Zginął w wieku 23 lat, na zawsze pozostając „młodym Baczyńskim”. Jego szczupła, niewysoka postać, utrwalona na fotografiach zdradza, że był wątłego zdrowia. Trudno go sobie wyobrazić jako 70-80-latka, jeszcze trudniej dywagować, czy jego losy zbliżone byłyby do losów Borowskiego, Różewicza czy Gajcego…
O pokoleniu urodzonym w wolnej Polsce, do którego należał też Baczyński, napisano m.in., że byli „dziećmi nadziei, chowanymi do lepszego losu (...) od dziecka kształceni, naznaczeni przyszłością, która miała być inna, niż się zdarzyła...”. Rzeczywistość jednak okazała się bardzo okrutna i niesprawiedliwa, bo „dzieci nadziei” zostały zmuszone do nieuchronnej odpowiedzi na pytanie: co jest najważniejsze? Byli też głęboko przekonani, że to najważniejsze uczynić mogą, i winni, tylko oni.
Przekreślone plany
We wspomnieniach sąsiadów, przyjaciół, pierwszych nauczycieli, a potem kolegów z Liceum im. Stefana Batorego, środowiska konspiracji, żołnierzy Armii Krajowej, Krzysztof Kamil Baczyński, urodzony w 1921 r., jawił się jako szalenie uczuciowy, nerwowy (spotęgowało to zapewne rozejście się rodziców i to, że pozostał z matką), obdarzony niecodziennym poczuciem piękna, fantazją, dbałością o detale, ale też szalenie zacięty, typ samotnika. Jako dziecko „starał się pięknie pisać, płakał nad każdym kleksem”. Jako żołnierz, gdy inni kopali doły, przygotowując bunkry, Krzysztof siedział na pniaku i recytował im wiersze. Zresztą od dzieciństwa lubił opowiadać, tworzył bajki, a wówczas „gorzały mu jego piękne, sarnie oczy”. Narzędziem wyrazu artystycznego stał się początkowo rysunek, miał śmiałą linię i subtelne poczucie koloru, marzył o karierze ilustratora-grafika, miał nawet szansę na studia we Francji. Plany przekreśliła śmierć ojca, międzywojennego krytyka literackiego, w lipcu 1939 r. i wojna...
Egzamin maturalny zdał, choć jak wspominali jego koledzy, „nie mieścił się w konwencji szkoły, były nawet trudności w dopuszczeniu go do matury”. Był typem żartownisia, zdarzało się, że coś w szkole przeskrobał, ale zawsze mu to uchodziło płazem. Fantastycznie naśladował nauczycieli, szczególnie profesora łaciny. Związał się ze środowiskiem młodzieży lewicowej, współpracował z pismami „Promienie” i „Droga”, ale zmienił się krąg ideowy poety. Stał coraz bardziej obok, dostrzegając pułapki stalinizmu, czego nie mogli zrozumieć jego dawni towarzysze, oskarżając go o błądzenie. Krzysztof początkowo deklarował się jako niepraktykujący i niewierzący, „dopiero w czasie wojny to mu przeszło” – wspomina jeden z kolegów poety.
1943 rok
Rys na jego życiu odcisnął zwłaszcza rok 1943. W marcu jego szkolni koledzy uwolnili pod Arsenałem Jana Bytnara „Rudego”. Baczyński pod wpływem tego wydarzenia zmienił swą „bierną” postawę wobec okupacyjnej rzeczywistości. Wybór, którego dokonał, można zamknąć w słowach: dlaczego inni mają walczyć, a ja nie? Była to decyzja, jak się okazało, „po wszelki świata czas”. Sam zresztą o tym napisał w wierszu: „zastygłem w pomnik ze wzniesionym mieczem...”.
Latem zaangażował się w konspirację i zaczął uczęszczać na zajęcia tajnej polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Matka jedynie domyślała się jego wojskowej działalności, bo w listach pisał tylko ogólnie „o tych sprawach”. Jego wymarsz na wojnę to było wyjście kilka ulic dalej, okoliczne lasy, gdzie uczył się strzelać czy lokale, gdzie go szkolono. Wydaje się, że on sam niejako przeczuwał swoją śmierć, bo czyż ten żołnierz Armii Krajowej, trubadur czasu miłości i wojny, ten delikatny, chorowity wychuchany jedynak, który nie rozstawał się z tomikiem wierszy Tuwima, i któremu matka, nauczycielka, „wymarzyła wymarsz na szczyt Parnasu”, mógł się odnaleźć w powojennej Polsce? Rzeczywistość, której doświadczyli jego koledzy z „Zośki”, zdaje się temu przeczyć. Nowa władza nie wybaczyłaby mu, o czym pisze jego biograf, Wiesław Budzyński, konspiracji w AK, walki w powstaniu warszawskim, przeszłości ojca, piłsudczyka...
Pewność śmierci
Mroczny czas wojennego tygla, który bulgotał nienawiścią i żądzą zemsty, który zrodził konflikt moralny pokolenia, Baczyński oddał w swojej twórczości. Jako poeta, intensywniej przeżywający rzeczywistość, w straszliwej sprzeczności między kręgiem jasnych, akceptowanych wartości, jak miłość, czułość, piękno, dobro, a „czasem kalekim, mrocznym”, światem skażonym „zbrodnią kainową”, próbował dokonać moralnego oczyszczenia. Inspiracji szukał w religii, poezji romantycznej, zwłaszcza u Słowackiego, w symbolicznym wizjonerstwie, by ostatecznie wyrazić liryczną tęsknotę za złożeniem czystej ofiary ze swego pokolenia, od której mógłby się zacząć zwrot w historii.
W jego twórczości odczuwa się również silne napięcie, zogniskowane dokonanym wyborem, między stanowiskiem artysty a obowiązkiem narodowym. Choć niepredysponowany do roli żołnierza, udział w walce uważał za swoją powinność wobec ojczyzny. Czytając jego poezję, ma się wrażenie, że kartki tomików są aż poczerniałe od dymu i sadzy, nadpalone, zabrudzone krwią. Natężenie barw czarnych, szarych, popielatych i grafitowych, inkrustowanych gdzieniegdzie czerwienią, jest nie do zniesienia, czytelnik zdaje się być osaczony. Podążające jak cień przekonanie (a może nawet pewność) nieuchronnej śmierci dotyka również subtelnych liryków skierowanych do młodziutkiej żony Barbary, by ostatecznie przynieść poczucie oczyszczenia i wiary.
Baczyński zginął w Pałacu Blanka 4 sierpnia 1944 r., jego żona kilkanaście dni później. Jego udział w walce wzbudzał już w czasie wojny liczne kontrowersje. Jarosław Iwaszkiewicz usiłował skłonić go do pozostania na uboczu, Jerzy Zagórski obciążał siebie moralną winą za to, że nie udało mu się go powstrzymać... Wiesław Budzyński dotarł do świadków śmierci Baczyńskiego. „Jeden z żołnierzy, widząc poległego przed chwilą żołnierza, wypowiedział słowa, które na zawsze określają to co się stało: «człowieku, to Słowacki!»”.
W Polsce nigdy nie sprawdziło się starożytne przysłowie: Inter arma silent Musae (Podczas wojny Muzy milczą). Twórczość przedstawicieli pokolenia wojennego zajęła poważne miejsce w polskiej literaturze. To jest nas szczególny wizerunek historii, mający swe korzenie w trudnych, historycznych uwarunkowaniach, który niczym idiom jest nieprzetłumaczalny na inne języki. Do niego też należy K.K. Baczyński.