Jak powszechnie wiadomo, św. Piotr Apostoł był właścicielem małego „przedsiębiorstwa” rybackiego. Nic więc dziwnego, że od lat odbiera cześć m.in. jako patron rybaków i handlarzy ryb.
W Jeziorze Galilejskim żyje bardzo smaczna ryba – walory jej delikatnego mięsa cenione były już przez starożytnych smakoszy – której Książę Apostołów użyczył swego imienia. Gatunek ten – zwany po arabsku musht, to znaczy „grzebień” – został opisany już w XVIII w. przez Linneusza jako zeus faber. Ryba św. Piotra należy do stałych atrakcji kulinarnych dla pielgrzymów odwiedzających galilejskie restauracje, choć zapłacić za nią trzeba, niestety, dość słono.
Legenda głosi, że podczas jednego z połowów „Wielki Rybak” znalazł tę rybę zaplątaną w swoją sieć. Zdegustowany jej podłym wyglądem miał ją z odrazą pochwycić tylko dwoma palcami, aby wyrzucić niechcianą zdobycz z powrotem do wody. W taki malowniczy sposób tłumaczy się powstanie po obu bokach ryby, tuż przy skrzelach, dwóch plam. Byłyby to więc odciski palców apostoła. A ponieważ są to plamy barwy czarnej, niektórzy dodają, że to z powodu pracy, jaką parał się św. Piotr – pracował również jako węglarz. Nie brak i takich, którzy głoszą, że to właśnie w pysku tej ryby apostoł znalazł – na polecenie samego Pana Jezusa – srebrną monetę, którą następnie zapłacił podatek w Kafarnaum.