Lednickie cmentarzyska
Istnienie obrządku ciałopalnego u Słowian przed przyjęciem chrześcijaństwa zostało wielokrotnie potwierdzone podczas badań wykopaliskowych. Taki sposób grzebania zmarłych potwierdzają także źródła historyczne, np. z kroniki Thietmara. Z zapisków w nich uczynionych pod rokiem 1018 dowiadujemy się, że dopóki Mieszko I był poganinem, „po pogrzebie każdego męża, którego palono na stosie, obcinano głowę jego żonie i w ten sposób dzieliła ona jego los po śmierci”.
Polski archeolog prof. Józef Kostrzewski uważa, że obrządek ciałopalny był rozpowszechniony u wszystkich Słowian we wczesnej fazie średniowiecza. Dopiero później zapanował powszechny zwyczaj grzebania zwłok. W ten właśnie sposób, po przyjęciu przez Mieszka I chrześcijaństwa, pochowano na Ostrowie Lednickim, w okresie XI/XII-XIV w. (ok. 300 lat), ponad dwa tysiące osób. Lednickie cmentarzysko znajduje się wewnątrz grodu i zajmuje powierzchnię ok. 3500 metrów kwadratowych, stanowiąc jedno z największych wczesnośredniowiecznych cmentarzysk szkieletowych w Polsce. Drugie cmentarzysko, „Dziekanowice 22”, założone po 1038 r., znajduje się w odległości 90 m od wschodniej przeprawy mostowej na Ostrów Lednicki. Przez ok. 250 lat, od poł. XI w. do końca XIII w., na powierzchni 1 ha pochowano tam ponad 1600 zmarłych. Odkryte na tych cmentarzyskach znaleziska umożliwiają poznanie różnych aspektów życia naszych przodków, a zwłaszcza tych dotyczących zawsze nieco tajemniczej sfery związanej ze śmiercią.
Kiedy nadchodzi śmierć
Archeologia wspomaga inne nauki historyczne udokumentowanymi odkryciami, jakich dokonuje. Również i ona korzysta z dorobku historyków czy etnografów. Dzięki tej naukowej współpracy potrafimy lepiej wyjaśnić również zwyczaje pogrzebowe powszechne u naszych słowiańskich przodków. Wiele z nich bowiem przetrwało, niekiedy w szczątkowej formie, w tradycji ludowej. Stąd m.in. wiemy, że śmierć u Słowian zapowiadały np. zwierzęta poprzez swoje niezwykłe zachowanie. Bliską śmierć wróży więc wycie psa, kretowiny w sąsiedztwie domu, hukanie sowy na dachu czyjejś chaty, w którym wyobraźnia ludu słyszała wołanie: „Pójdź, pójdź w dołek, pod kościołek”. Zwiastunem śmierci mogą być też przedmioty. U Kaszubów jest to obraz, który spadnie ze ściany, czy świeca, której nie można zapalić albo która sama gaśnie. Kiedy już ta śmierć nadejdzie, lud zwraca uwagę, czy ma ona przebieg zwykły i naturalny. Jeżeli bowiem nastąpi nagły zgon, powodem mogą być rzucone czary lub kara Boża, natomiast powolne konanie jest postrzegane jako kara za czarowanie w ciągu życia. Prof. Adam Fischer, etnograf i folklorysta, opisuje: „W Poznańskiem wierzą, że człowiek konający, gdy łyka ducha (połyka dech), wtedy rachuje się z Bogiem: na próżno się natenczas do niego komukolwiek odzywać”. Dalej Fischer podaje: „Ciężką śmierć objaśnia niekiedy wyobraźnia ludowa także w ten sposób, że dusza nie ma otworu, którym by się mogła wydostać na zewnątrz. Dlatego trzeba spieszyć jej z pomocą i przez otwarcie okna lub drzwi, lub też częściowe zerwanie dachu ułatwić jej wyjście”.
Zwyczaje pogrzebowe
Po śmierci już następuje wyprawianie zmarłego w świat „zagrobowy”, tak aby uchronić najbliższych przed nieboszczykiem, który, jak wierzono, mógłby pociągnąć rodzinę za sobą w zaświaty. W tym celu umarłemu zamyka się oczy, zapobiegając „złemu wzrokowi zmarłego” powodującemu śmierć krewnych. Usta należy również zamknąć, ponieważ człowiek „wskutek ust otwartych staje się wampirem”. W Polsce według podań wampiryzm miał mieć słowiańskie źródła. „Za wampiry uważano osoby zmarłe śmiercią tragiczną, ludzi skąpych, złych i okrutnych, zmarłych bez spowiedzi, niewierzących lub niepraktykujących, jak również samobójców, czarownice i czarowników, wróżbitów...”, wymienia prof. Andrzej M. Wyrwa, archeolog i historyk. Aby dusza zmarłego nie pozostała w domu, z chwilą jego śmierci zasłania się wszystkie lustra oraz zatrzymuje zegar. Zwyczaj obdarzania nieboszczyka przedmiotami, do których za życia był przyzwyczajony, to pozostałość wierzeń ludów pierwotnych. Wierzono bowiem, iż życie w świecie pozagrobowym jest odzwierciedleniem życia ziemskiego. Natomiast pogańska forma palenia ognia przy umarłych została utrwalona w momencie przyjęcia chrześcijaństwa. W Polsce zwyczaj ustawiania światła wokół zmarłego przybierał nieraz nawet formy przepychu. „Gdy w r. 1727 chowano w Brzeżanach imć Pana kasztelana krakowskiego, Adama Sieniawskiego, świec jarzących gorzało z górą 20000, tak, iż od wielkiego gorąca same z siebie topniały”, informuje Adam Fischer.
Od trizny do stypy
Zwyczaj powszechny u dawnych Słowian, ustawianie posiłku obok zmarłego, przetrwał we współczesnym folklorze. Prof. Fischer podaje: „W Poznańskiem stawiano obok trumny kieliszek wódki i kawałek chleba z masłem, aby umarły na drodze do wieczności miał się czym posilić. Oczywiście sprząta to ktoś z żyjących, zwykle ubogi”. Z kolei barwa czarna nie była u Słowian pierwotnie barwą żałoby; tę funkcję pełnił kolor biały. Dawniej kobiety kaszubskie nosiły białe płaszcze żałobne, natomiast w Poznańskiem kobiety zarzucały na siebie białe płachty w czasie pochodu na cmentarz. Tam właśnie odbywała się uczta ku czci zmarłego. Była ona zawsze i jest do dzisiaj istotną częścią zwyczajów pogrzebowych. Dawni Słowianie ucztę nad umarłym nazywali „trizną”(najpierw organizowano igrzyska na cześć zmarłego, a dopiero potem następowała uczta), natomiast „stypa” to wyraz używany od XVI w. zamiast dawnej „strawy”. Prawdopodobne znaczenie tego obrzędu wyjaśnia się wierzeniem, że również duch zmarłego uczestniczy w tej biesiadzie, posilając się przed długą drogą w zaświaty. Dlatego właśnie kiedyś uczty odbywały się na grobach, który to zwyczaj zwalczał Kościół.
O czym „mówią” nam lednickie cmentarzyska?
Z antropologiem Anną Wrzesińską rozmawia Katarzyna Renn
W jaki sposób chowano zmarłych na cmentarzysku „Dziekanowice 22” od poł. XI do XIII w.?
– Wszyscy zmarli pochowani zostali w jamach wkopanych w grunt od 25 do 100 cm. Jamy grobowe mają kształt prostokąta o zaokrąglonych bokach. Na ich dnie najczęściej układano kamienie, niekiedy słomę. Zmarłych wyprostowanych, ułożonych na plecach, składano w jamie na desce wykonanej z drewna liściastego dębu lub brzozy. Najczęściej natrafialiśmy na pochówki, w których zmarli, z rękoma przylegającymi wzdłuż ciała, ułożeni byli wzdłuż osi o kierunku wschód-zachód. W niektórych grobach obserwuje się bardzo ścisłe przyleganie rąk do tułowia i blisko leżące tuż przy sobie nogi, co może świadczyć, iż byli owinięci tkaniną, całunem. Średnia wzrostu kobiet w tamtych czasach wynosiła 156 cm, natomiast mężczyzn 170 cm. Stąd jamy grobowe, w jakich ich chowano, były długie na 160-190 cm i szerokie na 50-70 cm.
O czym „mówią” nam przedmioty wykopane na cmentarzysku?
– Zwyczaj obdarzania nieboszczyka przedmiotami to pozostałość wierzeń w „zaświaty” ludów pierwotnych. Ten pogański zwyczaj, był pielęgnowany wśród Słowian również po przyjęciu chrześcijaństwa. Stąd podczas wykopalisk znajdujemy przedmioty związane ze zmarłym: ozdoby głowy (kabłączki) i rąk (pierścionki, obrączki, bransoletki) u kobiet oraz nożyki, sprzączki pasów u mężczyzn. Ale są to również dary grobowe, takie jak: naczynia gliniane, wiadra drewniane ustawione w stopach lub monety w dłoni. Nieboszczyk musiał być zaopatrzony także w monetę wykupną, aby opuścić zwyczajną stronę życia i dostać się w tę lepszą.
Analizując materiał kostny, można stwierdzić, jakie schorzenia mieli dawni mieszkańcy Lednicy.
– Najczęściej były to schorzenia związane z wiekiem, zmiany zwyrodnieniowe i degeneracyjne kości. Spotykamy jednak również przykłady ran i urazów wygojonych, jak i nieumiejętnie opatrywanych.