Parafia pw. św. Katarzyny w Skoraszewicach położona jest wśród wielu osad, połączonych siecią dróg i dróżek, usytuowanych na południowy wschód od Krobi. I ten stan trwa mniej więcej od co najmniej sześciuset lat.
Sama wieś Skoraszewice (bądź też Skoroszewice) wzięła swoją nazwę od dawnych właścicieli, rodu Awdańców, a raczej od ich przydomku Skóra lub Skorosz. Dziś liczy 504 mieszkańców. Dokładnie tylu wiernych ma również tutejsza parafia, jedna z najmniejszych, o jakich słyszałem.
Trzej Królowie z Rzymu
Parafia i kościół w Skoraszewicach powstały prawdopodobnie w pierwszej połowie XIV w. Pierwsza wzmianka nt. proboszcza pojawia się natomiast w dokumentach w 1407 r. Wiemy również, że kościół drewniany, wystawiony przy fundowaniu parafii, spłonął w 1597 r. Na jego miejscu ówczesny dziedzic Skoraszewic, Melchior Konarzewski, wzniósł kolejną drewnianą świątynię. Jej budowę ukończono dopiero w 1639 r. Konsekrował ją, pw. św. Katarzyny, sufragan poznański Wierzbowski w 1687 r. Toteż w 2007 r. parafia obchodziła 320. rocznicę tego wydarzenia. On też, lub według niektórych źródeł jego syn Adam, miał sprowadzić z Rzymu obraz przedstawiający pokłon Trzech Króli. Po dziś dzień znajduje się on w ołtarzu głównym kościoła. Ponoć niektóre spośród 57 postaci widocznych na nim mają rysy fundatora i członków jego najbliższej rodziny.
Po Konarzewskich wieś dziedziczyli Bojanowscy. Ta rodzina gościła w 1831 r. Adama Mickiewicza, podczas jego pobytu w Wielkopolsce. Ponieważ wieszcz miał odwiedzić wszystkie dworki swoich przyjaciół, u których bawił, uważa się, iż był również w Skoraszewicach.
Cegła zamiast drewna
Drewniana świątynia, choć piękna i dość przestronna, zaczęła się w końcu poddawać upływowi czasu. Pierwszą gruntowną naprawę przeprowadzono w 1836 r. Wtedy też prawdopodobnie zastąpiono jedną ze ścian murem. Po niecałych stu latach stan budowli znowu opisywany jest jako opłakany. W latach 30. XX w. zamknięto ją nawet, gdyż groziła zawaleniem. Msze św. w tygodniu odprawiano w kaplicy zaimprowizowanej na probostwie, a w niedziele udawano się do kościoła w pobliskich Kołaczkowicach. W tym czasie wymieniono resztę ścian świątyni na murowane, pozostawiając jedynie dobrze zachowany dach. W pracach tych wielki udział mieli również parafianie. Dopiero 25 listopada 1936 r., w uroczystość odpustową św. Katarzyny, odprawiono liturgię w odnowionym kościele.
Ksiądz mile widziany
Niewielka wspólnota parafialna swoim zasięgiem obejmuje jedynie samą wieś. O jej rozmiarach świadczą liczby przytoczone przez księdza proboszcza: – W ubiegłym roku odbyły się trzy chrzty, jeden ślub i dwa pogrzeby. Jednak mimo wszystko tutejsi mieszkańcy bardzo chcą mieć własnego duszpasterza i dumni są ze swojego kościoła.
Niewielu jest też we wsi gospodarzy, gdyż większość mieszkańców zatrudnia Rolniczy Kombinat Produkcyjny. – Ludzie nie są więc bogaci, ale za to serca mają wielkie – dodaje proboszcz.
Te uczucia znajdują wyraz również w praktyce – licznych przedsięwzięciach duszpasterskich i remontowych, podejmowanych z udziałem parafian. Widoczna jest również dbałość o świątynię na co dzień i przy okazji rozmaitych uroczystości. – To także są najczęściej własne i dobrowolne inicjatywy mieszkańców, zwłaszcza rad parafialnych, służące im wszystkim. Ja jestem tylko ewentualnie koordynatorem tych działań – wyjaśnia ksiądz Wiesław.
Czwartki należą do św. Katarzyny
Trudno w tak małej parafii mówić o rozwiniętych specjalistycznych duszpasterstwach, kiedy np. do I Komunii św. idzie tylko sześcioro dzieci. Młodzież natomiast, równie nieliczna, wyjeżdża każdego dnia do rozmaitych szkół, w oddalonych o co najmniej kilkanaście kilometrów miastach. Jednak chociażby na nabożeństwa pierwszopiątkowe przychodzą wszystkie (!) dzieci z parafii.
– Są też niewątpliwe plusy, wynikające z (nie)wielkości naszej wspólnoty. Jestem tu już 14 lat i odnoszę wrażenie, że nie tylko wszyscy doskonale się znamy, ale że rzeczywiście tworzymy jedną rodzinę. Nie ma np. problemu, aby zimą, kiedy jest naprawdę chłodno i szybko robi się ciemno, przesunąć wieczorne Msze św. w dni powszednie na godzinę dwunastą w południe. W większości bowiem przychodzą na nie ludzie starsi, którzy chętnie dojdą spacerkiem do kościoła w dzień, a wieczorem sprawiałoby im to problem. Dzięki temu więcej osób może przychodzić na modlitwę – zauważa ksiądz proboszcz.
Warto podkreślić, że w Skoraszewicach każdy dzień poświęcony jest innemu świętemu, który jest tego dnia szczególnie czczony. I tak chociażby po wtorkowej Mszy św. wierni modlą się do św. Antoniego, środa należy do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, czwartek do św. Katarzyny, a w piątki odprawiana jest Droga Krzyżowa i nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. I pomimo to, że te modlitwy trwają nieraz dość długo, kościół – jak zapewnia ksiądz Wiesław – nie świeci pustkami.
Renesansowy ołtarz główny wypełnia „Pokłon Trzech Króli”. Malowany na płótnie obraz pochodzi z początku XVII w. i ma wymiary przeszło dwa metry wysokości i szerokości. Uważano go nawet niegdyś
za cudowny, o czym świadczą relacje i zapiski
z końca XVIII w.