Śląski barok, który kształtował się na styku różnych wpływów kulturowych, jest fenomenem na skalę europejską. Poukrywane dotąd w kościołach dzieła sztuki ujrzały światło dzienne dzięki najnowszemu projektowi, którego celem jest promocja regionu i jego zabytków.
Może się wydawać, że największe dzieła sztuki barokowej powstawały we Włoszech, Hiszpanii czy w Niderlandach, a polskie kościoły to tylko ubogie krewne architektury barokowej reszty Europy. Tymczasem na Śląsku, w małych miasteczkach, a nawet niewielkich wioskach, spotkać można prawdziwe perły barokowej sztuki sakralnej. Śląski barok to zjawisko niezwykle oryginalne. W ramach projektu „Szlak Sakralnej Sztuki Barokowej im. Michaela Willmanna” opracowywana jest mapa, która zaprowadzi nas do najbardziej ciekawych miejsc, do najcenniejszych zabytków ukrytych dotychczas wśród wzgórz Dolnego Śląska. Szlak wiedzie bowiem nie tylko do znanych miejsc, takich jak Krzeszów czy Świdnica, ale także do dotychczas zapomnianych, których nazwy nic nam nie mówią: Zastruże, Uciechów, Bobolice czy Wierzbna.
W służbie kontrreformacji
Co takiego oryginalnego jest w śląskim baroku? Otóż właśnie ta wspomniana wyżej swoista mieszanka kulturowa. W XVII wieku Śląsk należał do Habsburgów mających swoją siedzibę w Wiedniu. Mimo to bliskość Czech i Moraw sprawiała, że wpływy artystyczne płynące z tych stron zawsze były silniejsze. Po wojnie trzydziestoletniej Śląsk się wyludnił i znacznie zubożał. Barok więc pojawił się tam później niż w innych częściach Europy i od początku ściśle związany był z kontrreformacją. Budowle wznoszone na zlecenie Kościoła Katolickiego wzorowały się na ośrodkach w Wiedniu i Pradze, ale z drugiej strony odnoszono się architektury zadomowionej w regionie. Barokowym przebudowom uległy stare cysterskie kompleksy klasztorne w Lubiążu, Krzeszowie czy Henrykowie. Powstała nowa jakość, którą charakteryzuje niespotykany urok.
„Śląski Rembrandt”
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nazwisko Willmann znane było wąskiemu gronu historyków sztuki. A przecież Michael Willmann to najważniejszy przedstawiciel malarstwa barokowego na Śląsku i jeden z najważniejszych malarzy tej epoki w Europie Środkowej. Trudno się więc dziwić, że został mianowany patronem Szlaku Sakralnej Sztuki Barokowej. Nazywany jest „Śląskim Rembrandtem” lub „Śląskim Apellesem”, ale o sobie napisał w jednym z zachowanych listów, że jest „wiejskim malarzem z Lubiąża”. Niewiele o nim wiadomo, znanych jest zaledwie kilka dat z jego życiorysu. Urodził się we wrześniu 1630 roku w Królewcu, w rodzinie o tradycjach malarskich. Pierwsze nauki rysunku pobierał u ojca, jako dwudziestolatek znalazł się w Amsterdamie. Nie stać go było na naukę u znanych niderlandzkich mistrzów, więc jego edukacja polegała na oglądaniu kolekcji malarstwa i ćwiczeń rysunku: kopiował obrazy i ryciny Rembrandta, Rubensa i van Dycka. Opuścił Holandię i ruszył w dziesięcioletnią podróż po Europi, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Pracował w Pradze, Berlinie i we Wrocławiu, gdzie zauważył go opat cysterski z Lubiąża, Arnold Freiberger. Willmann skorzystał z zaproszenia do Lubiąża, choć na pewno marzył o karierze w wielkich miastach Europy. Tymczasem okazało się, że ta decyzja stała się dla Willmanna niezwykle opłacalna: nigdy już nie mógł narzekać na brak zleceń. W Lubiążu Willmann ożenił się z wdową po kanceliście kurii opatów lubiąskich, Heleną Reginą Lišką, która urodziła mu pięcioro dzieci. Trzy lata po osiedleniu się przy cysterskich mnichach Willmann przeszedł z kalwinizmu na katolicyzm. Powodziło mu się tak dobrze, że kupił posiadłość ziemską Winna Góra z piętrowym domem i urządził tam przestronną pracownię, gdzie pracowało pod jego okiem kilkunastu uczniów. Stał się głównym malarzem kontrreformacji, pracując przede wszystkim dla śląskich, morawskich i czeskich cystersów. Obrazy zamawiali także u niego przedstawiciele innych zakonów oraz wrocławscy biskupi. Co ciekawe, wśród zleceniodawców znaleźli się i protestanci.
„Krzeszowska Sykstyna”
Willmann malował ogromne obrazy na płótnie przeznaczone do ołtarzy lub dekoracji ścian wnętrz kościelnych. Na życzenie swoich mecenasów nauczył się trudnej techniki fresku mokrego i pokrył nim ściany dwóch kaplic w lubiąskim kościele klasztornym oraz wnętrze letniego refektarza w pałacu opackim. Dzieło to zrobiło tak duże wrażenie, że szybko otrzymał kolejne zlecenie na wykonanie fresku, jednak na znacznie większą skalę. Zamówienie pochodziło od opata klasztoru w Krzeszowie, Bernarda Rosy, który stał się kluczową postacią dla rozwoju kariery artystycznej Willmanna. Krzeszów pod rządami Rosy stał się prężnym ośrodkiem kontrreformacji, Rosa był wielkim mistykiem, a sztuka była według niego najlepszym orężem w walce z reformacją. Z inicjatywy opata zbudowano nowy kościół pw. św. Józefa, a dekorację wnętrz miał wykonać nikt inny jak Willmann. W ten sposób powstała „śląska Sykstyna”: ściany pokryte są ponad pięćdziesięcioma freskami, tak że niepozorny ołtarz jest ledwie zauważalny. W kaplicach obiegających nawę umieszczone są sceny smutków i radości św. Józefa. Całość robi oszałamiające wrażenie. To jedyne tego typu wnętrze na północ od Alp.
Michael Willmann zmarł nagle 26 sierpnia 1706 roku w Lubiążu, został pochowany wśród zakonników w krypcie miejscowego kościoła klasztornego. Uznano, iż jest tak zasłużony dla zakonu, że można zrobić taki wyjątek. W 1990 roku odnaleziono jego doskonale zachowane, zmumifikowane ciało. Styl Willmanna był kontynuowany nie tylko przez jego spadkobiercę i pasierba Johanna Christopha Liškę, ale także przez innych malarzy, uczniów „śląskiego Rembrandta”. Co więcej, styl ten był wręcz pożądany przez kolejnych zleceniodawców.
W poszukiwaniu skarbów
Na Szlaku Sakralnej Sztuki Barokowej z dziełami Willmanna można spotkać się kilkakrotnie w różnych miejscach. Zespół pod kierunkiem dr. hab. Andrzeja Kozieła, historyka sztuki, opracowywał przez ostatnie pół roku pierwszą część szlaku. Obecnie trwają prace nad kolejnymi zabytkami. Istniejący już szlak obejmuje obszar wokół Świdnicy o promieniu 35 km. Powstała trasa turystyczna z zaznaczonymi 24 dziełami najciekawszych dzieł mistrzów śląskiego baroku. Realizatorzy projektu zaznaczają, że na szlaku można doznać nie tylko artystycznych, ale i duchowych przeżyć. Warto więc wybrać się na wycieczkę w okolice dawnego Księstwa Świdnickiego i Ziębickiego, odwiedzić Krzeszów czy Kamieniec Ząbkowicki, zawitać w miejsca nigdy nieodwiedzane i pomijane, odnaleźć skarby ukryte w parafialnych kościołach, o których istnieniu nigdy nie mieliśmy pojęcia. Niemożliwe? Tymczasem dzięki projektowi w jednym z kościołów odkryto aż 20 nieznanych dotąd obrazów Johanna Franza Hoffmanna, czeskiego malarza, który osiadł na Śląsku na zawsze. Na mapie zaznaczonych jest szesnaście miast i wsi położonych na terenie pomiędzy Chełmskiem Śląskim i Lubawką na zachodzie a Ząbkowicami Śląskimi i Kamieńcem Ząbkowickim na wschodzie. Dla każdego kościoła na trasie przygotowano ilustrowaną ulotkę informującą o jego skarbie i o całym projekcie. A przecież to nie wszystko: w planach jest rozbudowanie szlaku w trzech kierunkach: na zachód do Żagania, na wschód do Cieszyna i na północ do Sicin.
Mapa, noty o artystach i opis najważniejszych dzieł znajdują się na stronie: www.drogibaroku.org