Niesamowite bezdroża
Błażej Tobolski
Fot.
Zimą na grani Karkonoszy bywam regularnie. Dla mnie to doskonała symulacja Arktyki czy Patagonii. Tam jest po prostu idealnie: zawsze wieje, jest zimno i leży dużo śniegu mówi 31-letni poznaniak Marcin Wieszczeczyński, alpinista, polarnik, spadochroniarz, nurek.
Spełnianie marzeń
Prowadzę firmę wykonującą wszelkie prace na wysokościach tym się zajmuję na co...
– Zimą na grani Karkonoszy bywam regularnie. Dla mnie to doskonała symulacja Arktyki czy Patagonii. Tam jest po prostu idealnie: zawsze wieje, jest zimno i leży dużo śniegu – mówi 31-letni poznaniak Marcin Wieszczeczyński, alpinista, polarnik, spadochroniarz, nurek.
Spełnianie marzeń
Prowadzę firmę wykonującą wszelkie prace na wysokościach – tym się zajmuję na co dzień. Może nie jest to łatwa praca, bo warunki pogodowe bywają trudne, ale kiedy długo nigdzie nie „wiszę”, to po prostu czuję, że czegoś mi brakuje. Także każdą wolną chwilę staram się spędzić aktywnie, wśród przyrody, sam lub z przyjaciółmi. Lubimy w piątek po pracy „zapakować się” na kajaki, choćby na dwa dni, ale i ruszyć na dłuższą wyprawę w góry lub na mroźną Północ.
Zarówno moja praca, jak i wyprawy to pasje jeszcze z dzieciństwa. Wychowałem się na książkach podróżniczych Centkiewiczów, Londona, Fiedlera i po prostu udaje mi się spełniać te dziecięce marzenia. Wiele też dało mi harcerstwo: zarówno solidnych, praktycznych podstaw orientacji w terenie, jak i podstaw wychowania, zasad tak potrzebnych w ekstremalnych warunkach.
Groźne piękno
Moją pierwszą wyprawę odbyłem z kolegą do Skandynawii, kiedy miałem 17 lat. Przez miesiąc przemierzaliśmy tamtejsze pustkowia, a kiedy wróciłem do Polski, przepakowałem się i pojechałem na trzy tygodnie w góry. Później były dalsze eskapady na Północ, m.in. do Arktyki kontynentalnej. Pokonałem także wiele zamarzniętych zbiorników wodnych w Europie, które również doskonale symulują warunki subpolarne: Zatokę Botnicką, Jezioro Inari w Finlandii czy Stor w Szwecji. Nie ma bowiem wielkiej różnicy, czy przemierza się zamarznięty Bałtyk, czy Morze Barentsa: dookoła jest tylko lód, śnieg, mroźne powietrze i przestrzeń – niesamowite wrażenie. Także Tatry zimą świetnie przedstawiają krajobraz alpejski. Nie zapomnę nocy spędzonej na czubku Rysów – spaliśmy wtedy najwyżej ze wszystkich w Polsce! Naprawdę w naszym kraju jest sporo miejsc znanych i nieznanych, a pięknych. Jeżeli ktoś nie umie zachwycić się Różanym Potokiem, nie odnajdzie też tego piękna w Alpach, jeżdżąc tam na narty, „bo taka jest moda”.
Człowiek i przyroda
Na Północ lub w góry zazwyczaj wybieram się z kimś wypróbowanym, komu mogę zaufać. W wielu bowiem sytuacjach od jego umiejętności, sprawności i opanowania zależy także moje życie. Tam jesteśmy zdani tylko na siebie.
Wysoko w górach (nawet polskich), czy też na takich pustkowiach, można spokojnie zostawić wszystko: aparat, samochód i być pewnym, że nikt tego nie ukradnie. Spotyka się tam też drewutnie-szopy, zaopatrzone w opał, które niekiedy pozwalają przeżyć noc. Są zawsze otwarte, bo wiadomo, że ktoś może ich potrzebować na szlaku. W takich warunkach żyją bowiem lub docierają tam tylko specyficzni ludzie. Są bardziej przyjaźni, nie pędzą tak jak my, bo nie muszą. Niesamowite jest to ich wzajemne zaufanie, niezależnie, czy spotka się ludzi dobrze sytuowanych, mieszkających tam z wyboru, czy ubogich, prostych pasterzy z Uralu. Oni mają dość kłopotów, żeby jeszcze szkodzić innym.
Szkoła życia
Aby wyruszyć „po przygodę”, trzeba zainwestować w sprzęt, ale taki pobyt w Skandynawii mniej kosztuje niż wakacje nad polskim morzem. Tam nie wydaję pieniędzy; wszystko, czego potrzebuję, niosę na plecach lub wiozę na saniach. To zupełnie inny świat.
Nie wystarczy jednak zakupić drogi sprzęt i wyjść na szlak, bo tacy pseudoturyści kończą zazwyczaj tragicznie. Sprzęt i doświadczenie kompletuje się krok po kroku, latami. Problem polega na tym, by zbliżać się do granicy swoich możliwości, ale ich nie przekroczyć. To nie jest bezpieczny sport, ale dla mnie to życiowa pasja. W górach czy na pustkowiach szukam spokoju, poznaję bardziej siebie, swoje możliwości i ograniczenia. Dzięki nim nabieram też dystansu do wielu spraw, szacunku do innych, respektu do przyrody, umiem kontrolować emocje – to wszystko pomaga żyć w naszej cywilizowanej dżungli.