Logo Przewdonik Katolicki

Między nami padlinożercami

Michał Gryczyński
Fot.

Kiedy na murach wypisywano hasło: Bendzie wiencej mjensa!, któż przypuszczał, że to prześmiewcze proroctwo wkrótce urzeczywistni się? Nazbyt długo straszyły nas puste półki i kartki na mięso. Jeszcze z lat dziecięcych pamiętaliśmy wywody towarzysza Gomułki, tylekroć wyśmiewane później w kabaretach: Mamy, towarzysze, tyle stali, że moglibyśmy zarzucić kunserwami...

Kiedy na murach wypisywano hasło: „Bendzie wiencej mjensa!”, któż przypuszczał, że to prześmiewcze proroctwo wkrótce urzeczywistni się? Nazbyt długo straszyły nas puste półki i kartki na mięso. Jeszcze z lat dziecięcych pamiętaliśmy wywody towarzysza Gomułki, tylekroć wyśmiewane później w kabaretach: „Mamy, towarzysze, tyle stali, że moglibyśmy zarzucić „kunserwami” całą Europę; problem jednak w tym, że nie mamy mięsa...”. A wystarczyło tylko skończyć z centralnym systemem planowania – odmalowanym przez Janusza Szpotańskiego w poemacie „Towarzysz Szmaciak” jako pompa tłocząco-ssąca – i księżycową gospodarką socjalistyczną. Ale dziś to łatwo powiedzieć. Tylko jarosze mieli całe owo zagadnienie w głębokiej pogardzie, zerkając z nieukrywanym obrzydzeniem na tych, których zwali padlinożercami. Czyli na nas, którym obce było rozkoszowanie się smakiem kotletów sojowych czy golonek ze szczawiu.

Dzisiaj nikt nie wieści radośnie: „Jezd wiencej mjensa!” Ba, ostatnio nawet mamy problem, bo jest go – i na razie nadal będzie – nadmiar, ponieważ negocjacje w sprawie zniesienia przez Rosję embarga zakończyły się fiaskiem. Skoro nie ma co liczyć na eksport, to warto przypomnieć, że pretekstem dla władz rosyjskich były rzekome przypadki łamania przepisów i fałszowania dokumentów. Tak się jednak dziwnie złożyło, że embargo zostało ogłoszone przez Rosję w dniu wygłoszenia exposé przez premiera Marcinkiewicza. Czy miał to być sygnał z Kremla, że eksport będzie znowu możliwy, ale dopiero po zmianie rządu?

Niedawno przeżywaliśmy euforię po decyzji UEFA, zaś w prasie rosyjskiej pojawił się pogląd, że jest to kość, którą otrzymaliśmy od europejskich władz piłkarskich jako „wierny pies łańcuchowy USA i Unii Europejskiej”. Cóż, przypomina to język propagandy doby stalinowskiej, gdy pisano: „Tito – pies imperializmu amerykańskiego”. Rosjanom zadedykujmy więc piosenkę, którą nucił przed wiekami św. Filip Neri jednemu z kardynałów: „Jestem psem, który gryzie kość / bo nie dostaję mięsa do gryzienia / gdy przyjdzie czas, że będę mógł szczekać / pożałuje ten, kto nie pozostawia mnie w spokoju”.

Ale jeśli my dostaliśmy tylko kość, to gdzie się podziało mięso? Warto to wyjaśnić, zanim zabierzemy się do jej ogryzania.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki