Wojna sprawiedliwa. Czy połączenie tych dwóch słów nie wydaje się absurdem? Jak działania, wskutek których giną nie tylko biorący w nich udział żołnierze, lecz także Bogu ducha winni cywile, można określać mianem sprawiedliwych? A jednak... W dziejach ludzkości zrodziła się niegdyś taka idea.
Początki
Wojny prowadzone są od zarania dziejów. Znamy bardzo wiele przekazów, w których opisywano kampanie wojenne starożytnych władców. Zamierzali oni przede wszystkim stworzyć potężne państwo, uzyskując wpływy czy wrę
cz kontrolę nad państwami ościennymi. I choć już wówczas istniały korpusy dyplomatyczne, to jednak chwytanie za broń przychodziło zdecydowanie łatwiej aniżeli dziś.
W Starym Testamencie wojny prowadzone przez Izrael mają zwykle podłoże religijne. Są święte, bo prowadzone w imieniu i ku chwale Boga. Agresja Narodu Wybranego bywała wymierzona zawsze w niewiernych. Jednocześnie krzywda, która spotykała Izraelitów ze strony innych państw, tłumaczona była jako kara za odstępstwo od wiary.
W krajach starożytnego Bliskiego Wschodu nie dokonywano moralnej oceny działań wojennych. Autorem pierwszego podziału na wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe był rzymski mówca i filozof, Cyceron. Stwierdził on, iż wojny: obronna, będąca odwetem za napaść oraz prowadzona w celu odzyskania utraconych dóbr, są uzasadnione i dozwolone („De Oficiis” 1).
Myśl chrześcijańska
Choć sam Jezus czy apostołowie nie rozprawiali o problematyce prowadzenia wojen, to przecież kwintesencją nauki ewangelijnej jest nakaz miłości Boga i bliźniego (Mt 22,35-40). Imperatyw ten, oczywiście, wyklucza stosowanie agresji wobec drugiego człowieka. Ale czy tym samym zabrania obrony własnej?
Pierwsi ojcowie i pisarze Kościoła praktycznie nie zajmowali się moralną oceną działań militarnych. Wynikało to zapewne z faktu, że służba wojskowa nie była wówczas obowiązkiem. Dopiero w konfrontacji z przymusową służbą w armii rzymskiej i udziałem w kampaniach wojennych dał się słyszeć chrześcijański sprzeciw. Głos zabrali wówczas jedni z największych autorytetów w historii Kościoła – Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Tertulian czy Ireneusz z Lyonu. Ich sprzeciw wynikał jednak ze zwyczajów religijnych w armii – kultu władcy czy składania ofiar bóstwom panteonu rzymskiego. Paradoksalnie, w II wieku p.Chr. liczba wyznawców Chrystusa służących w wojsku była tak wysoka, że spędzało to sen z powiek cesarzom Dioklecjanowi i Galeriuszowi.
Autorem chrześcijańskiej doktryny na temat wojny sprawiedliwej był św. Augustyn. Powstała ona, gdy plemiona Gotów i Wandali pustoszyły ziemie cesarstwa rzymskiego. Zgodnie z myślą biskupa Hippony, wojna sprawiedliwa mogła zaistnieć tylko wtedy, gdy inicjowała ją legalna władza oraz gdy miała słuszną przyczynę. Musiała też stanowić rozwiązanie ostateczne, po fiasku wszelkich możliwych działań pokojowych. Do Augustynowych warunków kolejny „dorzucił” św. Tomasz z Akwinu: wojnie tej miała przyświecać jeszcze intencja zaprowadzenia pokoju. Z czasem uznano również, że wojna sprawiedliwa to reakcja na agresję ze strony innego państwa, a podczas jej trwania obiektem działań militarnych nie mogła być ludność cywilna. Musiało także zaistnieć realne prawdopodobieństwo zwycięstwa nad agresorem.
W takiej formie idea ta przetrwała do połowy XX wieku.
Wojna sprawiedliwa w cieniu atomowego grzyba
Rewizję doktryny dotyczącej wojny sprawiedliwej przyniosły wydarzenia II wojny światowej, szczególnie zaś atak atomowy na japońskie miasta, Hiroszimę i Nagasaki. Wówczas to pasterze Kościoła znacznie zintensyfikowali nauczanie na temat utrzymania pokoju na Ziemi. W 1954 r. w orędziu radiowym na Boże Narodzenie Pius XII zakazał stosowania broni atomowej, gdyż służy ona wyłącznie zniszczeniu. Jego następca, Jan XXIII w encyklice „Pacem in Terris” z 1963 r. zażądał, by kraje biorące udział w wyścigu zbrojeń zaniechały swych działań. Takie postępowanie nie przyczyniało się bowiem do stabilizacji globalnego pokoju (PT 128). Nawoływał też, aby wszelkie zaistniałe spory międzynarodowe rozwiązywać na drodze wzajemnych porozumień, ze względu na „straszliwą siłę niszczycielską współczesnej broni” (PT 126-127).
Ojcowie obradujący na Soborze Watykańskim II uznali, że „zbrodnią przeciw Bogu i samemu człowiekowi” jest prowadzenie „wszelkich działań wojennych, zmierzających bez żadnej różnicy do zniszczenia całych miast lub też większych połaci kraju z ich mieszkańcami”. Prowadzenie wojny to, ich zdaniem, czyn „godny potępienia” (KDK 80). W dokumentach wyraźnie unikano sformułowania „wojna sprawiedliwa”, pojawił się natomiast zwrot legitima defensio, czyli „uprawniona obrona”. I tejże obrony w konstytucji „Gaudium et spes” biskupi nie zanegowali. Warunkiem jej zaistnienia było jednak uprzednie wyczerpanie wszelkich pertraktacji pokojowych (KDK 79). Państwo opierające się atakowi agresora nie mogło też zastosować broni atomowej, w tekście soborowym określanej mianem „broni naukowej”. Jej użycie wykracza bowiem „daleko poza granice koniecznej obrony” (KDK 80). Pasterze nie podważyli konieczności istnienia armii oraz służby w niej. Stwierdzili, że ci, którzy służą w wojsku, „niech uważają siebie za sługi bezpieczeństwa i wolności narodów. Jeżeli bowiem to zadanie właściwie spełniają, naprawdę przyczyniają się do utrwalenia pokoju” (KDK 79).
Wielkimi orędownikami soborowego nauczania na temat pokoju byli zarówno Paweł VI, jak i Jan Paweł II. Pierwszy z nich ustanowił nawet pierwszy dzień stycznia Światowym Dniem Pokoju, podczas którego odczytywane są orędzia związane z jego propagowaniem.
Fragment encykliki “Pacem in Terris”:
„Ponieważ zaś państwa mają prawo i do istnienia, i do rozwoju, i do zdobywania środków koniecznych dla rozwoju, i do odgrywania pierwszoplanowej roli w tej dziedzinie, i do dbania o swe dobre imię oraz o należne sobie poważanie - wynika z tego, że na państwach spoczywa również obowiązek skutecznego szanowania takich samych praw innych państw oraz unikania posunięć, które by mogły prawa te naruszać. Jak bowiem w sprawach prywatnych nie wolno ludziom dążyć do osiągnięcia własnych korzyści z krzywdą innych, tak i państwa nie mogą - nie popełniając zbrodni - dążyć do powiększenia swego stanu posiadania z krzywdą lub zbrodniczym uciskiem innych narodów. Następujące zdanie św. Augustyna zda się tu mieć właściwe zastosowanie: »Jeśli wyrugować sprawiedliwość, to czymże staną się państwa, jeśli nie wielkimi bandami rozbójników?« Może się jednak zdarzyć i zdarza rzeczywiście, że zachodzi sprzeczność między korzyściami i zdobyczami, jakie poszczególne państwa chcą dla siebie osiągnąć. Wynikające jednak konflikty na tym tle należy rozwiązywać nie siłą zbrojną ani oszustwem czy podstępem, ale - jak przystoi ludziom - przez obustronne rozeznanie racji i zamierzeń, przez dojrzałe rozważanie powstałej sytuacji w świetle prawdy oraz przez zgodne ułożenie sprzecznych poglądów wedle zasad słuszności” (PT 92-93). |
Pacyfiści w natarciu
Łukasz Wojciechowski
Idee pacyfistyczne są tak stare jak wojny. Radykalni pacyfiści negują wszelkie rodzaje działań zbrojnych zarówno agresję, jak i wojny obronne. W starożytności takie poglądy były właściwe choćby stoikom. Dziś pacyfizm nieodwołalnie kojarzy się z ruchem hippisowskim, który w latach 60. i 70. ubiegłego wieku aktywnie sprzeciwiał się polityce Stanów Zjednoczonych wobec niektórych krajów Dalekiego Wschodu.
Czy jednak propaganda globalnego pokoju w Kościele Katolickim może zostać nazwana pacyfizmem w czystej postaci? Biorąc pod uwagę, że pasterze Kościoła dopuszczają zjawisko wojny obronnej jako odpowiedzi na agresję ze strony innego państwa, postawę katolików można nazwać, co najwyżej, pacyfizmem względnym.
A co z obiekcjami sumienia związanymi z uczestnictwem w wojnie bądź obowiązkiem odbycia służby wojskowej? W konstytucji soborowej „Gaudium et spes” czytamy: „wydaje się słuszne, żeby ustawodawstwo humanitarnie ustosunkowało się do tych, którzy z motywów swego sumienia odmawiają noszenia broni, jeżeli tylko godzą się na inny sposób służenia wspólnocie ludzkiej” (KDK 79). Dziś jednak rekrutującym do armii niezmiernie trudno zdobyć pewność, że owe „obiekcje sumienia” nie są zwykłym kłamstwem, które ma umożliwić poborowemu uniknięcie służby. |
„Pokój nawet niesprawiedliwy jest pożyteczniejszy niż najsprawiedliwsza wojna”.
Cyceron |