Logo Przewdonik Katolicki

Czy Bogu obojętne jest ludzkie cierpienie? (Cz. I)

ks. Wojciech Pikor
Fot.

Jeśli Bóg chce usunąć zło, a nie może, jest słaby. Jeśli może, ale nie chce, jest nieżyczliwy człowiekowi. Jeśli nie chce i nie może, wtedy jest nie tylko nieżyczliwy, ale także słaby. Jeśli chce i może, to dlaczego istnieje zło i dlaczego nie zostaje usunięte przez Boga?

 

 

 

Dylemat Epikura nic nie stracił na ostrości. Wielopostaciowa obecność zła w świecie pozostaje wciąż źródłem wątpliwości w stosunku do Bożego Miłosierdzia. Słowa greckiego filozofa z przełomu IV i III wieku przed Chrystusem powracają wielokrotnie w Biblii. Księga Hioba jest wręcz jednym wielkim pytaniem o postawę Boga wobec cierpienia. Ogrom i siła nieszczęść dotykających Hioba rodzą w nim podejrzenie, że Bóg nie jest wcale Bogiem miłości, lecz okrucieństwa, że zamiast być przyjacielem człowieka, jest jego przeciwnikiem. Tak oto tajemnica ludzkiej egzystencji prowadzi Hioba ku pytaniu o tajemnicę Bożej miłości.

 

 

Kim jest Hiob?

W pierwszych zdaniach księgi zostaje on przedstawiony jako „mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła”. To zdanie, brzmiące niczym formuła kanonizacyjna, znajdowało swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Widzimy Hioba w gronie rodzinnym. Szczęśliwy ojciec siedmiu synów i trzech córek był zatroskany nie tylko o ich sprawy bytowe, lecz również o ich relację z Bogiem. Stąd składał w ich imieniu ofiary zadość czyniące ich grzechom młodości – problem „wyszalenia się” w młodości istniał także w tamtym czasie. Dalej Hiob jest prezentowany jako człowiek majętny, obdarzony zmysłem przedsiębiorczości, czego wyrazem były stada zwierząt liczone w tysiące sztuk. Przy tym wszystkim nie uległ on pokusie łatwego zarobku poprzez oszustwa w handlu. Zysk nie był budowany na wyzysku sług ani też przy wykorzystaniu słabszej pozycji uboższych. Hiob ciesząc się również sławą „najmądrzejszego człowieka spośród wszystkich ludzi Wschodu”, brał udział w sprawach sądowych rozstrzyganych w bramie miejskiej. Na jego słowa „książęta kończyli swoje mowy i ręce kładli na ustach. Uciszał się głos szlachetnych, ich język do podniebienia przywierał”. W opinii ludzi Hiobowi towarzyszyło wszędzie Boże błogosławieństwo, którym był „ogrodzony on sam, jego dom i cała jego majętność”.

 

 

Dramat Hioba

Dramat zaczął się niespodziewanie. Pewnego dnia niezwykła koincydencja huraganu, gwałtownej burzy i najazdu Sabejczyków i Chaldejczyków przyniosła mu utratę całego dobytku. Jeszcze dotkliwszą stratą była śmierć wszystkich dzieci. Nieszczęście dotyka samego Hioba, kiedy kilka dni później jego ciało pokryło się „złośliwym trądem od palca stopy aż po czubek głowy”.

Cierpienie Hioba płynęło jednak nie tylko z samej utraty tego, co mogło stanowić o jego pomyślności na dzisiaj (majątek) i na jutro (dzieci). Kolejne „hiobowe wiadomości” wywołują gwałtowne reakcje jego najbliższego otoczenia. Żona naśmiewa się z jego niezachwianej wiary i każe mu złorzeczyć. Trzej przyjaciele – Elifaz, Bildad i Sofar, porażeni ogromem nieszczęścia, przez siedem dni trwają wraz z nim w żałobie. Kiedy jednak mija ustalony zwyczajowo czas współczucia, podejmują próbę racjonalnego wyjaśnienia tragedii. Tak rozpoczyna się proces nad cierpiącym Hiobem, oskarżonym o bezbożność, niesprawiedliwość i grzeszność.

Nakreślony dramat ma jeszcze jeden wymiar, który nie był znany ani Hiobowi, ani jego przyjaciołom. Narrator odsłania go w początkowej fazie. Czytelnik staje się świadkiem zakładu, jaki Pan Bóg zawiera z „szatanem”, który podaje w wątpliwość bogobojność Hioba, zarzucając mu interesowność w wierze. By ją wykazać, otrzymuje od Boga przyzwolenie najpierw na pozbawienie Hioba dzieci i majątku, a następnie dotknięcie go trądem. W ten sposób chce doprowadzić Hioba do złorzeczenia Bogu. Pokusa – jak najbardziej realna – zostaje odrzucona przez Hioba, który przyjmuje kolejne doświadczenia i błogosławi Boga. Nie oznacza to jednak jego rezygnacji z próby zrozumienia logiki Bożego działania. Bóg objawia się cierpiącemu jako Ten, który „daje i zabiera”, obdarzając przy tym nie tylko dobrem, lecz również złem, co rodzi sprzeciw Hioba.

 

Ludzkie próby wytłumaczenia cierpienia

Cierpienie jest tajemnicą. Intensywność czy rozmiar bólu przynoszą wciąż nowe pytania. Jednak dramat cierpienia osiąga swoją kulminację w chwili, gdy nie widzi się sensu cierpienia, gdy pozostaje ono niezrozumiałe i niewytłumaczalne. Stąd poszukiwanie przyczyn cierpienia ukierunkowane jest nie tyko na zaradzenie cierpieniu, ile bardziej na odkrycie drogi przeżywania go pozytywnie, twórczo i sensownie.

Hiob w pierwszym momencie wydaje się akceptować swoje cierpienie. Daleko mu jednak do bycia stoikiem czy pogodzonym z losem cierpiętnikiem, jak można by wnioskować z dwóch pierwszych rozdziałów księgi. Od początku Hiob nie ustaje w dążeniu do odkrycia znaczenia swego cierpienia. Podobnie czynią też jego trzej przyjaciele, do których dołączy później jeszcze jeden, Elihu. Wszystkich uprzedza narrator, który w punkcie wyjścia dramatu Hioba tłumaczy jego doświadczenie próbą wiary. Cierpienie byłoby czymś chcianym przez Boga, służąc uszlachetnieniu człowieka oraz objawieniu heroizmu ludzkiej pobożności, pozostawałoby przy tym ograniczone w swoim zakresie działania. Bóg przyzwala wprawdzie szatanowi dotknąć Hioba cierpieniem, ale równocześnie nakazuje mu zachować jego życie. Pokonawszy zwycięsko próbę, Hiob rzeczywiście zostaje „przywrócony do poprzedniego stanu”, na powrót cieszy się dziećmi, zaś jego majętność zostaje pomnożona.

Propozycja tłumaczenia cierpienia jako zakładu ze strony Boga była alternatywą dla dominującej w czasach Starego Testamentu teologii etycznej. W jej opinii źródłem cierpienia człowieka nie był Bóg, lecz sam człowiek, jego grzech i zło czynione przez niego. Rzecznikiem tej opinii są przyjaciele Hioba. Odwołując się oni do zasady retrybucji, której fundamentem miała być Boża sprawiedliwość: „Bóg daleki jest od grzechu, Wszechmocny – od nieprawości. Według czynów każdemu zapłaci, odda każdemu według postępowania. Bóg zła nie czyni ani prawa Wszechmocny nie łamie”. Z tego też powodu ich wizja życia ludzkiego była naznaczona automatyzmem przyczynowo-sprawczym, wyrażanym w maksymie: „Kto krzywdę pocznie, ten rodzi nieszczęście”, czy też „Złoczyńcy, co sieją udrękę, plon z niej zbierają”. Zupełnie inny jest los prawego: „Jeśli jesteś czysty, niewinny, to Bóg zaraz czuwać będzie na tobą”. Kolejne wystąpienia Elifaza, Bildada, Sofara i Elihu przynosiły wciąż nowe obrazy z codziennego życia, które miały potwierdzać prawdę, iż „Bóg nie odrzuca prawego ani nie wzmacnia ręki złoczyńcy”. Z tą samą jednak konsekwencją Hiob kontestuje ich twierdzenia, przywołując przykłady podważające powszechną obowiązywalność zasady odpłaty. Powoływał się przy tym nie tylko na kłócącą się z Bożą sprawiedliwością pomyślność bezbożnych. Jeszcze bardziej sprzeciw Hioba wobec propozycji przyjaciół wynikał ze świadomości własnej prawości i sprawiedliwości. Uczyniony publicznie rachunek sumienia (rozdz. 29–31) prowadzi Hioba do wyznania, iż „dopóki żyje, nie ustąpi, że jest niewinny, że strzeże prawości, a nie porzuca, za dni jego nie potępi go serce”. Jeśli zatem „rąk swych nie zmazał występkiem i modlitwa jego jest czysta”, czym tłumaczyłoby się jego cierpienie?

            Oponenci Hioba, mimo że obstają przy zasadzie odpłaty, podają jeszcze inne znaczenia cierpienia. Pochodną principium retrybucji jest postrzeganie cierpienia jako wezwania do nawrócenia. Negatywne doświadczenia życiowe byłyby słowem Boga, który „stawia człowiekowi przed oczy jego czyny, by widział ciężar przestępstwa, otwierając mu zarazem uszy na radę i namawiając, by odstąpił od zła”. W ten sposób cierpienie staje się narzędziem Bożego wychowania, dyscypliną, poprzez którą Bóg „chce odwrócić człowieka od grzechu i męża uwolnić od pychy, uchronić duszę od grobu, a życie – od ciosu dzidy”. Zamiast więc odrzucać cierpienie, trzeba mu się poddać: „Oto szczęśliwy mąż, którego Bóg poprawia, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego. On zrani, On także uleczy, skaleczy – i ręką swą własną uzdrowi”.

            Konkurencyjną dla mądrościowej interpretacji cierpienia była perspektywa egzystencjalna, naznaczona głębokim pesymizmem. Traktowała ona cierpienie jako element strukturalny człowieka, przed którym nie było żadnej ucieczki. Ludzkie życie, niezależnie od postępowania moralnego, było związane z cierpieniem, którego źródło trzeba było widzieć w stworzoności człowieka, jako że „rodzi się on na cierpienie”. „Mieszkańcy glinianych lepianek, osadzonych na mule” są skazani na zagładę. Jeśli Bóg nawet u aniołów dostrzega braki, to tym bardziej u śmiertelników, zasługujących na miano „wstrętnych, zepsutych, pijących nieprawość jak wodę”. Zgadzając się na taką wizję egzystencji ludzkiej, pozostaje tylko przeklinać dzień swoich narodzin i wyglądać z utęsknieniem śmierci.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki