Skandalistka lewicy
Michał Gryczyński
Fot.
Zdziwiło mnie, gdy część nauczycieli wsparła grupki małolatów, dorabiających sobie ideologiczne uzasadnienie do wagarów. Teraz żądają zmiany ministra resortu edukacji, ale jeśli wkrótce zechcą zmienić dyrektora własnej szkoły czy i wtedy zyskają poparcie?
Chyba łatwiej iść z uczniami pod gmach ministerstwa, niż pozwolić im na protesty w szkole, w której...
Zdziwiło mnie, gdy część nauczycieli wsparła grupki „małolatów”, dorabiających sobie ideologiczne uzasadnienie do wagarów. Teraz żądają zmiany ministra resortu edukacji, ale jeśli wkrótce zechcą zmienić dyrektora własnej szkoły – czy i wtedy zyskają poparcie?
Chyba łatwiej iść z uczniami pod gmach ministerstwa, niż pozwolić im na protesty w szkole, w której nie mają wpływu nawet na obsadę woźnego. Czyżby nagły przypływ zrozumienia dla ich niechęci wobec ministra wynikał m.in. z ideowych konotacji Związku Nauczycielstwa Polskiego z SLD?
Dobry żart „tynfa wart”, ale o taki niełatwo, toteż często cisną się na usta słowa porzekadła: tobie do śmiechu, a mnie do zdechu. Tak też skomentowałbym jałowe poczucie humoru prezentowane przez tę, która sama siebie uważa – jak wynika z jej strony internetowej – za „pierwszą damę lewicy”, czyli Joannę Senyszyn. Znana z popisów oratorskich o „kaczyzmie” usiłowała znowu zwrócić na siebie uwagę podczas parady „kochających całkiem inaczej”, parafrazując szyderczo pamiętne słowa Jana Pawła II z placu Zwycięstwa. Sama zapewnia, że uczyniła to, bo słowa Papieża nie odmieniły dostatecznie „tej ziemi”. To co: miało być jeszcze bardziej „gejowo”? Nie bardzo jej wierzę, bo na tej samej paradzie znany działacz gejowski i SLD Robert Biedroń wołał: „Nie lękajcie się”, a ktoś inni niósł transparent z hasłem „Trwajcie mocno w tolerancji”. Czy to tylko kaznodziejska nowomoda, czy dowód braku oryginalności i polotu, aby wymyślić własne hasła?
Senyszyn mówi, że nie jest przeciw wierze, tylko Kościołowi, który jest pięć razy „be”: bezduszny, bezczelny, bogaty, bezideowy i bezkarny. I usiłuje się stroić – cóż za megalomania! – na polską Orianę Fallaci, prześladowaną za obrazę islamu. Ona zaś chciałaby być męczennicą – ale nią nie zostanie – a jest tylko kiepską skandalistką. O tym, czy jest „damą lewicy” nie wypada mi dyskutować, choć kiedyś powtarzano, że na lewicy nie ma żadnych panów i pań – więc tym bardziej dam – tylko sami towarzysze. A gdyby tak została dama-rzyszką?