Logo Przewdonik Katolicki

Hostia zamieniła się w ludzkie serce

Jarosław Stróżyk
Fot.

W Sokółce na Podlasiu mogło dojść do pierwszego w Polsce cudu eucharystycznego. Kościół zaleca jednak wiernym ostrożność.





W styczniu w parafii św. Antoniego w Sokółce podczas udzielania Komunii św. jednemu z księży niechcący upadła konsekrowana hostia. Zgodnie ze zwyczajem umieszczono ją w małym naczynku liturgicznym wypełnionym wodą, gdzie miała się rozpuścić. Po kilku dniach okazało się jednak, że woda zabarwiła się w nim na czerwono. Na dnie naczynia znalazł się też skrzep. Zaniepokojony całą sprawą proboszcz parafii ks. Stanisław Gniedziejko zawiadomił miejscową kurię, która przekazała sprawę do zbadania szpitalowi uniwersyteckiemu w Białymstoku. - Skrzep badało niezależnie od siebie dwoje uznanej klasy profesorów, patomorfologów. Ich wyniki były identyczne. Określili go jako tkankę ludzką pochodzącą z okolicy bądź samego mięśnia sercowego - opowiada ks. Andrzej Dębski, rzecznik białostockiej kurii.

Wyniki nasunęły natychmiast skojarzenia z włoskim Lanciano, gdzie w VIII wieku wydarzył się najsłynniejszy cud eucharystyczny. Do tej pory w różnych miejscach na świecie zanotowano 132 cuda eucharystyczne. Gdyby okazało się, że w Sokółce doszło do podobnego wydarzenia, byłby to pierwszy tego typu przypadek w Polsce.

 

Badania komisji kościelnej

W związku z tym kuria zaczęła postępowanie, które ma sprawdzić, czy w Sokółce rzeczywiście miał miejsce cud eucharystyczny.
– Ksiądz arcybiskup Edward Ozorowski powołał specjalną komisję. W jej skład wchodzi trzech teologów, którzy przesłuchują osoby, które miały styczność z tą sprawą, m.in. księży pracujących w parafii, ale też osoby, które badały skrzep. Musimy być bardzo ostrożni i wykluczyć ingerencję osób trzecich w tej sprawie. Komisja zapoznała się też dokładnie z wynikami badań przeprowadzonych przez lekarzy - mówi ks. Dębski. Powinna zakończyć swoje prace za kilka tygodni. Jeśli uzna, że mamy do czynienia z cudem, to sprawa natychmiast trafi do Stolicy Apostolskiej. Tam zajmą się nią przygotowane do tego osoby z odpowiedniej dykasterii w Kurii Rzymskiej. Jak mówią osoby znające dobrze tego typu procedury, decyzji nie należy się szybko spodziewać. - Kościół musi do tego typu wydarzeń podchodzić bardzo ostrożnie, nie może sobie pozwolić na pomyłkę, która wystawiłaby go na atak - tłumaczy ks. prof. Grzegorz Ryś z Papieskiej Akademii Teologicznej.

 

Ostrożne oczekiwanie

Dlatego Kościół na razie nie chce, by w tym przypadku mówić o cudzie. Zarówno ksiądz proboszcz Gniedziejko, jak i ksiądz Dębski apelują jedynie do wszystkich wiernych o modlitwę. - To najlepsze, co można w tej sytuacji zrobić. Resztą zajmie się Kościół - mówi ks. Dębski. Apele te są bardzo na miejscu, tym bardziej że mieszkańcy Sokółki są podzieleni w kwestii domniemanego cudu. - Część jest przekonana, że mamy rzeczywiście do czynienia z czymś wyjątkowym. Inni wietrzą jakieś oszustwo - mówi ks. Dębski.

Z chwilą rozejścia się informacji o możliwym cudzie eucharystycznym w kościele św. Antoniego zaczęło pojawiać się coraz więcej wiernych. - Przychodzę tu pomodlić się o błogosławieństwo dla mojej rodziny. Wierzę, że mamy do czynienia rzeczywiście z cudem eucharystycznym. To wielka łaska dla naszej parafii, Sokółki, Podlasia i Polski - mówi pani Jadwiga z Sokółki.

Pan Andrzej do Sokółki przyjechał z Białegostoku wraz z rodziną. - W naszej rodzinie od lat mamy szczególne nabożeństwo do serca Jezusa. Gdyby okazało się, że w Sokółce rzeczywiście mamy do czynienia z cudem eucharystycznym, byłoby wspaniale. Modlę się o to wraz z żoną i dziećmi – mówi.
Pani Łucja nie wie, co myśleć o całej sprawie. - Dużo słyszałam o cudach i objawieniach maryjnych. Lourdes, Fatima - te miejsca zna każdy katolik, ale żeby w Sokółce miał się wydarzyć podobny cud. Aż nie chce się w to wierzyć - mówi.

 

Polskie cuda

Jednak z takimi cudownymi wydarzeniami mieliśmy w Polsce już często do czynienia. - W historii mamy ogromną liczbę zjawisk, które określilibyśmy jako cudowne i nadprzyrodzone. One są wszechobecne w dziejach polskiego katolicyzmu. Wiele sanktuariów maryjnych powstało, opierając się na cudach, tam gdzie pojawiały się w nadprzyrodzony sposób np. obrazy na drzewie z wizerunkiem Matki Boskiej – mówi dr Hubert Czachowski, etnolog religii i autor książki „Cuda, wizjonerzy i pielgrzymi”. Zresztą jak podkreśla, nie jest to żadna „polska specyfika”. - Było ich dużo w Hiszpanii, Francji czy w Niemczech. W XX wieku duże objawienia miały miejsce w Belgii, gdzie współcześnie mentalność religijna nie jest dominująca - mówi Czachowski.
Jednak nie wszystkie zdarzenia określane przez ludzi mianem „cudownych” są tak samo traktowane przez Kościół. Dlaczego? - W minionych latach mieliśmy do czynienia z wieloma przypadkami, w których mówiło się o cudach, a po wnikliwym zbadaniu okazywało się, że miały one z nimi niewiele wspólnego - mówi ks. Ryś.

Tak było m.in. w przypadku głośnych w latach 80. objawień w Oławie pod Wrocławiem. Emeryt Kazimierz Domański twierdził wówczas, że na działce zobaczył Matkę Boską, która nakazała mu uzdrawianie ludzi. Zbudował więc w tym miejscu wielką świątynię, do której pielgrzymowały dziesiątki tysięcy ludzi. Kościół uznał, że jego objawienia były fałszywe. Domański tuż przed śmiercią pojednał się z Bogiem i wrócił na łono Kościoła.
Kościół równie sceptycznie odnosi się do innych, głośnych w latach 90. „objawień” w Wykrocie, Rudzie i Okoninie, gdzie rzekomo miała się ukazywać Matka Boska, a także do licznych co jakiś czas pojawiających się na drzewach i oknach budynków mieszkalnych wizerunków Maryi i Jezusa.

Mimo to do wszystkich tych miejsc w ostatnich latach pielgrzymowały tysiące ludzi. - To tylko pokazuje, że Polacy wciąż wierzą w cuda i pragnęliby sami ich doświadczyć. Nie można mieć im tej potrzeby doświadczenia cudu za złe - uważa dr Czachowski. Jego zdaniem wiernym często trudno jest zrozumieć, jak to jest, że z jednej strony w Kościele wiele słyszy się o cudach, a kiedy sami zobaczą coś, co na cud wygląda, to mówi się im, żeby w to nie wierzyć. - Jeżeli w Licheniu wielką czcią otoczony jest kamień ze śladem stopy Matki Boskiej, to podobne zjawiska z innych miejsc wydają się pielgrzymom mieć „taki sam” nadprzyrodzony charakter - mówi dr Czachowski.

Zdaniem ks. Rysia Kościół w wielu przypadkach pozostawia wiernym wolną rękę w kwestii, czy chcą wierzyć w cuda, czy nie. Na przykład XIX-wieczne objawienia maryjne w Gietrzwałdzie Kościół formalnie zatwierdził dopiero w 1977 roku. Mimo to przez lata do tamtejszego sanktuarium pielgrzymowały miliony ludzi. Modlili się tam i doznawali wielu łask.
- Dopiero gdy dochodzi do wyraźnych nadużyć, a głoszone podczas tego typu objawień „prawdy” mają niewiele wspólnego z wyznawaną przez Kościół nauką, musi on interweniować i zabraniać wiernym pielgrzymowania w takie miejsca - tłumaczy ks. Ryś.

 

Sól w oku racjonalisty

Co zaskakujące „cud” w Sokółce nie został jeszcze nawet ogłoszony, a już stał się solą w oku dla grup walczących z Kościołem i religią. Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów złożyło zawiadomienie w prokuraturze o podejrzeniu popełnienia przestępstwa związanego z „cudem”. 

„Mając na względzie fakt, że fragmenty ludzkiego mięśnia sercowego z rzadka wydostają się z organizmu człowieka za jego życia, pytamy, czy prokuratura wszczęła dochodzenie mające ustalić pochodzenie tych szczątków?” - piszą w nim racjonaliści. Sugerują, że mogło dojść do zbezczeszczenia zwłok, być może wykradzionych z prosektorium. Wnioskują więc o przesłuchanie wszystkich osób, które miały z tym styczność, w tym księży i lekarzy badających próbkę.
- To smutne, że są ludzie, którzy w ten sposób postępują. Ich nie przekonałyby pewnie nie tylko wyniki prac komisji diecezjalnej, ale nawet gdyby wypowiedziała się w tej sprawie Stolica Apostolska. Pozostaje nam modlitwa. Również za nich - mówi pan Andrzej.

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki