O 10 latach doświadczeń „Mateusza” – pierwszego internetowego portalu katolickiego w Polsce,
redagowanego równolegle w Bydgoszczy i Szczecinie – z jego twórcami rozmawia Marcin Jarzembowski
Jakie były początki „Mateusza”? Dziesięć lat temu dostęp do Internetu nie był tak masowy…
– Ewa Rozkrut (Szczecin): Pierwsze pomysły zrodziły się pod koniec roku 1995. Na pewno w tamtym czasie Internet nie był tak popularny jak dzisiaj, jednak już wtedy był dostępny na większości uczelni, zaczęły też powstawać pierwsze kafejki internetowe. W 1995 roku powstały największe rodzime portale internetowe, ale także oficjalny serwis Watykanu. Natomiast jeśli chodzi o tematykę duchową, to byliśmy w Polsce pierwsi.
Skąd nazwa serwisu?
– Andrzej Rozkrut (Szczecin): Wymyślił ją Krzysztof Jurek. Początkowo zakładaliśmy, że będzie to tylko nazwa robocza, szybko jednak uznaliśmy, że pasuje do tego, co chcemy robić. Została.
Jakie są najciekawsze propozycje serwisu?
– E.R.: To, co wyróżnia nas spośród innych portali katolickich, to liczba artykułów, które pisane są specjalnie dla nas lub też u nas mają swoją premierę. Nie nastawiamy się na podawanie informacji z życia Kościoła, gdyż nie jesteśmy w stanie tego robić. Pozostajemy przy szeroko rozumianej publicystyce religijnej. Z przedruków dostępne jest u nas pełne wydanie dominikańskiego miesięcznika „W drodze”, ponadto wybrane teksty z „Posłańca Serca Jezusowego”, „Listu”, „Życia Duchowego” i „Zeszytów Formacji Duchowej”. Sporym zainteresowaniem cieszy się dział „Pytania o wiarę”.
Ilu gości odwiedza dziennie stronę „Mateusza”?
– Krzysztof Jurek (Bydgoszcz): Średnia dzienna liczba odwiedzających waha się na poziomie 10-12 tysięcy. Każdy z tych codziennych gości przegląda statystycznie cztery strony – jak na serwis tematyczny jest to niezły wynik. Codziennie także wysyłamy pocztą elektroniczną „Czytania” wraz z krótkim rozważaniem. W tej chwili mamy 32 tysiące prenumeratorów.
Jak układa się bydgosko-szczecińska współpraca?
– A.R.: Od samego początku geograficzna odległość nie sprawiała nam problemu. Już 10 lat temu udało nam się wypracować optymalny model współpracy, co dzięki Internetowi nie jest trudne. Z czasem wykształcił się taki podział ról, że „Bydgoszcz” odpowiada za sprawy techniczne, a resztą zajmuje się „Szczecin”. Nie jest to jednak podział sztywny, wszyscy uczestniczymy w kształtowaniu charakteru portalu.
K.J.: W Bydgoszczy pod patronatem „Mateusza” funkcjonuje także internetowa księgarnia wydawnictw religijnych.
Czy po 10 latach możemy mówić o sukcesie?
– K.J.: Sukcesem można by nazwać początki. W tej chwili jest to jeden z wielu portali, który istnieje i spełnia swoje zadania. Nie mamy ambicji, aby być alfą i omegą. Wystarczy, że czujemy się potrzebni. „Mateusz” jest jednym z takich milowych kamieni. Stawiam go w rzędzie dziesięciu najważniejszych wydarzeń w moim życiu.