W tym tygodniu, 6 sierpnia, obchodzimy święto Przemienienia Pańskiego. Z tej okazji dzisiejszej niedzieli przypomnimy tę uroczystość, odwołując się do fragmentu Ewangelii według św. Marka opisującego to wydarzenie, który będzie odczytany w tym dniu.
W centrum naszych rozważań umieścimy postać Jezusa Chrystusa; w Nowym Testamencie ma On taki wymiar, że niemożliwe jest przedstawienie tu w kilku liniach Jego historycznego oblicza i Jego znaczenia teologicznego. Łączy On w sobie wieczność i historię, nieskończoność i przestrzeń, to co boskie z tym, co ludzkie. Jezus to Logos, Słowo, które jest Bogiem, i jednocześnie sarx, ludzkie ciało, rzeczywistość zanurzona w czasie (J 1, 1. 14). Te dwa aspekty nie mogą występować oddzielnie, przeciwstawiając Jezusa historii Chrystusowi wiary; splatają się one nierozerwalnie w misterium Wcielenia i osoby Jezusa Chrystusa (zob. Flp 2, 5-11). Dlatego musimy zadowolić się jedynie krótkim pochyleniem się nad niektórymi tytułami chrystologicznymi, które dla Nowego Testamentu są prawdziwymi i właściwymi syntezami ujmującymi osobę Chrystusa.
Pierwszym z nich jest właśnie imię Chrystus, które wiąże Jezusa ze Starym Testamentem. W rzeczywistości ten przydomek pochodzi od greckiego chrío oznaczającego "namaszczać", "wyświęcać". Chrystus jest "namaszczony" symbolicznym świętym olejem, za pomocą którego wyświęcano królów i kapłanów. Po hebrajsku "namaszczony, wyświęcony" to mashiah, skąd nasz "Mesjasz". Dlatego Jezus jawi się jako wyczekiwany z nadzieją przez Izraelitów Chrystus-Mesjasz i do niego odniesione zostaną starożytne proroctwa mesjańskie. Natomiast wierzący w Chrystusa nazwani będą "chrześcijanami" (według Dz 11, 26 – po raz pierwszy nastąpiło to w Antiochii); w Pierwszym Liście św. Piotra "chrześcijanin" to już tytuł bardzo zaszczytny (4, 16).
Jednakże imię "Chrystus" w rozumieniu chrześcijańskim przerasta jego pierwotne znaczenie. Mesjasz Izraela był istotą ludzką, najwyższym wysłannikiem Boga przekazującymi Jego ostateczne słowo, ale nie uczestnikiem Jego Boskiej natury. Dlatego właśnie w Ewangeliach tytuł ten spotyka się, zwłaszcza w ustach Jezusa, z innym tytułem: Syn Człowieczy. To wyrażenie, drogie szczególnie Ezechielowi, samo w sobie oznacza po prostu "człowiek". Niemniej w Księdze Daniela pojawia się tajemnicza postać – "jakby Syn Człowieczy". Zostaje On wprowadzony przed Boga, który powierza Mu "panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie" (7, 13-14).
Być może dla proroka Daniela postać ta była syntezą "świętych Najwyższego", czyli wiernych Hebrajczyków prześladowanych przez ówczesnych pogańskich władców syryjsko-greckich, czyniącą z nich naród mesjański, którego przeznaczeniem jest triumf i królestwo za sprawą Boga. Jednak późniejsza tradycja judaistyczna przypisała "Synowi Człowieczemu" osobowe znaczenie mesjańskie: postać Mesjasza obdarzona jest najwspanialszymi cnotami, przewyższającymi te, które niósł tytuł "Syna Dawidowego", stając się niemal uczestnikiem sfery Bożej. Właśnie w tym sensie Chrystus stosuje je do siebie, wywołując tym zgorszenie, przede wszystkim podczas procesu przed najwyższym kapłanem, Kajfaszem, który oskarża Go o bluźnierstwo (Mt 26, 64).
Tym sposobem dochodzimy do trzeciego tytułu: Syn Boży. W Starym Testamencie miał on znaczenie "słabe", gdyż przeważnie nadawany był królom, Izraelitom lub aniołom. W Nowym Testamencie zyskuje natomiast brzemienny i "dosłowny" sens. W scenie inaugurującej chrzest "głos z nieba" oświadcza: "Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie" (Mt 3, 17). W połowie publicznej działalności Jezusa, podczas Jego Przemienienia, "głos z obłoku" mówi o Nim: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie" (Mk 9, 7). Wreszcie u stóp krzyża rzymski setnik daje wyraz wierze wszystkich chrześcijan, wyznając: "Istotnie, ten człowiek był Synem Bożym" (Mk 15. 39).
Gnoza - ten grecki termin sam w sobie oznacza wiedzę. Jednak został on przyjęty na określenie pewnego prądu chrześcijaństwa pierwszych wieków uznającego poznanie intelektualne za główną drogę do zbawienia. Tym samym deprecjonował on Wcielenie Chrystusa, widząc w nim wydarzenie zbyt "ciężkie" i "cielesne" (zob. 1 J 4, 2-3) w konfrontacji z duchem i myślą, i, naturalnie, z boskością.
Teofania - to techniczny termin odnoszący się do uroczystych ukazań się Boga (takie jest zresztą tłumaczeni tego grckiego słowa). Z jednej strony objawia się w nich transcendencja Boga wyrażająca się za pomocą zjawisk kosmicznych (błyskawice, grzmoty, trzęsienie ziemi), a z drugiej – Jego bliskość poprzez objawiające słowo (zob. Wj 19, 20).