Rozbitkom na szczęście nic się nie stało i o własnych siłach stanęli na brzegu. Na wyspie spędzili trzy miesiące. Apostoł, który przebywał w Rabacie, przez trzy dni gościł u namiestnika wyspy, Publiusza. Podczas pobytu wyleczył jego ojca, który – jak czytamy w Dziejach Apostolskich – leżał chory, zmagał się z gorączką i biegunką.
Dziś licznie przybywający na wyspę turyści chętnie odwiedzają miejsca związane ze świętym, a jest ich sporo. Przyjezdnych przyciąga nie tylko Zatoka św. Pawła, gdzie dotarli rozbitkowie, ale także dwie niezamieszkane wysepki, również noszące jego imię. Niemal każdy odwiedza katedrę, zbudowaną – jak głosi tradycja – w miejscu, gdzie stał kiedyś dom Publiusza, bo to właśnie jego apostoł namaścił na pierwszego biskupa wyspy. Popularnością wśród pielgrzymów cieszą się także grota i katakumby, oczywiście mające św. Pawła w nazwie.
Chrześcijaństwo z katakumb
Obecny kościół św. Pawła w Rabacie pochodzi z końca XVII w. To właśnie pod nim znajduje się słynna grota świętego. Według tradycji rozbitek spędził w niej jakiś czas w trakcie pobytu na wyspie. Legenda głosi, że ściany jaskini mają cudowne właściwości. – Odłamek tej skały trzymany przy łóżku chorego przywraca mu zdrowie – opowiada przewodnik grupie pielgrzymów i jednocześnie zakazuje dotykania ścian. Od stuleci ludzie zdrapują kawałki skały, na szczęście grota się nie powiększa. Turyści fotografują się na tle marmurowej figury św. Pawła dłuta Berniniego. Dwukrotnie przebywał tutaj Jan Paweł II. Było to w roku 1990 i 2001.
Związane z apostołem katakumby odkryto dopiero w 1894 r. To labirynt ciemnych tuneli, mieszczący groby sprzed 1700 lat. Dawniej spoczywały tu szczątki ok. 1400 osób. W czasach rzymskich ciała zmarłych kremowano, a pochówek w ziemi był zabroniony. Pierwsi chrześcijanie, podobnie jak żydzi, nie uznawali kremacji. Tradycyjny pochówek ciał był na wyspie utrudniony, bo warstwa gleby przykrywającej litą skałę jest bardzo cienka. Sprawiało to, i nadal sprawia, duży problem. Z czasem chrześcijanie zaczęli chować zmarłych w podziemnych jaskiniach. Katakumby zaczęły im też służyć jako schronienie w czasach prześladowań. To w nich odprawiali swoje obrzędy.
Na Malcie jest wiele podziemnych kościołów i korytarzy. Wiele z nich stało się częściami późniejszych budowli. Wyłożone kafelkami czy odmalowane służą jako domowe piwnice. Uważa się, że pod ulicami Rabatu katakumby ciągną się kilkanaście kilometrów, do dziś odkryto 3 kilometry.
Najbardziej katolicka wyspa
Ze względu na swoje położenie w centralnej części Morza Śródziemnego wyspa stanowiła pomost między Europą i Afryką. Nie dziwi więc fakt, że spotykają się tu różne tradycje. Malta, Gozo i Comino oraz niezamieszkałe Cominotto, Filfla i dwie Wyspy św. Pawła tworzą archipelag Wysp Maltańskich. Przez ostatnich 7 tys. lat, od kiedy na Malcie pojawili się pierwsi osadnicy z Sycylii, rządziło tu wielu: Fenicjanie i Kartagińczycy, Rzymianie i Bizantyjczycy, Arabowie i zakon Rycerzy św. Jana, w końcu Francuzi i Brytyjczycy.
Po tych ostatnich zostały liczne pamiątki. Na Malcie, tak jak w Wielkiej Brytanii, obowiązuje ruch lewostronny, a ronda uliczne objeżdża się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Autobusy, wyprodukowane w latach 50. ubiegłego wieku, przypominają kształtem ogórki. Otwarte w czasie jazdy drzwi zastępują klimatyzację, a rozciągnięty wzdłuż sufitu sznurek z dzwonkiem na końcu służy chcącym wysiąść pasażerom do kontaktu z kierowcą. Kiedy ten biało-czerwono-żółty autobus stromą drogą zjeżdża w dół, turyści wstrzymują oddech. Pobożniejszych uspokaja jedynie wielki napis „Ufajmy Bogu”, umieszczony na przedniej szybie. Takich napisów w autobusach jest wiele, większość z nich pochodzi z Ewangelii św. Jana i Księgi Psalmów.
Malta należy dziś do najbardziej katolickich państw na świecie. Aż 98 proc. społeczeństwa deklaruje się jako wierzący, a co piąty z nich należy do jakiegoś ruchu kościelnego. Pobożność wyrażana jest na każdym kroku. Nie ogranicza się tylko do uczestnictwa w nabożeństwach i licznych ulicznych procesjach. Latem w parafiach odbywają się tradycyjne festy. Wtedy ulice są pełne kwiatów, a niebo wieczorami rozbłyskuje tysiącami sztucznych ogni. W uroczystościach biorą udział całe rodziny.
Figurka Jezusa
Starsza pani przeciera ścierką figurkę Jezusa wmurowaną w ścianę swojego domu. Na Malcie niemal przy każdych drzwiach wejściowych wmurowane są figurki świętych. Można odnieść wrażenie, że i w ten sposób Maltańczycy pokazują swoją religijność. Figurki Jezusa, Maryi, świętego Franciszka czy św. Rity z różnych stron spoglądają na przechodniów.
Siedzę przy kawiarnianym stoliku. Popijając espresso, obserwuję, co dzieje się wokół. Mój wzrok przykuwa owa starsza pani po drugiej stronie ulicy.
– Co podać? – pyta kelnerka po raz kolejny.
– Przepraszam, zapatrzyłem się – odpowiadam.
– Ona codziennie o tej porze przemywa Pana Jezusa – rozpoczyna swoją opowieść kelnerka. – Pracuję tu od czterech lat i widzę ją każdego dnia. Ludzie opowiadają, że całe życie jest wdową. Jej mąż zginął na morzu. Od tego czasu zamknęła się w swoim świecie. Wraz ze śmiercią męża jakby zakończyła własne życie.
Dłuższą chwilę obserwowałem kobietę. Niemal zahipnotyzowały mnie jej powolne, a zarazem bardzo przemyślane ruchy. Lekko stając na palcach, dokładnie wycierała wszystkie zagłębienia w figurce. W pewnym momencie widok przesłonił mi przejeżdżający biało-czerwono-żółty autobus. Wraz z jego odjazdem z zasięgu mojego wzroku zniknęła starsza pani. Zirytowany, że autobus przeszkodził mi w podglądaniu codziennego rytuału, z grymasem na twarzy spojrzałem w jego stronę. Jechał wolno, jakby nic go nie obchodziło, a na tylnej szybie miał wielkie napis: Jesus loves me.
Blog autora na www.jedrzejmajka.pl