Tekst dzisiejszej Ewangelii brzmi tak staroświecko nie tylko dlatego, że mówi o owcach i pasterzach, ale także dlatego, że przedstawia zupełnie niedzisiejszą hierarchię wartości.
Oddawanie swego życia, poświęcenie dla innych, uczciwe wypełnianie obowiązków to nie są postawy lansowane we współczesnych serialach i reklamach. Wręcz przeciwnie: często się je ośmiesza i przedstawia na przegranych pozycjach. Dziś najemnictwo stało się wręcz cnotą. Liczy się doraźny sukces, szybki i wysoki zysk, bezwzględne parcie do egoistycznych celów, wyczynowe dokonania i medialna sława. Są ludzie, którym na ludziach nie zależy, którzy traktują innych tylko jako tło dla siebie, jako żer i źródło zysku. Niezdolni już nie tylko do poświęcenia dla innych, ale nawet do elementarnej lojalności i poczucia obowiązku.
W Starym Testamencie obraz pasterza był czytelny i kojarzył się z odpowiedzialnym przywództwem. W historii Narodu Wybranego od dobrych wodzów, królów, kapłanów i proroków zależało bardzo wiele. To oni prowadzili Izraela właściwą drogą – albo też sprowadzali na manowce. Bóg powoływał i dawał swemu ludowi pasterzy dobrych i oddanych, będących wzorem do naśladowania. Ale też doświadczał ich pasterzami niegodnymi i niedojrzałymi – gdy sam naród odwracał się od prawdy i zdradzał Boga. Dopiero nieszczęście ludu i miłosierdzie Boga sprawiało, że pojawiali się na nowo pasterze godni, którzy sprowadzali lud na właściwą drogę.
Jezus doprowadził do szczytu pojęcie dobrego pasterza i pasterskiego poczucia odpowiedzialności. Bez wahania dał swoje życie: nie tylko na krzyżu, który był kulminacją Jego misji, ale także przez codzienną służbę, rezygnację z taniej popularności, zaszczytów i wygód, głoszenie trudnych zasad i prawdy. Nie oglądał się na siebie, lecz robił to, co było dobre i potrzebne dla innych, co było słuszne i prawdziwe. Jest w tym dla nas wzorem i niedościgłym ideałem.
Niestety, najemnictwo połączone z egoizmem, narcyzmem, niedojrzałością i pozoranctwem święci dziś tryumfy. Dziś w cenie jest to, co się ludziom podoba, schlebia ich płytkim gustom i próżności, co niewiele kosztuje, a przynosi spektakularne efekty. Telewizja, zwłaszcza ta komercyjna, bezwstydnie serwuje nam najgłupsze widowiska, lansując pseudobohaterów jednego programu, ewentualnie jednej edycji.
Potrzebujemy odtrutki na te chore idee. Potrzebujemy odważnych świadków prawdy, ludzi gotowych poświęcić się dla innych, a takich ludzi takich jest ciągle niewielu.