Logo Przewdonik Katolicki

Polska prostota ewangeliczna

Magdalena Woźniak
Fot.

O kontaktach Taizé z Polską opowiada brat Marek ze wspólnoty z Taizé.

 

 

Kontakty Taizé z Polską są już bardzo stare. Zaczęły się w latach kiedy jeszcze Polakom trudno było wyjeżdżać do Francji. Zdarzało się jednak, że ktoś mógł studiować za granicą: księża, siostry zakonne, a przy okazji tej zagranicznej edukacji miał możliwość odwiedzenia Taizé. W latach 60 i 70 pojawiały się tu już także pojedynczo świeckie osoby.

 

Sentyment do Polski

Brat Roger naszych rodaków obdarzał szczególnym uczuciem. Wielokrotnie zapraszany był do Polski przez ludzi, którzy znali go np. ze wspólnych spotkań podczas Soboru Watykańskiego II w Rzymie. W Krakowie odwiedził kardynała Wojtyłę, a przez śp. Bp. Bednorza zapraszany był co roku do Piekar Śląskich na pielgrzymkę mężczyzn. Był tam cztery razy.      

Myślałem, że ta miłość brata Roger do Polaków bierze się z tego kontaktu właśnie z prostymi ludźmi, ale podczas spotkania w Genewie dwa lata temu przypadkowo zupełnie natknęliśmy się na listy brata Roger pisane w czasie wojny do przyjaciela. Ten stary już człowiek, przyjaciel brata Roger zachował je i nam je przekazał. Wśród tej korespondencji odkryliśmy jeden bardzo piękny list właśnie dotyczący Polski. Napisany został 19 września 1939 roku, a więc w kilka dni po wybuchu wojny, po zajęciu Polski przez armię bolszewicką. Brat Roger wyrażał w nim swoje uczucia. Mówił „kolejny kraj chrześcijański został najechany, unicestwiony” i dalej pisał: „mogę bez przesady powiedzieć, moja dusza jest smutna „aż do śmierci”. To pokazuje, że już jako młody dwudziestoczteroletni człowiek, był bardzo głęboko przejęty losem Polski.

 

Przydrożna kapliczka

Gdy do Taizé zaczęli przyjeżdżać goście z różnych stron świata bardzo dużo czasu poświęcał Polakom. Najpierw docierali tu z Polski najodważniejsi – pojedyncze osoby, które nie bały się autostopem wyruszyć w nieznane. Wyjazdy zorganizowane,  grupowe stały się możliwe w latach Solidarności, gdy przez krótki czas było można w miarę swobodnie podróżować. Prawdziwie więzi zacieśniły się na przełomie lat 80. i 90. W latach 90 tysiące Polaków przyjeżdżało co tydzień do Taizé. Rekord padł w lipcu 1993 roku, kiedy to w którąś z niedziel na nasze wzgórze wjechało 50 autokarów z Polski. W tych latach brat Roger regularnie widywał się z Polakami na tygodniowych spotkaniach w Taizé.

Są też namacalne wyrazy tej zażyłości. Pewnego razu podczas majowego pobytu w Polsce brat Roger zauważył, że ludzie popołudniami gromadzą się przy przydrożnych kapliczkach na wspólnych nabożeństwach. To mu się tak bardzo spodobało, że w końcu właśnie taka przydrożna kapliczka z ikoną Matki Boskiej Częstochowskiej stanęła w pobliżu kościoła pojednania w Taizé. Przez wiele lat była ona miejscem spotkania brata Roger z Polakami. W każdą sobotę sprawdzał czy wszystko jest przygotowane do tego spotkania, czy ludzie są powiadomieni a mikrofony włączone. Naszym rodakom poświęcał też czas po wieczornej modlitwie, gdy zawsze starał się wygospodarować chwilę, by z nimi porozmawiać i ich pobłogosławić. Ale kiedy podchodzili do niego księża z Polski, zawsze klękał i ich prosił o to, by jego pobłogosławili. To były bardzo wzruszające i piękne chwile.            

 

Dwie ważne cechy

Brat Roger cenił w Polakach dwie cechy, które w różnych momentach podkreślał. Były to prostota ewangeliczna i umiejętność stawiania oporu niesprawiedliwości i złu.

Więzi między Polską a Taizé były również widoczne na innych płaszczyznach. Pamiętam osobiście moment, jak w Taizé dowiedzieliśmy się, że został ogłoszony stan wojenny i że ta nasza pierwsza Solidarność historyczna została zdelegalizowana. Dla brata Roger była to bardzo smutna wiadomość. Przeżywał to tak jak śmierć kogoś najbliższego, jak jakieś bardzo trudne doświadczenie, które go osobiście dotyka.

Bardzo ważna była też troska brata, o to aby Polacy mogli uczestniczyć w spotkaniach młodych na naszym wzgórzu bez upokorzenia. Na przełomie lat 80. i 90. były problemy z funduszami. Zasadą w Taizé jest, że każdy kto tu przyjeżdża składa się na koszty organizacji pobytu. (Bracia wspólnoty żyją z własnej pracy, nie przyjmują dla siebie żadnych darów, nawet spadków rodzinnych). Polakom było bardzo trudno przywozić dolary czy franki, więc brat Roger wymyślił, że mogą oni przywieźć koce, prześcieradła, ręczniki i to, co zawsze jest potrzebne i służy uczestnikom spotkań. Gdy więc przyjeżdżały autobusy widać było młodych ludzi wysiadających z naręczami kocy i ręczników, które zanosili we wskazane miejsce. Brat Roger był człowiekiem, który mówił i myślał o konkretach, dlatego wprost pytał czy dadzą sobie materialnie radę.

 

Europejskie Spotkania w Polsce

Kiedy tylko było to możliwe brat Roger zaczął poważnie myśleć, by w Polsce też zorganizować Europejskie Spotkanie Młodych. Gdy na początku 1989 roku przebywaliśmy z braćmi w Rzymie dowiedzieliśmy się, że jest tu również kardynał Gulbinowicz. Korzystając z okazji i wiedząc przy tym, że we Wrocławiu jest duża hala ludowa, zapytaliśmy go czy można tam takie spotkanie zrobić przygotować. Kardynał znał Taizé, gdyż wcześniej był tam z grupą biskupów z Polski. Przychylnie przyjął naszą propozycję, ale z humorem zaznaczył, byśmy nie kupowali kota w worku i najpierw przyjechali do Wrocławia i sprawdzili, czy to miasto się do tego nadaje. I tak w końcu pierwszy raz Europejskie Spotkanie Młodych w Polsce odbyło się w 1989 roku. Warto jeszcze wspomnieć, że były to szczególne czasy, bo gdy we wrześniu dotarliśmy na polskie ziemie istniały jeszcze granice, które szczelnie zamykały państwo. Jednak w miarę upływu czasu, w grudniu tych granic było coraz mniej, zaczęto je rozmontowywać. Młodzi ludzie mogli, więc już na spotkanie przyjechać całkiem swobodnie. Nie było to jednak jedyne spotkanie w Polsce. Kolejne udało się zorganizować w połowie lat 90. , a później na przełomie lat 1999-2000 – tym razem jednak w Warszawie. Polska zaczęła wtedy być zupełnie inaczej postrzegana przez odwiedzających ją Europejczyków. Podczas pierwszego spotkania można powiedzieć, że Polska była dla cudzoziemców krajem egzotycznym, nieznanym, zamkniętym za żelazną kurtyną, która w miarę upływu lat opadała. Bardzo ważne dla uczestników tych spotkań było odkrycie pięknej polskiej gościnności. Wrocławskie spotkanie było pierwszym, podczas którego wszyscy uczestnicy ugoszczeni byli w domach rodzinnych. Nikt nie musiał spać w szkołach, ani żadnych ośrodkach. Tak było także na i drugim spotkaniu we Wrocławiu, i w Warszawie. Miejmy nadzieję, że i w tym roku w Poznaniu Polacy równie chętnie przyjmą pielgrzymów Europejskiego Spotkania Młodych. 


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki