Logo Przewdonik Katolicki

Królowa z obrazka

Łukasz Wojciechowski
Fot.

...Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram. Proklamując te znamienne słowa, król Jan Kazimierz oddał siebie i cały naród polski pod protekcję Matki Jezusa. Odbyło się to w katedrze lwowskiej 1 kwietnia roku Pańskiego 1656, gdy stygły jeszcze szwedzkie kule wbite w jasnogórskie mury.

 

„...Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram”. Proklamując te znamienne słowa, król Jan Kazimierz oddał siebie i cały naród polski pod protekcję Matki Jezusa. Odbyło się to w katedrze lwowskiej 1 kwietnia roku Pańskiego 1656, gdy stygły jeszcze szwedzkie kule wbite w jasnogórskie mury.

 

Tak źle, i tak niedobrze

Słowa się rzekły, ślubów raz złożonych cofnąć nie sposób. Co jednak oznacza ten historyczny akt oddania dla Polaka XXI wieku? Obserwując kult maryjny w Polsce, trudno nie zauważyć pewnych skrajnych tendencji. Pierwszą jest całkowite odsunięcie na bok postaci Bogarodzicy. Jej osoba staje się mało znacząca w ramach wyznawanej wiary katolickiej. Drugi kierunek jest zgoła przeciwny. Matka Boga zajmuje tu poczesne miejsce nie tylko wśród świętych i aniołów. Jest Kimś więcej, wręcz czyni się z Niej nawet „czwartą osobą” Przenajświętszej Trójcy.

Ta swoista schizofrenia kultu maryjnego to prawdziwy dylemat wierzących. Negacja bądź ubóstwienie Matki Jezusa rodzi bowiem poważne konsekwencje nie tylko doktrynalne, lecz także społeczne. Co jednak jest fundamentem tychże skrajnych postaw? Czy istnieje możliwość wypracowania „złotego środka” w celebracji maryjnego kultu?

 

Wszechmogąca Matka

Powszechnym zjawiskiem są modlitwy i prośby o łaski kierowane do Maryi, ponieważ, w opinii wielu, właśnie Ona potrafi zrozumieć człowieka jak nikt inny. Niektórzy modlą się do Chrystusa, lecz z asekuracyjnym wsparciem Najświętszej Panny. Przecież jeśli nie zechce On wysłuchać nas, to z pewnością wysłucha Jej – wszak nie odmówi swej Matce. Przykładem tego może być Kana Galilejska, gdzie Maryja prosi Syna, by pomógł gospodarzom wesela, którym zabrakło wina.

Warto bowiem pamiętać, że to Chrystus, a nie Maryja, odkupił świat. Przyszedł, aby głosić bliskość Królestwa Bożego (Mt 4,17; Mk 1,15; Łk 10,11), dawał świadectwo Prawdzie (J 18,37), nauczał o miłosiernym Bogu (Łk 15,11-32), sponiewierany oddał ducha na krzyżu (Mt 27,50; Mk 15,37; Łk 24,45; J 19,30; 1 Kor 15,4), by trzy dni później pokazać, że śmierć nie ma już żadnego znaczenia (Mt 28,6; Mk 16,9; Łk 24,6; 1 Kor 15,4).

 

Mniej niż Bóg, więcej niż święty

Skoro więc nie jest boginią, to kim jest owa Miriam, że nie tylko wśród świętych, lecz również między aniołami zajmuje tak szczególne miejsce? Choć jest ona Matką Zbawiciela, nie jest Bogiem i w żadnym wypadku nie może odbierać boskiej czci. Wizerunek królowej odzianej w złoto wielu ludziom zbyt mocno przesłania obraz pokornej służebnicy Pana, o której pisze ewangelista Łukasz (Łk 1, 48).

Z drugiej strony stoi cała rzesza tych, którzy kwestionują rolę Maryi w Boskim planie Zbawienia. Twierdzą wręcz, że wydała Ona na świat Jezusa i nic poza tym. Wniosek taki jest jednak poważnym błędem. Wystarczy wskazać tutaj na biblijny obraz Czcigodnej Panny. Już sam fakt, że to właśnie Ją Bóg wybrał na matkę swego Jednorodzonego Syna, świadczy o Jej wyjątkowości. Sam archanioł Gabriel zwraca się do niej: „Pełna łaski” (Łk 1,28). Chwilę później uwielbia Ona Boga pięknym hymnem Magnificat, w którym niczym prorok recytuje, iż „błogosławić ją będą wszystkie pokolenia” (Łk 1,48). Słowa te nie były, oczywiście, oznaką ludzkiej pychy. Obrazowały one głęboką świadomość i przekonanie Miriam o tym, jak wielką łaską została obdarowana. W symbolicznej wymowie wersetów J 19, 26-27, to ją konający Jezus uczynił Matką Kościoła, rodzącego się ze zdroju, który wypłynął z Jego przebitego boku. Towarzyszyła ona Synowi Bożemu od początku aż do końca Jego ziemskiej pielgrzymki. Jej serce, tak lekkie i radosne w chwili Zwiastowania, zostało przebite ostrym mieczem boleści (Łk 2, 35).

 

Złoty środek

Jak zatem powinien wyglądać kult Maryi, który nie stawiałby Jej na równi z Bogiem, a jednocześnie uwydatniałby wyjątkową rolę Bogarodzicy w historii Zbawienia? Cześć ta winna podkreślać przede wszystkim szczególną świętość związaną z Jej Boskim macierzyństwem i postawą wobec Boga. Znakomicie ujął to średniowieczny mnich, opat cysterski, Elred z Rievaulx (1110 – 1167), który napisał: „Ten prawdziwie sławi pokorę Maryi, kto w miarę swych sił stara się być pokorny. Ten prawdziwie sławi czystość Maryi, kto odrzuca i ma w pogardzie wszelką nieczystość i pożądliwość. Ten prawdziwie sławi miłość Maryi, kto z całych sił i z wielką gorliwością usiłuje miłować Boga i bliźniego. Dlatego, bracia moi, jeśli chcemy okazywać Maryi cześć doskonałą, musimy zważać przede wszystkim na trzy rzeczy: prawe myślenie, świętą mowę i właściwe postępowanie”. Cały Kościół może prosić w swych modłach zanoszonych przed oblicze Boga o wstawiennictwo Najświętszej Panny. Staje się Ona wówczas głosem Kościoła pielgrzymującego. To dlatego we wszelkich litaniach prosimy, by Maryja „modliła się za nami”, nigdy zaś nie błagamy Jej o „zmiłowanie”. Ten ostatni akt leży wyłącznie w gestii samego Boga.

 

„Jestem przy Tobie, pamiętam”

Maryja Królową Polski. Cóż to oznacza i jakie ma konsekwencje? Czy ową władzę królewską winniśmy odbierać literalnie? Dziś jest to raczej niemożliwe. Na próżno byłoby szukać śladów panowania Bogarodzicy w naszym kraju. Królowanie i patronat Maryi, Królowej Polski, ma dla nas stanowić wyzwanie, sama zaś Czcigodna Panna – wzór. Wzór postawy wobec Chrystusa, Jej Syna. Dopiero bowiem, kiedy tak jak Miriam będziemy kierowali się posłuszeństwem i pokorą wobec Niego, kiedy naszą codzienność wypełni miłość do Boga oraz bliźniego, wówczas korona Najświętszej Dziewicy rozbłyśnie pełnią blasku.

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki