Logo Przewdonik Katolicki

Modlitwa pozwala oczyszczać politykę

Katarzyna Jarzembowska
Fot.

Z Markiem Jurkiem, posłem na Sejm RP, byłym Marszałkiem Sejmu i przewodniczącym Prawicy Rzeczypospolitej, rozmawia Katarzyna Jarzembowska

 

Pod koniec lat 70. pojawił się Pan na scenie politycznej – w nurcie opozycji niepodległościowej. Ruch Młoda Polska, Niezależne Zrzeszenie Studentów, praca w redakcjach konspiracyjnych periodyków. Na ile te młodzieńcze – prawicowe ideały odpowiadają obecnej chwili i Pana miejscu w polskiej polityce?  

- Zaangażowanie w niepodległościową opozycję było najważniejszym doświadczeniem mojego życia. W mojej działalności politycznej najważniejsze zawsze były dwie sprawy: cywilizacja chrześcijańska i niepodległość Polski. Zmieniły się warunki, bo odzyskaliśmy wolność, ale niepodległość Polski to teraz szansa, którą musimy wykorzystać. Z drugiej strony znajduje się kwestia postawy politycznej: waga takich spraw jak solidarność i odpowiedzialność.

 

Przez wiele lat był Pan posłem na Sejm. Co zrobić, żeby określenie „obietnica wyborcza” nie było równoznaczne z „obietnicą nie do spełnienia”?

- Politykę trzeba traktować jak obowiązek. Nie należy składać też demagogicznych obietnic. Polityk wreszcie musi być gotów płacić cenę za swojej poglądy. Uczciwy polityk w każdej chwili powinien być gotów zrezygnować z władzy i – co równie ważne – pracować dla dobra publicznego bez przywilejów władzy. Niestety, duża część opinii publicznej nie rozumie polityki jako realizacji naszych wspólnych – całego społeczeństwa – powinności narodowych, ale jako realizację „zamówień społecznych”. Kierując partią, działającą poza Parlamentem, cały czas spotykam się z tym niezrozumieniem dla bezinteresownej działalności na rzecz dobra publicznego.

 

Podczas prac w Komisji Spraw Zagranicznych z pewnością przyglądał się Pan bliżej problemom, z jakimi musiała mierzyć się Europa i świat. Dlaczego – Pana zdaniem – Zachód oddala się od Boga i jak można powstrzymać postępującą laicyzację oraz propagandę wartości niezgodnych z etyką chrześcijańską?

- Tak jak prawa polityczne powinny być jasno uznane i mieć gwarancje konstytucyjne, a nie tylko zwyczajowe – tak samo szacunek dla Boga, Dekalogu, cywilizacji życia i praw rodziny też powinien mieć jasny wyraz w życiu publicznym, w normach państwa demokratycznego. Ludzie zawsze będą zmagać się wyzwaniami duchowymi i moralnymi, ale przede wszystkim opinia chrześcijańska powinna jasno występować na rzecz zasad cywilizacji chrześcijańskiej. Nie rozumiem, dlaczego w polskim Sejmie nikt nie wystąpił z propozycją rezolucji w obronie Ojca Świętego podczas antypapieskiej kampanii politycznej w całej Europie. Apelowaliśmy o to jako Prawica Rzeczypospolitej – cały Sejm pozostał głuchy.

 

Dzisiaj często mówi się, że media są podporządkowane pewnym „opcjom” politycznym. Był Pan w latach 1995-2001 członkiem, a później przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Co zatem z niezależnością mediów? Z ich „wolnym głosem”?

- Konflikt dwóch dominujących partii, tworzący system POPiS, niszczy autonomiczne instytucje państwa. Nawet tam, gdzie udało się je zbudować, jak w wypadku prezesury Bronisława Wildsteina w TVP. Na szczęście ciągle mamy wiele z tego, czego broniłem w drugiej połowie lat 90. – przede wszystkim media katolickie. Udało się też przełamać system lewicowo-liberalnej dominacji w mediach publicznych, symbolizowany przez panów Roberta Kwiatkowskiego i Włodzimierza Czarzastego.

 

Czy w polityce można godzić moralność ze skutecznością?

- Bez moralności nie ma żadnej skuteczności. Polityka albo realizuje zobowiązania moralne, albo jej skutki są fatalne. Postulat „skuteczności” nie może być mylony z karierami polityków (z czego często nie wynikają żadne pozytywne skutki społeczne) i nie może znosić kluczowego dla rzeczywistej skuteczności zobowiązania do solidarności: powinności popierania dobra publicznego i wspierania tych, którzy o nie walczą.

 

 

Max Weber w eseju „Polityka jako zawód i powołanie” stwierdził, że w polityce obowiązują „jakieś reguły etyczne”, ale rozumiał, że między wymogami etyki a regułami polityki występuje konflikt. Od polityka zaś oczekiwał świadomości tego konfliktu i gotowości do sprostania temu wyzwaniu. Jak mógłby się Pan do tego odnieść?

- Weber formułował to przeciwstawienie w kontekście liberalnym. Chrześcijaństwo tymczasem jednocześnie łączy i rozróżnia szczegółową etykę polityki i etykę życia prywatnego. Są różne, ale podlegają tym samym regułom. Państwo realizuje swoje powinności, na przykład przez władzę karną, broni ludzi wymierzając sprawiedliwość, prywatne osoby nie mają prawa wymierzać sprawiedliwości na własną rękę. W gruncie rzeczy należy pytać, czy możliwe jest pogodzenie – szczególnie w wolnym państwie – odpowiedzialności chrześcijańskiej z apolitycznością? Dziś ogromnym zagrożeniem moralnym jest małoduszna apolityczność, delegująca powszechną odpowiedzialność chrześcijańską, narodową, społeczną na „skuteczność” polityków, którzy mają nas zwolnić z własnych powinności społecznych.

 

 

Etyka w polityce to także swoista odwaga – mało jest dziś ludzi należących do kręgu władzy, którzy tak „bez kompleksów” przyznają się do wiary w Boga. Pan jest jednym z nich. Czym jest dla Pana modlitwa i czy zdarza się, że przed poważnymi decyzjami powierza Pan ich rozstrzygnięcie Bogu?

- Staram się. Dla mnie jest oczywiste, że zasadnicze kwestie polityczne to kwestie sumienia, bo zawsze dotyczą sprawiedliwości. Rekolekcje ignacjańskie nauczyły mnie medytacji, a modlitwa pozwala oczyszczać politykę.

 

 

Wiara i władza… Papież Benedykt XVI pisze, że „w ostatecznym rozrachunku cena, jaką płaci się za stapianie się wiary z władzą polityczną, zawsze polega na oddaniu się wiary na służbę władzy i na konieczności przyjęcia jej kryteriów”. Zatem logika Jezusa – oparta na „skuteczności” dobra, miłości i ofiary – nie byłaby chyba dzisiaj dobrym programem wyborczym…     

- Bogu należy służyć najpierw, tak długo – jak długo wiara nie jest na pierwszym miejscu, zawsze potrzebujemy nawrócenia. Władza, która nie jest podporządkowana dobru publicznemu i sprawiedliwości, a więc w ostatecznej instancji Bogu, która nie rozumie, że pomyślność narodu obejmuje dostatek i bezpieczeństwo, ale również wiarę i ład moralny – musi zejść na manowce. Polityka musi wrócić do wzorów zasadniczych, takich jak świętej królowej Jadwigi czy Romualda Traugutta. I zawsze trzeba pamiętać naukę Piusa XII, że od ładu społecznego zależy to, czy ludzie oddychają powietrzem prawdy czy fałszu, i Jana Pawła II, że w społeczeństwie zawsze istnieją struktury dobra, które trzeba rozwijać i chronić, i struktury zła, z którymi trzeba walczyć, by ratować ludzi.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki