Sytuacja na Ukrainie zaczyna przypominać kryzys polityczny z czasów pamiętnej „pomarańczowej rewolucji”. Bezpośrednią przyczyną tego jest dekret ukraińskiego prezydenta Wiktora Juszczenki o rozwiązaniu parlamentu.
„Moja decyzja ma na celu utrzymanie suwerenności Ukrainy. Uczynienie tego było moim obowiązkiem. Działania, których dopuścił się parlament, stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla państwa” – oświadczył Juszczenko i zapowiedział rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych. Prezydent zarzucił koalicji Partii Regionów, socjalistów i komunistów łamanie konstytucji poprzez kupowanie poszczególnych deputowanych z opozycyjnych ugrupowań, a także łamanie zawartych porozumień.
W reakcji na rozwiązanie parlamentu deputowani prorosyjskiej koalicji na zwołanym nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Najwyższej orzekli, że decyzja prezydenta Juszczenki o rozwiązaniu Rady jest „przestępcza” i nie podporządkują się jej. W tej sytuacji konfrontacja zwaśnionych od dawna stron wisi w powietrzu.