Światek tzw. celebrytów, do którego niektóre z nich trafiają, nie należy do wyrozumiałego i tolerancyjnego. To branża, nawet dla niezbyt wtajemniczonych, niełatwa, narzucająca sztywne normy, schematy, naszpikowana zakazami i nakazami. „Musisz ważyć 46 kg” – usłyszała jedna z dziewczyn, Polka, której zaproponowano udział w reklamie perfum. Jej waga przy wzroście 178 cm wynosiła 50 kg. Ponieważ dwutygodniowy wyjazd na Ibizę był kuszący, nastolatka, która z jadłospisu już dawno wyeliminowała słodycze, soki owocowe, mięso i produkty mączne, narzuciła sobie jeszcze bardziej drakońską dietę. Na szczęście interwencja mamy Basi była na tyle szybka i skuteczna, że drastyczne odchudzanie nie skończyło się wizytą u lekarza. Niestety znana jest powszechnie historia 21-letniej Ani Caroliny Reston, która zagłodziła się na śmierć. Zmarła 4 listopada 2006 r. Przez ostatnie miesiące życia jadła tylko jabłka i pomidory. Mając 174 cm wzrostu ważyła… 40 kg. Dane te same mówią za siebie. Wydawało się, że śmierć tej młodziutkiej modelki wstrząśnie światem mody. Faktycznie pod presją mediów wymuszono na kreatorach wykluczenie z pokazów modelek o BMI (wskaźnik masy ciała) poniżej 18. Niestety, na niewiele się to zdało i trwało bardzo krótko. Kryteria te bowiem uniemożliwiły występ innej brytyjskiej gwiazdy Kate Moss, więc uznano, że Hiszpanie, którzy wprowadzili ten zakaz, przesadzili.
Świat się buntuje
Świat jednak pełen jest paradoksów, a postęp nie byłby możliwy, gdyby nie odważne, niekiedy wprost nieprzewidywalne zmiany, które burzą dotychczasowy porządek. Tak też się stało w świecie mody. Zapanowała moda na „bez Photoshopa”, który doprawdy nawet z najbrzydszego kaczątka jest w stanie zrobić największą piękność. Rozjaśnianie cery, włosów, „wydobywanie” głębi koloru oczu, tak że z szarych stawały się nie tylko niebieskie, a nawet błękitne niczym florenckie niebo, wydłużanie nóg, formowanie dłoni, likwidowanie piegów, zmiana koloru skóry, no i kształtowanie figury owych pań w rozmiarze XS, i ani centymetra więcej – to doprawdy tylko niewielka próbka możliwości tego „cud programu” komputerowego.
Taki stan rzeczy skutkował publikowanie zdjęć, powiedzmy sobie szczerze, niedoskonałych dziewcząt i kobiet, li tylko imitujących ideały kobiecego piękna, wdzięku, urody i czaru. Światowa literatura znalazła określenie na taki stan rzeczy już kilka dobrych epok temu. To po prostu utopia, w którą niestety uwierzyły tysiące współczesnych nastolatek. Jedno z amerykańskich czasopism zamieściło na początku roku zdjęcia znanych światowych modelek i aktorek wykonane bez pomocy wspomnianego programu. Oczywiście zaraz podniosły się głosy, że mimo wszystko na opublikowanych zdjęciach widać, i to nie tylko ślady, Photoshopa. Mimo wszystko trzeba przyznać, że sam pomysł na niewykorzystanie tego programu jest już swoistym novum, zwłaszcza dla tak wymagającego i brutalnego świata mody.
Mówimy stop
Mimo krytycznych i ironicznych niekiedy uwag, okazało się, że amerykańskie społeczeństwo w znacznej mierze jest już zmęczone dążeniem do ideału i chętnie powita, ba, a nawet zaakceptuje, kilka zmarszczek, niedoskonałości, dodatkowych kilogramów czy przebarwień na skórze. Zaczęto więc szeroko dyskutować dodatkową fałdkę tłuszczu na brzuchu znanej aktorki filmowej, tu i ówdzie pokazujący się cellulitis, a nawet spuchnięte oczy świadczące o niewyspaniu czy po prostu twarz bez śladu makijażu. W ślad amerykańskiego magazynu, poszły i inne czasopisma kobiece, w tym również polskie, którym jednakże również zarzucono pewne fałszerstwa odnoszące się do domniemanego braku makijażu na twarzach polskich aktorek i prezenterek. Ciekawe tylko, jak długo potrwa taki stan rzeczy?
Czy gwiazdy i gwiazdeczki światowych pokazów mody, ludzie z tzw. show-biznesu zechcą pokazywać się takimi, jacy są w rzeczywistości, przynajmniej raz na jakiś czas? Nie trzeba w tych kwestiach być prorokiem… Odpowiedź jest prosta. Lepiej przecież być szczupłym, atrakcyjnym, zdrowym, pięknym i bogatym – takie przesłanie wciąż narzuca nam współczesny świat. Tylko takie osoby osiągną sukces, zdobędą określone cele w życiu... Owszem, ale to odnosi się tylko do tego świata. A przecież jest i wieczność.
Na koniec może, by niejako utwierdzić dziewczyny i kobiety mające przeciętne sylwetki, takiż sam wzrost i długość nóg, w przekonaniu o tym, że zewnętrzne piękno, a zwłaszcza stosowanie bezsensownych, drastycznych diet, a nawet głodówek, jest po prostu bez sensu, przypomnę, w moim przekonaniu, doskonały film „Życie od kuchni” Scotta Hicksa, opisujący historię szefowej kuchni, pracującej w jednej z najlepszych nowojorskich restauracji. W czasie 90-minutowej wyprawy w świat smaków, obrazów i kolorów, poznajemy fantastyczne zestawy i kombinacje potraw… Czy naprawdę warto z tego rezygnować? Ale to już temat na inny tekst.
Weronika Stachura