/3 wstępujących. To niepokoi. To powinno niepokoić i spędzać sen z oczu wszystkim, którym Kościół jest drogi.

W początkach roku akademickiego opublikowano statystyki udowadniające, że mamy więcej niż przed rokiem kleryków na I roku. To prawda. Bogu dzięki i Jemu chwała za to! Fascynacja liczbami nie może jednak udzielać się ludziom wiary. Ona przydarza się graczom w gry losowe, nie może zaś kierować ludźmi odpowiedzialnymi za Kościół.

 

Nowi ludzie

Sługa Boży Kardynał Wyszyński, patrząc na tłumy przeżywające tysiąclecie wiary w Narodzie mawiał, że idzie nowych ludzi plemię. Jako współodpowiedzialny za formację w poznańskim seminarium mogę powiedzieć to samo patrząc na moich kleryków. Można na nich patrzeć z wielką nadzieją. Oni rozwiną duszpasterstwo Kościoła III Tysiąclecia.

Starając się poznawać, wspierać, doglądać z miłością rozeznawania i rozwoju powołań moich wychowanków wiem, że „działanie bez wiedzy jest ślepe, a wiedza bez miłości jałowa” (Benedykt XVI). Powołanie, które dzieje się między Bogiem a młodym człowiekiem, domaga się zachowania respektu wobec tajemnicy.

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki