Podróż koleją transsyberyjską to marzenie niemal każdego podróżnika. Dziś to najdłuższa regularnie obsługiwana linia kolejowa świata. Całkowita długość torów wynosi 9288 km. Rozkład jazdy pociągów podaje się według czasu moskiewskiego, więc wszystkie zegary dworcowe na trasie podają ten właśnie czas. Pociąg jadący z Moskwy do Władywostoku przemierza osiem stref czasowych. Po drodze przekracza potężne rzeki, góry i rozległe równiny.
– Pora już, najwyższa pora! – krzyknął entuzjastycznie Aleksander III, kiedy przedstawiono mu plan budowy kolei, która będzie biegła przez kontynent europejski i Azję. Był rok 1886. Prace rozpoczęto pięć lat później, równocześnie na końcu obu szlaków, w Moskwie i we Władywostoku. W roku 1898 linia zachodnia dotarła do Irkucka, skąd pasażerów przewożono na czterotysięcznym lodołamaczu 65 km przez jezioro Bajkał, zamarznięte podczas długiej syberyjskiej zimy. Dopiero później położono tory wzdłuż południowego brzegu jeziora i zrezygnowano z przeprawy wodnej. Linię transsyberyjską zbudowano po to, by eksportować złoża złota i innych bogactw Syberii. Przy budowie pracowali głównie więźniowie, zwłaszcza polityczni. Od początku służyła też do wywożenia na zesłanie przestępców oraz wrogów cara.
Ku śpiącej krainie
Pociąg numer 250 relacji Moskwa Dworzec Jarosławski – Irkuck Pasażerski odjechał punktualnie o godz. 14.40. Miejsce szóste w wagonie szesnastym należało do mnie.
Wyjechałem więc z Moskwy i przez Wołgę udałem się w stronę Uralu. Na tysiąc siedemset siedemdziesiątym kilometrze opuściłem Europę i wjechałem do Azji. Kolejnymi przystankami były: przemysłowy Swierdłowsk, Omsk i Nowosybirsk. Przejechałem przez rzekę Ob, która zapełniona była statkami towarowymi i barkami, oraz przez Krasnojarsk, który leży nad Jenisejem. Postoje były krótkie, zazwyczaj dwuminutowe. Tylko w większych miejscowościach pociąg miał postoje dwudziestominutowe. Wtedy wraz z pozostałymi pasażerami wychodziłem na peron. U miejscowych handlarzy, których życie regulują nadjeżdżające z obu stron pociągi, można kupić wszystko: pierożki i suszone ryby, alkohol i papierosy, futra i zabawki.
Po czterech dniach jazdy, o godz. 6.15, dojechałem do Irkucka, stolicy „śpiącej krainy”, bo tak z tatarskiego tłumaczy się słowo „Sybir”.
Syberyjskie akwarele
Kiedy wysiadałem z pociągu, Irkuck dopiero budził się do życia. Gdyby nie sąsiedztwo Bajkału, miasto zapewne nie byłoby zbyt często odwiedzane przez turystów. Jezioro położone jest 70 km od miasta. Dotrzeć do niego można bez trudu autobusem lub wodolotem wzdłuż rzeki. W samym Irkucku jest tylko kilka zabytków. Większość z nich znajduje się w ścisłym centrum, w okolicach ulic Marksa i Lenina. Na jednym końcu drugiej z tych ulic, w okolicach placu Kirowa, stoją trzy świątynie: prawosławny sobór Objawienia Pańskiego, polski kościół rzymskokatolicki oraz cerkiew Zbawiciela, zaś na końcu przeciwległym położona jest cerkiew Podniesienia Krzyża. Jednak o wiele ciekawsza niż świątynie jest stara część miasta. Drewniane domy to ginący symbol Irkucka. Misternie rzeźbione okiennice były kiedyś wizytówką miasta. W mieście sporo jest polskich śladów. Na Syberię zsyłano Polaków po powstaniu styczniowym. A niektórzy przyjeżdżali tu dobrowolnie. Spotkałem jednego z ich potomków. Starszy mężczyzna, ubrany w kraciastą bluzę i kurtkę moro, siedział na ławce i za psie pieniądze sprzedawał namalowane przez siebie obrazki. Każdy oprawiony był w prostą drewnianą ramkę. Przedstawiały syberyjskie krajobrazy.
Opowieści bajkalskie
W Irkucku zatrzymałem się u małżeństwa biologów. Choć już od kilku lat przebywali na emeryturze, wykształcenie i praca nadal stanowiły pasję ich życia. Ona zajmowała się kleszczami i przenoszonymi przez nie chorobami, on czymś z pogranicza biologii i geologii. – Jedno życie to za mało, by rozwiązać nadbajkalskie zagadki – powiedziała gospodyni podczas jednej z kolacji.
To w ich domu podczas długich nocnych rozmów dowiedziałem się wiele o Bajkale i o jego wyższości nad innymi jeziorami. Moja dotychczasowa wiedza o tym „morzu” Syberii ograniczała się jedynie do cyfr. Wiedziałem, że to najstarsze i najgłębsze jezioro na świecie, że jego długość wynosi 663 km, a szerokość dochodzi do 79 km. – Bajkał pełen jest unikatowych gatunków endemicznych – mówiła gospodyni. – A wiesz, że jedynym ssakiem żyjącym w Bajkale jest nerpa? To nasza słynna foka bajkalska.
Do nocy oboje opowiadali o swojej pasji, o najciekawszych organizmach planktonowych, o milimetrowym skorupiaku o nazwie episzura, który stanowi główny filtr biologiczny Bajkału. Nie zabrakło rozmów o rybach. – Najcenniejszą i najbardziej popularną jest omul – wyjaśniał gospodarz. Często wchodzili sobie w słowo, poprawiając się nawzajem. Siedziałem cierpliwie i uważnie się przysłuchiwałem.
Po tych opowieściach nie mogłem się doczekać, by zamoczyć nogi w wodach Bajkału.
Następnego dnia byłem już na Olchonie. Górzysta wyspa o klifowym wybrzeżu okazała się fascynująca. Olchon ma 70 km długości i 30 km szerokości. Drogi nie mają tam asfaltu, a ziemia jest koloru czerwonawego. Piaszczyste dzikie plaże oraz skaliste wybrzeże wcinają się w wodę. Zachwycony przyrodą, siedziałem pod cedrem syberyjskim, patrzyłem na słynną skałę szamana i zajadałem orzeszki, jadalne nasiona z szyszek cedrowych. Woda była niewiarygodnie przejrzysta i bardzo zimna. Mimo to rozebrałem się i wszedłem do niej dosłownie na kilka sekund.
Blog autora na www.jedrzejmajka.pl