Logo Przewdonik Katolicki

W obronie uwięzionego Prymasa

Katarzyna Renn
Fot.

Z księdzem Władysławem Deryngiem rozmawia Katarzyna Renn W 2001 r., w jednym z wywiadów, podkreślił Ksiądz, że Prymas Wyszyński nie mógł zgodzić się na to, by ateiści i politycy rządzili w Kościele, by komunistyczny urzędnik decydował o nominacji biskupa lub proboszcza. Czy nadal Ksiądz uważa, że historyczne Non possumus zadecydowało o aresztowaniu Prymasa? ...

Z księdzem Władysławem Deryngiem rozmawia Katarzyna Renn


W 2001 r., w jednym z wywiadów, podkreślił Ksiądz, że Prymas Wyszyński nie mógł zgodzić się na to, by ateiści i politycy rządzili w Kościele, by komunistyczny urzędnik decydował o nominacji biskupa lub proboszcza. Czy nadal Ksiądz uważa, że historyczne „Non possumus” zadecydowało o aresztowaniu Prymasa?
– Tak, nadal podtrzymuję tę opinię.

Przecież siostra Prymasa, Stanisława, po jego aresztowaniu udała się do samego premiera w celu zdobycia informacji o miejscu przetrzymywania brata. Na zakończenie rozmowy zdenerwowany premier powiedział: „On nam tak przeszkadzał, już nam tak przeszkadzał...”. Czy nie możemy z tego wnioskować, że już wcześniej planowano aresztować Prymasa, a list Episkopatu Polski do władz z 8 maja 1953 r., będący protestem wobec ingerencji państwa w wewnętrzne sprawy Kościoła, był tylko pretekstem?
– Możliwe. Komuniści chcieli zniszczyć Kościół w Polsce. Taki był ich plan i jedynie tego jesteśmy pewni. Pomimo wszystko Prymas okazał się wielkim mężem stanu i z tych trudnych doświadczeń, które go spotkały, wyszedł zwycięsko.

Jako młody ksiądz nie mogłem pogodzić się z tym, że tak wielkiego patriotę, kochającego Kościół i Naród, można było za jego gorliwą służbę Kościołowi i Ojczyźnie wtrącić do więzienia. Dla mnie to był dramat narodowy.

Jednak już po 8 maja 1953 r. pogłoski o rychłym aresztowaniu kard. Wyszyńskiego były coraz częstsze, a i wśród duchowieństwa opinie były podzielone. Najbliżsi bezpiece tzw. księża patrioci podczas swoich zebrań żądali wręcz odsunięcia Prymasa Polski od sprawowania urzędów kościelnych. Jak Ksiądz ocenia tych duchownych?
– Nie można nigdy przekreślać człowieka. Każdy powinien mieć możliwość zmiany poglądów, a grzesznik szansę poprawy. W tym wypadku jednak takich księży nazwę wprost zdrajcami. Powtórzyła się tu historia Judasza. Oni mówili i działali za otrzymane od władzy „srebrniki”.

Wystosowanie orędzia w obronie Prymasa wymagało odwagi. Młody ksiądz, będący prefektem w gimnazjum w Zbąszynku, odczytał podczas konferencji księży w Gorzowie Wlkp. zredagowany przez siebie List Hołdowniczy Duchowieństwa Ordynariatu Gorzowskiego do Prymasa Wyszyńskiego oraz rezolucję skierowaną do premiera Józefa Cyrankiewicza. Proszę przybliżyć treść tych tekstów.
– Jeśli dobrze pamiętam, początek listu hołdowniczego do Prymasa Polski brzmiał: „Księża Duszpasterze Ordynariatu Gorzowskiego na swym zjeździe plenarnym w Gorzowie kierują swe najlepsze uczucia ku Waszej Eminencji, chcąc zapewnić, że u stóp ołtarzy pamiętamy zawsze – na wzór pierwotnego Kościoła – o naszym Piotrze w kajdanach niewoli”. I dalej: „Dziś wysyłamy rezolucję wzywającą Rząd PRL do naprawienia aktu haniebnego bezprawia dokonanego na Waszej Eminencji”. Natomiast w rezolucji skierowanej do rządu znalazły się słowa: „Czynniki urzędowe, które trwałyby przy swoim postanowieniu pozbawienia Prymasa Polski wolności w spełnianiu swego posłannictwa w życiu naszego Katolickiego Narodu niech wiedzą, że są w błędzie”. Mieliśmy odwagę stwierdzić, że aresztując Prymasa Polski, rząd splamił karty ojczystej historii, a samo jego aresztowanie jest aktem bezprawnym, na który nie wyrażamy zgody.

25 września 1953 r. w późnych godzinach nocnych został aresztowany i uwięziony arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski. Ponad pół wieku temu, 4 lipca 1956 r., ks. Władysław Deryng przeciwstawił się komunistycznym władzom, ogłaszając publicznie list hołdowniczy, którego adresatem był uwięziony Prymas, oraz rezolucję wystosowaną do rządu, skierowaną na ręce premiera Józefa Cyrankiewicza. Domagał się w niej rychłego przywrócenia wolności kard. Wyszyńskiemu.


Ówczesny kleryk, który obsługiwał konferencję, dzisiaj kanonik katedralny ks. Stanisław Meslin, powiedział później: „To był szok dla wszystkich słuchających, a szczególnie dla hierarchów, że taki młokos odważył się na tak heroiczny krok”. Czy wszyscy księża byli tak zdumieni?
– Gdy wchodziłem na ambonę, ks. prof. Kuczka złapał mnie za ramię i powiedział: „Władek, nie narażaj się!”. Pomimo to odczytałem mój list i rezolucję. Wielu kapłanów składało mi potem gratulacje. Ale w sali byli również tak zwani księża patrioci, którzy nie zostawili na mnie suchej nitki. Szczególnie zaatakował mnie pewien ksiądz z kurii biskupiej, nasłany przez władze komunistyczne. Nie wymienię jego nazwiska, gdyż odszedł już do wieczności, a o zmarłych nie mówi się źle. Niektórzy uważali, że jestem za młody, by zabierać głos w tak ważnej sprawie.

Odczytując list i rezolucję, ratował Ksiądz honor Kościoła w Polsce. Po aresztowaniu Prymasa biskupi raczej milczeli. Dlaczego?
– Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć. Nie miałem tak bliskiego kontaktu z hierarchami. Do dziś żaden z nich na ten temat ze mną nie rozmawiał. Natomiast Prymas Wyszyński po opuszczeniu ostatniego miejsca internowania w Komańczy przesłał mi podziękowania. Przechowuję je wciąż jak świętą relikwię.

Po tym wystąpieniu rozpoczęły się prześladowania. Zaraz po zakończonej konferencji, gdy wracał Ksiądz do parafii w Zbąszynku, pojawili się ubecy. Proszę powiedzieć, co było później.
– Odbywały się m.in. wielogodzinne przesłuchiwania w Międzyrzeczu. Wciąż byłem wypytywany, zastraszany, szantażowany. Zmieniali się tylko ubowcy. Zarzucano mi np. że miałem kochanki i dzieci. Cały czas chodziło im tylko o to, by mnie psychicznie złamać. Byłem już bardzo zmęczony tym ciągłym psychicznym nękaniem, kiedy weszła nowa ekipa przesłuchujących i jeden z panów powiedział: „Przecież Chrystus był pierwszym komunistą. A Wyszyński? Kim jest? To wielki kapitalista!”. Odpowiedziałem: „Jeżeli Chrystus był komunistą, to dlaczego na tej ścianie wiszą portrety Marksa, Engelsa, Lenina, Stalina, a nie wisi krzyż «Chrystusa komunisty»?”. Wtedy jeden z nich uderzył mnie w twarz.



Był Ksiądz również przetrzymywany w więzieniu.
– Pierwszy raz przebywałem w więzieniu jako uczeń gimnazjum w Tczewie. Na przełomie lat 1947/1948 w Gniewie działała młodzieżowa organizacja o rodowodzie harcerskim „Zwycięstwo”, której byłem przywódcą. Pisze o tym Witold Bielecki w swojej książce pt. „Przemijają lata, pozostają ślady”. Natomiast w 1968 r., będąc już kapłanem, zostałem uwięziony w Koszalinie za głoszenie kazań patriotycznych.

Czy wobec tego wszystkiego, jak to podkreśla prof. Władysław Bartoszewski, warto być przyzwoitym?
– Bardzo cenię prof. Władysława Bartoszewskiego, choć nie znam go osobiście. Identyfikuję się również często z jego wypowiedziami. Przytakuję mu więc i tym razem z całym przekonaniem: Tak, warto być przyzwoitym!

Spotkał się Ksiądz z Prymasem Wyszyńskim, kiedy już został uwolniony?
– Koledzy radzili mi, abym odwiedził Księdza Prymasa, ale uważałem, że to byłoby szukanie jakiejś pochwały, próba nadmiernego podkreślenia własnej osoby czy narzucanie się. A ja wtedy uważałem, że robiłem po prostu to, co należało uczynić. Nic więcej. Jednak po latach, kiedy oczekiwałem na operację na otwartym sercu, w południe, we śnie ksiądz Prymas „przyszedł” do mnie. Bardzo bałem się tej operacji, a on złapał mnie za rękę i powiedział: „Nie lękaj się, wszystko jest na dobrej drodze. Ty jesteś potrzebny Kościołowi”. Dodało mi to tak wielkiej otuchy, że po przebudzeniu lęk ustąpił. To był być może tylko sen, ale bardzo wymowny. Do dziś czuję bliskość Księdza Prymasa. Z tych trudnych dla Kościoła i dla mnie dni pozostał mi w pamięci także jego program Jasnogórskich Ślubów Narodu i on – pasterz, który całkowicie oddał się Bogu i Kościołowi. Otrzymuję za jego wstawiennictwem wiele łask od Boga.

Co człowiek, który sam doświadczył prześladowania w okresie komunistycznym, sądzi o lustracji w polskim Kościele?
– Moim zdaniem lustracja powinna być przeprowadzona już wcześniej. Na pewno z obecnej sytuacji cieszą się dawni oprawcy, pracujący dla zbrodniczego systemu. Ja ubowcom nie wierzę. Im zależało na tym, by podważyć autorytet Kościoła, i to im się chwilowo udało.

Podam jako przykład osobę abp. Józefa Michalika. Jestem przekonany, że jest czysty jak łza, a mimo to został wpisany jako agent. Ta krzywdząca opinia poszła w świat. Wiem, jak boli nieprawda i rzucone oszczerstwo. Sam to przeżyłem. Ksiądz Prymas mówił jasno: „Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Nie myśl, co tobie jest kto winien, ale co ty jesteś winien innym”.

Ks. Władysław Deryng urodził się 19 kwietnia 1930 r. we wsi Pieniążkowo koło Tczewa. W 1940 r. wraz z rodziną przebywał kilka miesięcy w obozie w Pucku. Następnie cała rodzina została przewieziona do Georgensdorf na terenie Rzeszy i skierowana do przymusowej pracy w gospodarstwie. Po wojnie był przywódcą harcerskiej organizacji niepodległościowej „Zwycięstwo”, za co osadzono go w więzieniu w Tczewie. Po opuszczeniu więzienia zapisał się do Niższego Seminarium Duchownego w Słupsku, gdzie w 1949 r. zdał maturę i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Gorzowie Wielkopolskim. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1955 r., po których pracował w parafii w Zbąszynku. W latach 1982-2002 służył w parafii NMP Królowej Polski w Jastrowiu. W 2002 r., w wieku 72 lat, przeszedł na emeryturę. Obecnie mieszka w Pile, gdzie jest kapelanem w klinice Ars Medical i wikariuszem w parafii pw. św. Stanisława Kostki. Pełni także funkcję kapelana Związku Sybiraków w Jastrowiu. Został odznaczony m.in. Krzyżem Więźnia Politycznego oraz Krzyżem Niezłomnych. Jest autorem książki pt. „Z drugiej strony ołtarza” oraz publikacji o Jastrowiu: „Kocham to miasto” oraz „Żywa historia Jastrowia 1602-2002”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki