Cztery dni trwał dramat siedmiu członków załogi rosyjskiego wojskowego miniokrętu podwodnego AS-28 "Priz", który osiadł na dnie Pacyfiku.
Batyskaf zaplątał się w sieci rybackie i utknął na głębokości 190 metrów w rejonie Zatoki Bieriezowaja, 75 kilometrów od Pietropawłowska Kamczackiego.
Akcja ratunkowa zakończyła się powodzeniem głównie dzięki brytyjskim ratownikom, którzy kierowali podwodnym bezzałogowym robotem "Scorpio". Oprócz Brytyjczyków i Rosjan uczestniczyli w niej także amerykańscy nurkowie z dwoma pojazdami podwodnymi, Japończycy zaś wysłali trałowce.
"Cały czas wierzyliśmy, że zostaniemy uratowani" - mówił po wyjściu na ląd kapitan okrętu podwodnego, Wiaczesław Miłaszewski. Cała załoga batyskafu czuje się dobrze.
"To odważni ludzie, wytrzymali pod wodą 76 godzin. Sami regulowali skład powietrza, którym oddychali, aby tlenu starczyło jak najdłużej" - stwierdził dowódca naczelny Rosyjskiej Floty Pacyfiku admirał Wiktor Fiodorow.