Logo Przewdonik Katolicki

Oblicza Złego

Łukasz Wojciechowski
Fot.

[…] Nie wiedzieć rano, co mu wieczorem do łba strzeli. A to panie w studnię napaskudzi, a to za dziewką goni […]. Kradnie, panie, chudobe i spyżę. Niszczy a psuje, naprzykrza się, na grobli ryje, doły kopie jak piżmowiec albo bober jaki, woda z jednego stawu ze szczętem uciekła i karpie posnęły. We stogu lulkę palił […] z dymem puścił wszystko siano…

 

„[…] Nie wiedzieć rano, co mu wieczorem do łba strzeli. A to panie w studnię napaskudzi, a to za dziewką goni […]. Kradnie, panie, chudobe i spyżę. Niszczy a psuje, naprzykrza się, na grobli ryje, doły kopie jak piżmowiec albo bober jaki, woda z jednego stawu ze szczętem uciekła i karpie posnęły. We stogu lulkę palił […] z dymem puścił wszystko siano…”

 

Słowa te usłyszał wiedźmin Geralt, bohater opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, od mieszkańca małej wioski znajdującej się na „krańcu świata”. Ten drugi z przejęciem opowiadał o szkodach, jakich miał dopuszczać się rzekomy „diaboł” nawiedzający ich ziemię.

A kim jest i jaką rolę w naszym życiu odgrywa ten odwieczny przeciwnik Boga? Czy to jedynie fikcyjna postać z kreskówek, komiksów bądź też horrorów? A może bezosobowa przyczyna naszych wszelkich nieszczęść? Ten prosty chłop z wioski na „krańcu świata” na szczęście nie popełnił błędu, który dziś popełniają miliony: nie odmówił diabłu osobowości.

 

Niejedno ma imię

Nie sposób zliczyć wszystkich nazw, którymi do dziś określa się ojca zła. Szatan, diabeł, Lucyfer, Belzebub – to tylko kilka jego imion czy określeń, mających swój rodowód biblijny. Dwa pierwsze oznaczają „przeciwnika”, „wroga”, „oszusta” bądź „oskarżyciela”. Lucyfer i Belzebub to już imiona własne. Pierwsze z nich można przetłumaczyć jako „ten, który niesie światło”. Przekład kolejnego nie jest już tak oczywisty. Niektórzy badacze opowiadają się za „panem much” inni za „panem wysokiego domu”, w końcu tradycja rabinacka imię Belzebub każe tłumaczyć jako „pan gnoju”. Właśnie tak faryzeusze nazwali przywódcę wszystkich demonów (Mk 3,22, Mt 10,15).

Oprócz określeń najbardziej powszechnych, istnieje cała gama innych, wywodzących się z tradycji i wierzeń ludowych. Są to m.in. polskie: czart, kosmaty, licho czy kusy.

 

Buntownik z wyboru

Skąd się wzięło zło, skoro wszystko, co stworzył Bóg, było dobre, a nawet „bardzo dobre” (Rdz 1,31)? Wszak najwięksi myśliciele chrześcijańscy uznawali diabła za jedną z najpotężniejszych i najpiękniejszych istot, zajmującą poczesne miejsce w anielskim chórze (Tertulian, Hieronim, Tomasz z Akwinu). W czym więc dopatrywać się narodzin grzechu? Otóż wydaje się, że w cechach czysto ludzkich, jak pycha, zazdrość, nienawiść, kłamstwo, w końcu zaś nieposłuszeństwo samemu Jahwe przejawiające się także w próbie bycia jak On. Odrzucenie Boga przez szatana jest bardzo radykalne. Świadomie, zgodnie z własną wolą, odwraca się od swego Stwórcy, od Tego, który jest istotą i źródłem wszelkiego dobra.

Ale cóż w tym dziwnego, skoro codziennie robią to miliony ludzi, a miłosierny Bóg im przebacza? Jednak w przeciwieństwie do szatana, człowiek nie miał możliwości tak bezpośredniej i bliskiej kontemplacji Stwórcy. Błędy popełnione przez doskonalsze aniżeli ludzie byty zaowocowały więc znacznie bardziej brzemiennymi w skutkach konsekwencjami.

 

Triumf rozumu?

Czy w XXI wieku, w dobie panowania nauki, opowiadań o diable, upadku aniołów czy piekle nie należy odłożyć na półkę przeznaczoną na książki fantasy? Dawniej wierzono w te legendy, albowiem na różne sposoby próbowano wytłumaczyć sobie obecność zła i wszelkich kataklizmów na świecie. Ale teraz, gdy tak czytelne stały się mechanizmy ludzkich zachowań czy prawideł rządzących światem przyrody, nie wydaje się to konieczne.

I owszem, naukowe dowody na istnienie zła posiadającego wymiar osobowy nie istnieją, podobnie jak naukowo trudno dowieść istnienie samego Boga. Wielu psychiatrów, którzy nawet zetknęli się z przypadkami opętania przez demona, potrafi racjonalnie wyjaśnić zachowania charakterystyczne dla osób opanowanych przez złego ducha. Czy jednak dowody naukowe winny tu w ogóle decydować o istnieniu czy nieistnieniu osobowego zła? Trzeba wszak dopowiedzieć, że braku jego istnienia też nie są one w stanie dowieść. Ale może właśnie ten swoisty paradoks jest kluczem do zrozumienia działania Złego w świecie?

 

Diabeł tkwi w szczegółach

Pokaż mi szatana, tę przeklętą, apokaliptyczną Bestię! W wiekach XX czy XXI swój wzrok skierowalibyśmy pewnie na tak niesławne postaci jak Adolf Hitler, Józef Stalin czy Saddam Hussajn. Obecnie niektórzy wskazują też na „Unię brukselską. Śmiercionośną. Wielką. Nierządnicę europejską”.

Czy jednak możliwe jest zdemaskowanie ojca zła? Kogoś znacznie bardziej sprytnego od geniuszy tego świata i swym myśleniem wykraczającego poza ramy Arystotelejskiej logiki? Nie. To z pewnością nie leży w jego szeroko pojętym interesie.

Jako „przeciwnik” i „wróg” niweczy on wszelki ład i porządek uczyniony boskim planem stwórczym. Jego głównym zadaniem jest zaprowadzać chaos. Jednakże włodarzami oddanej nam przez Boga Ziemi jesteśmy my, nie Belzebub. Szatan może więc działać tylko i wyłącznie przez ludzi. Zresztą śledząc bieg historii, nietrudno to zaobserwować.

Być może te słowa wydadzą się bardzo radykalne, ale sądzę, że bez człowieka, ojciec zła byłby w tym świecie nikim. Istnieje w nim tylko dzięki nam. Dzięki naszym słabościom, wątpliwościom i skłonnościom do trwania w błędzie. Co gorsze, są one tak wielkie, że już nawet w Biblii szatana uznaje się za władcę tego świata (Łk 4,6; J 12,31; 14,30).

Dla chrześcijan szczególną formą manifestacji osobowego zła jest opętanie przez demona. Czytając relacje egzorcystów, można zauważyć, z jak potężną siłą mamy do czynienia i w jak totalnym stopniu Zły jest w stanie zawładnąć człowiekiem. Opisy nadzwyczajnej siły, lewitacji, mówienia nieznanymi językami to tylko niektóre ze zjawisk towarzyszących poszkodowanym. Pomimo ogromnej mocy szatana, dla opętanych zawsze znajdzie się ratunek. Będzie nim pokorny Sługa Jahwe, który poprzez swą śmierć i powstanie z martwych raz na zawsze pokonał zło i zwyciężył świat (J 16, 33).

 

 

666


Trzy „szóstki” umieszczone obok siebie to chyba jedna z najbardziej rozpoznawanych i zarazem zagadkowych liczb w dziejach ludzkości. Swoje źródło ma w Janowej Apokalipsie 13, 18. Autor wzmiankuje tu o liczbie, symbolu Bestii. Wbrew opinii wielu, nie wydaje się, by Jan uczynił to proroctwo ważniejszym od innych swych wizji. To raczej ludzie pragnący zgłębiać przyszłą, tajemną i na swój sposób niebezpieczną wiedzę uczynili z tej liczby tak znamienny symbol.

Historia zna bardzo wiele prób jego interpretacji. Tym najbardziej pierwotnym i najbliższym prawdzie wydaje się jego odczyt przy pomocy zasad gematrii, zapisu numerycznego wykorzystującego alfabet hebrajski. Zgodnie z nim, wspomniana liczba może oznaczać „cezara Nerona”. Jeżeli bowiem zapiszemy ten zwrot spółgłoskami hebrajskimi, którym nadamy wartość liczbową, wynikiem będzie właśnie 666. Za tą hipotezą przemawia fakt, że Nerona można było utożsamić z Bestią, albowiem to jeden z największych prześladowców, jakich znało wczesne chrześcijaństwo. Bezpośrednie oczernianie władcy mogło jednak wywołać nową falę prześladowań. Autor biblijny uciekł się zatem do zakodowania imienia Neron.

Cyfrę 6 można też odczytać jako niedopełnioną „siódemkę” - symbol boskości. Tym sposobem powtórzenie trzech kolejnych „szóstek” wskazuje na absolutną niedoskonałość – znak Bestii.

 

 

 

 

 

Muzyka Ainurów

„Na początku był Eru, Jedyny, którego na obszarze Ardy nazywają Iluvatarem; On to powołał do życia Ainurów, Istoty Święte, zrodzone z jego myśli. Ci byli z nim wcześniej, niż powstało wszystko inne. Rozmawiał z nimi i poddawał im tematy muzyczne. Ainurowie zaś śpiewali dla Niego i On radował się tą muzyką […]. Aż wreszcie Iluvatar zgromadził wszystkich Ainurów i objawił im potężny temat, odsłaniając rzeczy większe i wspanialsze niż te, które im przedtem dał poznać, a blask początku i wspaniałość zakończenia tak olśniły Ainurów, że pokłonili się Iluvatarowi w milczeniu […]. Wtedy głosy Ainurów na podobieństwo harf i lutni, fletów i trąb, wiol i organów, i niezliczonych chórów wyśpiewujących słowa, zaczęły kształtować z tematu Iluvatara Wielką Muzykę; […] wzbiły się harmonijne dźwięki i popłynęły poza zasięg słuchu […], wypełniły przestrzeń, którą zamieszkiwał Iluvatar, przelały się przez jej granicę; Muzyka i echa Muzyki rozległy się w Pustce, aż przestała być Pustką […]. Lecz gdy temat rozwijał się dalej, w sercu Melkora zbudziła się chęć, żeby wpleść wątki wysnute z własnej wyobraźni, niezgodne z tematem Iluvatara; chciał w ten sposób przydać swojej roli więcej mocy i blasku […], paliła go bowiem żądza stwarzania Bytów własnego pomysłu […]. A ponieważ wiele czasu spędzał w samotności, wylęgły się w jego sercu myśli odmienne niż myśli innych Ainurów […]”.

(J.R.R. Tolkien „Silmarillion”)

 

 

 

„Anioł nigdy nie upada. Diabeł upada tak nisko, że nigdy się nie podniesie. Człowiek upada i powstaje” (Fiodor Dostojewski)

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki