W trosce o dobro Kościoła
Michał Gryczyński
Fot.
Agent w sutannie, Ksiądz kapuś, Autorytet donosicielem to tytuły tylko z kilku dzienników, po ujawnieniu współpracy ks. Michała Czajkowskiego z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Jego obrońcy głoszą, że to kolejny etap dzikiej lustracji duchowieństwa. A jaka miała być, skoro na razie do innej nikt się nie kwapi?
Ilekroć...
„Agent w sutannie”, „Ksiądz kapuś”, „Autorytet donosicielem” – to tytuły tylko z kilku dzienników, po ujawnieniu współpracy ks. Michała Czajkowskiego z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Jego obrońcy głoszą, że to kolejny etap „dzikiej lustracji” duchowieństwa. A jaka miała być, skoro na razie do innej nikt się nie kwapi?
Ilekroć ktoś mówi o potrzebie lustracji, tylekroć słyszy, aby „nie odgrzebywać duchów przeszłości” i okazać miłosierdzie ludziom, którzy się zagubili. Trudno jednak wybaczyć konfidentom, którzy – np. za paszport, awans zawodowy albo dla pieniędzy – donosili na kolegów, a teraz idą w zaparte, zapewniając, że nigdy nikogo nie skrzywdzili. Podobnie czyni ów kapłan – kryptonim „Jankowski” – od lat hołubiony przez lewicowe media, które stawiały go innym za wzór. A on pouczał i moralizował, że jesteśmy za mało otwarci na reformy, że obciąża nas grzech antysemityzmu, i chętnie napominał Radio Maryja. Czy w środowiskach, z którymi współpracował – „Więzi”, „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej” – nadal jest autorytetem?
Sprawa lustracji powraca, a ja powtarzam, że bez uprzedniej dekomunizacji na niewiele się ona zda. Bo cóż z tego, że ktoś był agentem bezpieki, skoro nie potępiono samego systemu, któremu ona służyła? Nieco inaczej jest z ludźmi Kościoła, którzy wiedzą, że już w 1937 r. Pius XI w encyklice „Divini Redemptoris” uznał komunizm za system zbrodniczy, dążący do zniszczenia ładu społecznego i podwalin cywilizacji chrześcijańskiej. Kto, mimo to, był agentem pracującym dla bezbożnego systemu, sam zdyskwalifikował się moralnie. I dlatego, zacni utracjusze raju, coraz mniej interesuje mnie kiepskie samopoczucie „Ketmanów”, „Nowaków”, „Docentów”, a także „Hejnała”, „Delty”, „Moniki” czy „Jankowskiego”. Bo oni nie okazują skruchy i nadal chętnie odgrywają rolę autorytetów. Zatroskajmy się raczej nad losem ich ofiar.
Jeśli człowiek chce, to Chrystus daje mu szansę przemiany życia. Nie pozwólmy więc dłużej na zaniechanie lustracji, by wstrząsnąć sumieniami tych, którzy współpracowali z bezpieką. To da im szansę, aby wyrazić żal – a może nawet zapłakać? – wyznać winy i zadośćuczynić za wyrządzone zło.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który od dłuższego czasu zabiega o lustrację wśród duchowieństwa, zapowiada, że niebawem osoby pokrzywdzone same zaczną ujawniać ze swoich akt nazwiska kolejnych duchownych. Czy Kościół może do tego dopuścić, zamiast – w imię prawdy i sprawiedliwości – uczynić pierwszy krok? Nawet jeśli to będzie bolesne dla każdego, komu na sercu leży autentyczne dobro Kościoła.