Wśród drzew słychać natrętne stukanie. Nagle dwa żubry uderzeniem w drzewo tłumią denerwujący dźwięk. Zaraz potem napis: Dwa żubry i spokój. – Ludzie myślą, że jest jak w reklamie; wypiją sobie dwa piwa i mają spokój – mówi ksiądz Paweł Pawlicki, duszpasterz trzeźwości arch. poznańskiej. Zamiast ukojenia w problemach, przychodzi jednak uzależnienie. Ono stacza ich na dno, z którego strasznie trudno się odbić. Trudno, ale można.
Według różnych szacunków w Polsce problemy z alkoholem ma od 800 tys. do nawet 2 mln. osób. Granica alkoholowej inicjacji bardzo się obniża. Po piwo sięgają już nawet 12-13-latki. A kto pije? – Na mitingach AA obok siebie siedzą: proboszcz i parafianin, skazany na przepustce i więzienny strażnik, leśniczy i facet, który kradł drzewo z lasu, mąż i żona, ojciec i syn – tłumaczy duszpasterz zaznaczając jednak, że są pewne grupy szczególnego ryzyka. – To osoby bezpośrednio pracujące z ludźmi; dziennikarze, lekarze, prawnicy, aktorzy, artyści. W tych środowiskach są kontakty, wyjazdy, spotkania, imprezy, a wszystko to tradycyjnie związane z alkoholem – mówi ksiądz Pawlicki. Tylko nieliczni podejmują leczenie. – Jest ich może z 10 proc. z których z nałogu wychodzi 20, a w niektórych palcówkach nawet do 40 proc. uzależnionych. Choć nie ma dokładnych statystyk – szacuje kapłan.
Synonim sukcesu i dorosłości?
Dlaczego piją? – Bo nie radzą sobie z problemami i sytuacjami, które spotykają ich w życiu. Zgadzam się z prof. Osiatyńskim, który powiedział, że dla alkoholika problemem nie jest sam alkohol a sytuacje stresowe, które go spotykają: traci pracę, nie może znaleźć innej – sięga po kieliszek, coś się nie układa w relacjach w rodzinie, są niepowodzenia w wychowaniu dzieci, to znów dobra okazja, by się napić – tłumaczy ks. Pawlicki. – Przyczyną sięgania po alkohol u młodych jest czasem ciekawość, chęć szukania innych doznań, innym razem szpan, chęć pokazania się, albo też presja grupy, czy strach przed odrzuceniem – dodaje z kolei ks. Waldemar Twardowski z punktu konsultacyjnego Caritas dla Młodzieży Zagrożonej na poznańskiej Wildzie. Ksiądz Pawlicki podkreśla też bardzo destrukcyjną rolę reklam piwa zrobionych ze smakiem, dobrym gustem. – Oglądając je ma się wrażenie, że wszystko co przyjemne i co daje sukces wiąże się z piwem – zaznacza.
Innym problemem są głęboko zakorzenione w naszym społeczeństwie tradycje picia przy każdej nadarzającej się okazji. – W wielu domach nie ma imprezy, nawet I Komunii Świętej, na której nie byłoby alkoholu – mówi Wojciech Walczak, pedagog punktu konsultacyjnego na poznańskiej Wildzie. – Alkohol towarzyszy nam praktycznie od narodzin, aż do grobowej deski. Rodzi się syn, to ojciec nie potrafi wyrazić swej radości inaczej niż pijąc. Imieniny, urodziny, jubileusze, wesela, wszystko w towarzystwie alkoholu. I obowiązkowo 18-tka. Tak jakby przy słowach dorosłość i alkohol istniał naturalny znak równości – oburza się ks. Pawlicki.
Dotykając dna egzystencji
Piwo, wódka, wino to wszystko w nadmiarze rujnuje nie jedno życie. Człowiek traci pracę, odsuwają się najbliżsi, znajomi, przyjaciele. Jego życie staje się równią pochyłą, w którym dno robi się głębsze i głębsze. Kiedy więc przychodzi moment zastanowienia? Chęć wyjścia na powierzchnię? – Mur obronny w świadomości mówiący alkoholikowi, że nie jest chory jest tak silny, że perswazje, tłumaczenia nie pomagają. Dopiero splot trudnych doświadczeń; a więc utrata pracy, odejście żony, odsunięcie się przyjaciół, choroba pokazują mu, że nie ma szans by dalej tak egzystować – odpowiada ks. Paweł Pawlicki. To jest ten punkt zwrotny, który sprawia, że chory szuka ratunku w punkcie konsultacyjnym lub na mitingach Anonimowych Alkoholików(AA), albo za namową rodziny zgłasza się na terapię.
Początek odbudowy swojego wnętrza
Na terapię przyjmowani są tylko trzeźwi. Stan alkoholu we krwi sprawdza alkomat. W skrajnych przypadkach potrzebna jest jednak detoksykacja. – W Stanach się od tego odchodzi, twierdząc, że skoro ktoś łatwo i szybko przez odtrucie uzyska dobre samopoczucie, to nie doceni trudów jakie musi ponieść by wyjść z alkoholu samemu, łatwiej wtedy może wrócić do picia – mówi ks. Pawlicki. Terapia zaczyna się od zmiany myślenia i odpowiedzi na pytanie nie dlaczego, ale po co piję? – To jest powrót do pewnych wartości, początek odbudowy swojego świata wewnętrznego – zaznacza kapłan. Terapia w zamkniętym ośrodku trwa zwykle 6 tygodni. – Pacjent ma tam rozpisany cały dzień. Wykłady, zadania do wykonania, rozmowy indywidualne z psychoterapeutą, psychologiem, doradcą duchowym, zwykłe prace i zajęcia grupowe, na których dzielą się swoimi doświadczeniami. To daje najwięcej – wyjaśnia ksiądz. Są jednak także terapie prowadzone w otwartych poradniach. – Trwają zwykle 3 miesiące, polegają na kilkugodzinnych spotkaniach 2-3 razy w tygodniu i adresowane są do tych, którzy mimo uzależnienia potrafią jeszcze w domu czy pracy funkcjonować – mówi ks. Pawlicki.
O doświadczeniach z picia, by przestać
Dalsze leczenie po terapii prowadzi się na spotkaniach AA. Wychodzenie z picia można jednak zaczynać także od samych mitingów. – To jest dużo trudniejsze i w takim przypadku jest zasada, że zamiast spotkań raz na tydzień, przez pierwsze 90 dni należy być na grupie codziennie. Sam przeszedłem tę drogę, ale ponieważ nie zastosowałem tej zasady od rozpoczęcia chodzenia na AA do przestania całkowitego picia minęło w moim życiu 5 lat – przyznaje ks. Paweł Pawlicki, dziś duszpasterz trzeźwości, ale przed ponad 20 laty pijący alkoholik. Jego grupa spotyka się co czwartek, jest na niej średnio 20 do 30 osób, zarówno tych z okolic, jak i dojeżdżających. Wśród tych ostatnich była, zmarła na raka znana z życia publicznego osoba, która przez długich 8 lat pokonywała blisko 100 km trasę między Chojnem i Poznaniem, tylko po to, by nie opuścić żadnego ze spotkań. – Jak mówi nasza preambuła jesteśmy wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem swoim doświadczeniem i nadzieją, aby przestać pić i pomóc innym w osiągnięciu trzeźwości – mówi ks. Pawlicki, dodając, że każde spotkanie zaczynają modlitwę o pogodę ducha, później czytają fragmenty Wielkiej Księgi – biblii AA, a potem 12 kroków leczenia i zasady działania wspólnoty. W końcu wybierają temat, na który każdy kto chce się wypowiada. – Zasadą mitingów jest to, że mówimy tylko o swoich doświadczeniach, nie krytykując innych i nie udzielając im rad. Co najważniejsze wszystko co jest na AA tam pozostaje, a uczestnicy starają się odnieść to co słyszą do siebie – mówi o regułach rządzących jego, ale i każdą na świecie wspólnotą AA ksiądz Pawlicki.
Mitingi jak dożywocie
Mitingi są dożywotnie, bo jak zaznacza duszpasterz trzeźwości arch. poznańskiej alkoholizm to choroba chroniczna. – Z nałogiem jest jak z rakiem, przy którym była terapia, odniosła skutek i może być tak, że choroba już nie będzie miała nawrotów. Może się jednak zdarzyć, że czynniki zewnętrzne, osłabienie organizmu, inne choroby sprawią, że rak się uaktywni. Tak samo nałóg, stresowa sytuacja włącza mechanizm mówiący, by zapić – tłumaczy obrazowo terapeuta Wojciech Walczak. A gdy już po długoletnim okresie abstynencji się zapije to powrót do AA jest szczególnie trudny. – Mam kolegę który zapił po 20 latach. Człowiek po czymś takim ma molarnego kaca, czuje wstyd i może jeszcze głębiej się uzależnić, starając się w „nadrobić czas bez alkoholu”. Wtedy trzeba pokazać mu, ile dały mu te lata bez picia i uświadomił, ze skoro mógł raz to i teraz się uda – mówi ksiądz Pawlicki. I bardzo często się udaje.
Modlitwa o pogodę ducha
Boże, daj mi pogodę ducha,
abym zgadzał się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagę, abym zmieniał to,
co zmienić mogę i mądrość, abym umiał
odróżnić jedne sprawy od drugich.
|
Najbliżsi też mają problem
Niebagatelne znaczenie w trwaniu w trzeźwości obok terapii i spotkań AA, mają też inne grupy – bo alkohol dotyka nie tylko samych pijących, ale i ich najbliższych. – Żony, mężowie pijących spotykają się w Al-Anon, grupie opartej na tej samych zasadach co AA. Na mitingach otwartych, łączonych z tymi z AA świadectwa żon, tego co czują, gdy mąż pije, robią często piorunujące wrażenie na alkoholikach – mówi duszpasterz. – Gdy mąż i żona zdrowieją razem, jest łatwiej. Pomaga w tym TAZA, tzn. trening zachowań abstynenckich – dodaje.
Kolejną grupą jest Alateen. – To dzieci do 18 roku życia, które często mają poczucie winy, że tata czy mama pije. Poczucie winy zresztą wywoływane przez samych rodziców – wyjaśnia kapłan. Dzieci z takim poczuciem dorastają i stają się DDA – Dorosłymi Dziećmi Alkoholików. – Wydaje im się, że koszmar picia w domu mają już za sobą, a tu się okazuje, że nie mogą ułożyć sobie relacji we własnych rodzinach, nie radzą sobie ze swoimi emocjami i zaczynają powielać te zachowania, od których uciekały – mówi duszpasterz dodając, że do DDA należy aż 30 proc. kleryków poznańskiego seminarium.
By żyć normalnie
Zresztą alkoholizm to też problem wśród księży. – Leczą się w specjalnym ośrodku w Kowalewie. Z alkoholem problemy ma 12 kapłanów z arch. poznańskiej, ale do ośrodka przyjeżdżają polscy duchowni, często misjonarze z całego świata – mówi ks. Paweł. Problemem jest także posługa dekanalnych duszpasterzy trzeźwości. – Wielu z nich nie czuje tego tematu, albo chcąc pomóc nie wiedzą jak to zrobić – wyjaśnia, dodając, że dlatego dwa razy w roku w Rokitnie organizowane są dla nich specjalne szkolenia – rekolekcje.
Rekolekcje AA-owskie nie tylko dla mających problemy z alkoholem księży w sanktuariach w Rokitnie i Gostyniu cieszą się niesamowita popularnością. Podobnie rzecz ma się z dniami skupienia, czy odbywającymi się co niedzielę u oo. Franciszkanów w Poznaniu mszami, konferencjami, spotkaniami. – Są otwarte dla wszystkich, a ludzie, często całymi rodzinami chętnie z nich korzystają – zapewnia.
Obok typowo modlitewnych spotkań są też odbywające się co roku tzw. zloty radości. – Są tam mitingi, ale chodzi głównie o relaks, zabawę, cieszenie się wspólną obecnością – mówi ksiądz Paweł. – Chodzi przecież o to, by nie żyć w ciągłym strachu, że można się napić, chodzi o to by żyć normalnie – dodaje.
Grupy, terapie, ale i ponad 20 lat nie pijący duszpasterz trzeźwości ks. Paweł Pawlicki. To wszystko pokazuje, że z alkoholowego dna można się odbić i wrócić do normalności, tyle że normalności bez promila alkoholu...