Logo Przewdonik Katolicki

Czy Bogu obojętne jest ludzkie cierpienie? (Cz. II)

ks. Wojciech Pikor
Fot.

Żadna z koncepcji cierpienia nie wzbudziła entuzjazmu Hioba. Zrozpaczonemu potrzeba pomocy od bliźnich, a tymczasem przykrzy pocieszyciele Hioba okazują się być przyjaciółmi, którzy nim gardzą.

Od tajemnicy cierpienia do tajemnicy Boga

Żadna z koncepcji cierpienia nie wzbudziła entuzjazmu Hioba. „Zrozpaczonemu potrzeba pomocy od bliźnich”, a tymczasem „przykrzy pocieszyciele” Hioba okazują się być „przyjaciółmi, którzy nim gardzą”. Ich słowa, dalekie od współczucia i miłosierdzia, traktowały jego cierpienie jako „przypadek” wymagający postawienia diagnozy. W rezultacie sam Bóg staje się dla nich „przypadkiem”, który należy opisać, zdefiniować i wtłoczyć we wszystko tłumaczący schemat myślowy. Cierpienie jako próba wiary zakładałaby niewiedzę Boga, jak również Jego zgodę na zło. Przyjmując zasadę odpłaty, należałoby uznać Boga za niesprawiedliwego. Widząc w cierpieniu tylko narzędzie wychowania, można by podejrzewać Boga o okrucieństwo. Wreszcie pesymistyczna wizja życia byłaby podstawą oskarżenia Boga o obojętność na cierpienie. Broniąc i usprawiedliwiając Boga, paradoksalnie przyjaciele Hioba oddalają się od prawdy o Bogu, co w finale księgi stwierdza sam Bóg: „Nie mówiliście prawdy o Mnie, jak sługa mój, Hiob”. Prawdy o Bogu trzeba zatem szukać w słowach Hioba, w jego zmaganiu się z cierpieniem.

 

O Bogu i do Boga

Podstawowa różnica między Hiobem i przyjaciółmi zawiera się w sposobie mówienia o Bogu: oni mówią o Bogu, Hiob zaś mówi do Boga. Podczas gdy dla jego pocieszycieli Bóg pozostaje ideą, pojęciem, o którym można mówić tylko w trzeciej osobie, Hiob widzi w Bogu osobę, z którą można się nie zgadzać, wadzić się i dyskutować, ale też jej wierzyć i zawierzyć. Hiob ani przez moment nie przestaje wierzyć w Boga, ani też nie odrzuca Jego istnienia. Jest głęboko przekonany, że „w ręku Boga tchnienie wszystkiego, co żyje i duch każdego ludzkiego ciała”. To przeświadczenie staje się dla Hioba źródłem wątpliwości: „Twe ręce mnie ukształtowały i uczyniły razem dokoła, a chcesz mnie zmiażdżyć? Wspomnij, że ulepiłeś mnie z gliny i w proch mnie znów obracasz?”. Cierpienie uświadamia Hiobowi, że obraz Boga podsuwany mu przez przyjaciół czy wypracowany przez teologię Izraela daleki jest od prawdy. Jego sprzeciw wobec karykatur Boga prowadzi go ku poszukiwaniu prawdziwego oblicza Boga. Wprawdzie kwestionuje sposób, w jaki Bóg przedstawia się mu przez cierpienie, ale właśnie w swojej tragedii szuka odpowiedzi na pytanie o milczenie Boga.

Duchowa wędrówka Hioba dokonuje się na dwóch płaszczyznach: patrzenia i mówienia. Cierpienie wydaje się być miażdżącym doświadczeniem spojrzenia Boga: „Więc drżę przed Jego obliczem, ze strachem o Nim rozmyślam. Bóg grozą przenika me serce, Wszechmocny napawa mnie lękiem”. Stąd pyta, „czy Bóg odwróci kiedyś swój wzrok”, by choć przez chwilę mógł znaleźć wytchnienie? Równocześnie jednak Hiob nie chce „kryć się przed obliczem Boga”, gdyż tylko ono, rozpromienione nad człowiekiem, jest źródłem życia. Dlatego też Hiob jest gotów poddać się osądowi Boga. Jeśli Bóg „widzi jego drogi i kroki jego liczy”, będzie musiał uznać niewinność Hioba. By tak się stało, trzeba dotrzeć do Boga, którego milczenie wydaje się czynić Go nieobecnym pośrodku cierpienia. Hiob nie zgadza się na taką postawę Boga i domaga się od Niego odpowiedzi: „Lecz ja chcę mówić z Wszechmogącym, bronić się będę u Boga” (13, 3).

Hiob stopniowo odrzuca tradycyjne wyobrażenie Boga jako mściwego sędziego czy bezlitosnego nieprzyjaciela człowieka. Głęboko wierzy, że Bóg jest zupełnie inny, niż chcą tego kanony wiary. Wykrzykując wobec Boga i przeciw Niemu swój ból, Hiob odkrywa, że jedynym jego obrońcą przed Bogiem może być tylko sam Bóg. Poszukując rozjemcy czy arbitra w sporze z Bogiem, wobec pogardy ze strony przyjaciół, „zwraca się z płaczem do Boga, by rozsądził spór człowieka z Bogiem jakby człowieka z człowiekiem”. Nadzieja, że „jego Świadek jest w niebie, a jego Poręczyciel na wysokościach”, zamienia się w pewność: „Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje i jako ostatni stanie na ziemi. Potem me szczątki skórą przyodzieje i ciałem swym Boga zobaczę”. Wprawdzie św. Hieronim tłumaczy to niezwykle trudne w języku hebrajskim zdanie jako Hiobowe wyznanie wiary w zmartwychwstanie („w dniu ostatnim powstanę z ziemi”), to taka perspektywa jest jeszcze nieznana Hiobowi, czemu wielokrotnie on sam daje wyraz. Poszukiwania Boga przez Hioba w tradycyjnych wyobrażeniach kończy się niepowodzeniem. Nie dostrzega Go również w żadnym zakątku ziemi. Docierając do granic swoich możliwości poznawczych, Hiob otwiera się na możliwość spotkania Boga w ciemnościach własnej egzystencji.

 

Odkryć Boga poprzez stworzenie

Słowo, poprzez które Bóg wychodzi naprzeciw dylematom Hioba, przyjmuje kształt dwóch mów (rozdz. 38-39 i 40-41). Zaskakującym jest to, że Bóg nie podejmuje w nich bezpośrednio problemu zła podnoszonego wcześniej przez Hioba. Odwracając jego wzrok od dotykającego go nieszczęścia, Bóg wyprowadza Hioba z zaklętego kręgu jego własnej osoby. Zaprasza go, by na swoje cierpienie spojrzał poprzez pryzmat otaczającego go świata, w którym objawia się Boża mądrość, tak często zaciemniana ludzkimi słowami.

Pierwsza część Bożej lekcji na temat stworzenia podnosi kwestię chaosu, który w przekonaniu Hioba miałby rządzić światem. Poprzez kolejne pytania dotyczące funkcjonowania wszechświata, a następnie świata natury, Bóg odkrywa przed Hiobem piękno i porządek obecny w świecie. Światem rządzi nie chaos, lecz Boża mądrość, która leży nie tylko u początków stworzenia, lecz stanowi gwarancję wszelkiego istnienia we wszechświecie. Niemożność przeniknięcia finalności świata, do czego przyznaje się sam Hiob, nie powinna prowadzić do negowania istnienia Bożego planu w kosmosie. W pięknie stworzenia człowiek może odkryć piękno Boga, którego harmonia stała się poprzez akt stworzenia udziałem świata.

Czy obecność zła w świecie przeczy tej harmonii, a tym samym Bożej Opatrzności? By odpowiedzieć na to pytanie, w drugim swoim wystąpieniu Pan Bóg proponuje Hiobowi, by ten zajął Jego miejsce. Nie chodzi wcale przy tym o ośmieszenie tytanicznych wysiłków Hioba rzucającego wyzwanie Stwórcy. Gdyby bowiem Hiob rzeczywiście zapanował nad pyszałkiem i bezbożnym, Bóg nie tylko by go pochwalił, ale również uznałby go za równego sobie. Tymczasem przywołując obraz mitycznego potwora morskiego behemot, który w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia zostaje oddany jako hipopotam, oraz krokodyla, Bóg konfrontuje słabość i kruchość człowieka z potęgą natury. Jej siła napawa człowieka lękiem, ale jako dzieło Boga, pozostaje od Niego zależna. Zatem to nie stworzenie determinuje Stwórcę, lecz na odwrót. Odczytywany na tym tle brak korelacji czasowej między złem doświadczanym czy równie często powodowanym przez człowieka a Bożą sprawiedliwością w żaden sposób nie przeczy wszechmocy Boga. Do tej prawdy dociera ostatecznie Hiob, gdy wyznaje, że Bóg „wszystko może, a co zamyśli, potrafi uczynić” (42, 2).

 

Wolność Boga

Gdyby szukać w Księdze Hioba odpowiedzi na pytanie o przyczyny cierpienia, można poczuć się zawiedzionym. Tak postawiony problem cierpienia ulega bowiem modyfikacji ze strony samego Boga, który w miejsce „dlaczego”, proponuje szukanie odpowiedzi na pytanie o to, „jak” stawić czoła złu. Boża odpowiedź nie jest teoretyczna, gdyż w jej centrum znajduje się osoba samego Hioba.

W werdykcie kończącym debatę Hioba z jego przyjaciółmi Bóg przyznaje, iż to cierpiący mąż z Us mówił o Nim prawdę (42, 7.8). Tym samym Bóg uznaje ludzkie prawo do dylematów i wątpliwości wobec doświadczenia choroby i śmierci. W hiobowym zmaganiu się z tajemnicą cierpienia Bóg widzi miejsce również na kontestację swojej osoby. Trzeba jednak, by to słowo było kierowane do Boga.

Odpowiedź Boga nie jest natychmiastowa. Jak pokazuje doświadczenie Hioba, często różni się od naszych oczekiwań. Hiob jest przekonany o milczeniu Boga, co jednak wynikało z wyobrażenia Boga, które posiadał. Jeśliby uznać, że sprawiedliwość Boża jest kalką ludzkiego pojęcia sprawiedliwości (do ut des), wówczas Bóg rzeczywiście by milczał. Tymczasem poprzez swoje cierpienie Hiob stopniowo odkrywa, że „dotąd znał tylko Boga z widzenia”. By rzeczywiście poznać Boga, musi on poznać siebie. Dotąd hiobowy obraz Boga, jako nieobecnego w świecie, był kształtowany przez jego przekonanie o własnej sprawiedliwości, pobożności i niewinności. Bóg nie neguje prawdy słów Hioba. By jednak „ujrzeć Boga na własne oczy”, musi on porzucić wszelkie próby usprawiedliwiania i tłumaczenia sobie Boga. Stanie się to możliwe, gdy uzna swoją małość wobec tajemnicy Boga. W swoim ostatnim słowie Hiob „odwołuje, co powiedział, kaja się w prochu i w popiele”. Nie czuje się jednak ani upokorzonym, ani pokonanym. Czasownik hakam oddany przez Biblię Tysiąclecia jako „żałować”, może odnosić się również do czynności pocieszania. Odkrywając zatem swoją kruchość, swoje bycie prochem i popiołem, Hiob znajduje ulgę i pociechę w Bogu.

Hiob zostaje zatem uwolniony nie tylko od cierpienia, lecz przede wszystkim od kontemplacji siebie samego, od zawierzenia swemu rozumowi, od patrzenie na Boga poprzez pryzmat własnych doświadczeń. Bóg okazuje się być zupełnie kimś innym od tego, co może wyobrazić sobie człowiek. Bóg jest miłością. Jednak czas i sposób Jego działania pozostaje Bożą tajemnicą. Uznanie tej prawdy pozwoliło Hiobowi zawierzyć Bożemu Miłosierdziu, a tym samym odnaleźć Boga pośrodku swego cierpienia.

                       

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki