Bydgoskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej w tym roku świętuje jubileusz powstania. Zostało powołane w 1997 roku z inicjatywy pracowników i sympatyków Domu Sue Ryder. Jego członkowie organizują szereg działań na rzecz opieki hospicyjnej. Dzięki nim coraz większa grupa społeczeństwa zaczyna wierzyć w to, że hospicjum to też życie!
Towarzystwo działa w ścisłej współpracy z Regionalnym Zakładem Opieki Paliatywnej Dom Sue Ryder w Bydgoszczy oraz krajowymi i zagranicznymi instytucjami naukowo-badawczymi, zakładami opieki zdrowotnej oraz uczelniami medycznymi. Prowadzi także Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „Fidelis”, który udziela opieki pielęgniarskiej osobom z przewlekłymi schorzeniami w ich miejscu zamieszkania.
Godne odejście
Pracownicy organizacji od samego początku wyznaczyli sobie jasne cele. – Regularnie organizujemy pomoc finansową i materialną dla bydgoskiego Domu Sue Ryder, prowadzimy szkolenia dla kadry medycznej w zakresie opieki w ramach Polskiej Szkoły Medycyny Paliatywnej. Realizujemy również nieodpłatną, długoterminową pielęgniarską opiekę domową dla osób z chorobami przewlekłymi i – co najważniejsze – propagujemy wśród społeczeństwa ideę opieki paliatywnej. W planach mamy budowę Centrum Naukowo-Edukacyjnego w Solcu Kujawskim – powiedziała prezes zarządu towarzystwa Karolina Kmiecik.
Personel oraz kadra robią wszystko, aby ludzie oswoili się ze słowem „hospicjum”, które wciąż budzi lęk. – A przecież oznacza ono to samo, co „opieka paliatywna”. Chcemy pokazywać nasze działania oraz codzienne życie pacjentów. Społeczeństwo przekonuje się, że dajemy naszym podopiecznym radość i nadzieję. Ich ostatnie chwile są bardzo często pogodne. Należy przełamać wstyd i lęk przed oddaniem osoby pod naszą opiekę. Rodzina odgrywa najważniejszą rolę. Jednak pomoże tylko do pewnego momentu. Statystki wciąż mówią o tym, że opieka paliatywna potrzebuje nieustannego rozwoju – dodała prezes.
Organizacja pożytku publicznego posiada swoją siedzibę w Solcu Kujawskim. Obejmuje również opieką osoby w Żninie. Działania są możliwe dzięki profesjonalnie przygotowanej kadrze oraz wolontariuszom. – Pod koniec ubiegłego roku pomagało nam niespełna dwadzieścia osób. Teraz ta grupa wzrosła do ponad sześćdziesięciu. Wolontariusze są nam potrzebni do każdej pracy. Piękne jest to, że młodzi chcą pomagać. Wystarczy jedna, dwie wizyty w tym miejscu. Będąc tutaj, często zmieniają swoje podejście do życia – podkreśliła Karolina Kmiecik.
Pozyskiwanie środków na działalność Bydgoskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej odbywa się poprzez szereg akcji organizowanych w ciągu całego roku. Sporym zastrzykiem są pieniądze z tzw. jednego procentu. W tym roku kwota wyniosła prawie pięćdziesiąt tysięcy złotych. To także sklep charytatywny Sue Ryder w centrum Bydgoszczy. Kupując w nim książki, płyty, odzież, dzieła sztuki czy biżuterię wspiera się opiekę paliatywną w całym regionie.
Dom Sue Ryder w Fordonie
Ważne oparcie
Część hotelowa bydgoskiego Domu Sue Ryder została uruchomiona w 1995 roku. Oddział z 24 łóżkami otwarto niespełna rok później. W 2000 roku placówka stała się samodzielną jednostką. W kolejnych latach uruchomiono Zespół Domowego Leczenia Respiratorem, Centrum Psychoneurologii Wieku Podeszłego, Centrum Dziennego Pobytu dla Pacjentów z Chorobą Nowotworową, Oddział Dzienny Psychiatryczny Geriatryczny, Publiczną Poradnię Logopedyczną oraz Hospicjum Domowe dla Dzieci. Jest również sala dziennego pobytu dla pacjentów z chorobą Alzheimera.
W całym procesie leczenia oprócz lekarzy, pielęgniarek i terapeutów istotną rolę odgrywa psycholog. – Pomagamy bardzo często w radzeniu sobie w sytuacji śmierci, utraty najbliższej osoby. Również samemu umierającemu, który znalazł się w szczególnej sytuacji i chce poukładać swoje dotychczasowe życie. Jesteśmy od początku do końca – powiedziała psycholog Paulina Andryszak.
Podopieczni Domu Sue Ryder mają do dyspozycji kapelana i kaplicę. – Bardzo często jest tak, że po uśmierzeniu bólu i zabezpieczeniu komfortu funkcjonowania wzywany jest kapłan. Rozmawiając z pacjentami, jestem świadkiem tego, że choroba zmienia całe ich życie. Jestem stawiany wobec trudnych pytań i uczuć. Mamy misję towarzyszenia człowiekowi, który umiera. Musimy wsłuchać się w to, co on przeżywa – powiedział ks. Wojciech Retman.
Koordynatorem wolontariatu jest Agnieszka Burec. Jej zdaniem, pacjenci dzięki młodzieży mogą zapomnieć o tym, co smutne i szare. – Wolontariat w takim miejscu to podstawa. Często człowiek przeżywa tutaj ostatnie chwile swojego życia. Chcemy, aby o tym nie myślał. On dobrze wie, że jesteśmy dla niego oparciem – powiedziała.
Do Centrum Dziennego, za które odpowiada terapeuta Magda Golec, każdego dnia przyjeżdża od pięciu do sześciu osób z całego miasta. Wśród nich są ludzie samotni. – Proponujemy im różne formy zajęć. Pieczemy, gotujemy, czytamy oraz wykonujemy prace plastyczne. Przez to czują się potrzebni, odkrywają swoje talenty. Robią coś, co powoduje, że wzrasta w nich ich poczucie własnej wartości – stwierdziła.
Misją Domu Sue Ryder jest stworzenie optymalnych warunków godnego życia pacjentom w zaawansowanym stadium choroby. Hospicjum oferuje profesjonalną opiekę medyczną, rehabilitacyjną i psychosocjalną dla chorych oraz wsparcie dla ich rodzin bez względu na wiek, płeć i wyznanie.