Na czym polega Pani praca?
– Przede wszystkim na identyfikacji zmarłych dawców i sprawnym koordynowaniu pobrania narządów. Wcześniej robił to lekarz, który opiekował się pacjentem do chwili stwierdzenia zgonu. Praca koordynatora utrudniała mu sprawowanie innych obowiązków, co sprawiało, że wielu lekarzy nie zgłaszało potencjalnych dawców. Trudność sprawia też rozmowa z pogrążoną w smutku rodziną. Koordynator może tu dużo lekarzowi pomóc, wyjaśnić rodzinie wszystkie kwestie związane z pobraniem. Do zadań koordynatora należy też prowadzenie szeroko rozumianej edukacji społeczeństwa. Np. organizuję w parafiach „dni transplantacji”, w szkołach prowadzę programy edukacyjne: „Transplantacja – jestem na tak”.
Jak wygląda cała procedura przygotowawcza od chwili zgonu do pobrania narządów?
– Wszystko musi przebiegać bardzo sprawnie. Gdy lekarz ze szpitala, w którym pracuję podejrzewa, że u jego pacjenta doszło do śmierci mózgowej, kontaktuje się ze mną. Od razu zajmuję się zwołaniem niezależnej komisji, złożonej z trzech lekarzy: neurologa lub neurochirurga, anestezjologa i internisty. By nie było żadnych wątpliwości co do ich bezstronności, lekarze wchodzący w skład komisji nie mogą brać udziału w pobieraniu i przeszczepianiu narządów od osoby zmarłej, u której stwierdzają zgon. Dla całkowitej pewności, w zależności od przyczyny zgonu, w różnych odstępach czasowych przeprowadza się przynajmniej dwie serie badań. Jeśli choć jeden z lekarzy, w którymkolwiek badaniu ma jakieś wątpliwości, o pobraniu narządów nie ma mowy. Gdy jednak śmierć pnia mózgu jest definitywna, zawsze sprawdza się, czy zmarły za życia nie zarejestrował się w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów. Jeśli nie, to choć prawo tego nie wymaga, o zgodę na pobranie pytamy jeszcze rodzinę zmarłego. Jej sprzeciw jest zawsze respektowany. Rozmowa z bliskimi zmarłego to często najtrudniejszy moment. Jeśli śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku lub pobicia, pozwolenie na pobranie narządów musi wydać też prokurator. Gdy wszystkie procedury zostają zakończone, przekazuję całą dokumentację do Poltransplantu, który wysyła zespół chirurgów do pobrania narządów. Jeśli jest to pobranie wielonarządowe, przyjeżdża kilka zespołów. Zawsze najpierw pobierane jest serce, gdyż od pobrania do przeszczepu nie mogą upłynąć więcej niż 4 godziny, później organ obumiera.
Czy komisja lekarska orzekająca zgon nigdy się nie myli?
– Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, by pacjent, u którego stwierdzono śmierć pnia mózgu, ożył.
Jak rozmawiać z rodziną zmarłego o pobieraniu narządów?
– Do chwili pobrania narządów ciało zmarłego wciąż podłączone jest do respiratora. Dzięki urządzeniom medycznym serce nadal bije, klatka piersiowa się unosi, a skóra jest ciepła. Rodzina często ma nadzieję, że ich bliski mimo wszystko wciąż żyje. Rozmowa na temat pobrania organów jest więc bardzo trudna. Nie ma żadnego schematu, jak ją przeprowadzać. Ważne jest wyczucie i takt, tu nie ma żadnych schematów ani miejsca na rutynę. Pewien ordynator z Poznania aż dziewięć godzin przekonywał rodzinę, by wyrazili zgodę na oddanie narządów ich zmarłego bliskiego. Ostatecznie wyrazili zgodę. Są to tak trudne rozmowy, że niektórzy lekarze tylko w obawie przed nimi nie zgłaszają potencjalnych dawców.
Rodzina często chce wiedzieć, jakie narządy będą pobrane. Najtrudniej jest wyrazić zgodę na pobranie gałek ocznych. Jeśli nawet rodzina początkowo się zgadza na przekazanie organów, po takiej prośbie często się wycofuje. Boi się oszpecenia ciała, nie chce, by zmarły brzydko wyglądał w trumnie. W naszej kulturze jest zwyczaj odsłaniania zwłok przed pochowaniem, by rodzina i przyjaciele mogli się pożegnać. Zapewnienie, że zespół pobierający narządy robi to tak umiejętnie, że nie oszpeca ciała, a w miejsce pobranych gałek ocznych wkłada się zastępcze, nie zawsze wystarcza. Osoby wierzące mają często wątpliwości, jak ich krewny zmartwychwstanie, bez pobranych oczu czy innych narządów. Tu często przydaje się wsparcie kapłana, który tłumaczy, że zmarli widzą oczami duszy, a brak organów nie jest żadną przeszkodą do zmartwychwstania.
Czy księża chętnie włączają się w promowanie idei transplantacji?
– Tak. Wielu księży, do których zgłosiłam się z prośbą o pomoc, chętnie podjęło temat transplantacji podczas kazań na niedzielnych Mszach św. Często w kościołach rozdawano też wiernym oświadczenia woli, ulotki informujące o problemie, jakim jest brak narządów do transplantacji i o stanowisku Kościoła, który od lat popiera oddawanie narządów po śmierci jako największy dar. Ważne, by uświadomić ludzi, że organy jednego zmarłego mogą uratować życie pięciu osobom, a kolejnym dziesięciu mogą to życie ułatwić. Złożone do grobu nie pomogą nikomu.