O nieszczęsne wy Kozy!
Michał Gryczyński
Fot.
Była babuleńka z rodu bogatego miała koziołeczka bardzo rozpustnego... - ta skoczna piosenka, ze szczenięcych lat, przypomina nam, że dzieci lubią koziołki - nie tylko fikać. Wiedział o tym także Szymon Szymonowic, skoro pisał już przed wiekami: kozy, ucieszne kozy, ma trzodo jedyna...
W słownikach możemy wyczytać, że koza to: "capra hircus, czyli zwierzę domowe z rodziny pustorożców,...
Była babuleńka z rodu bogatego miała koziołeczka bardzo rozpustnego... - ta skoczna piosenka, ze szczenięcych lat, przypomina nam, że dzieci lubią koziołki - nie tylko fikać. Wiedział o tym także Szymon Szymonowic, skoro pisał już przed wiekami: kozy, ucieszne kozy, ma trzodo jedyna...
W słownikach możemy wyczytać, że koza to: "capra hircus, czyli zwierzę domowe z rodziny pustorożców, ssące, przeżuwające, hodowane w wielu rasach dla mleka, mięsa, wełny, skóry". To brodate stworzenie żywi się byle czym i dlatego jest tanie w utrzymaniu. Ale ma "koza" przecież wiele znaczeń, skoro tak nazywamy: samicę sarny i kozicy, dudy z miechem z koźlej skóry, areszt, piecyk żelazny z rurą, deskę do noszenia cegieł, statek flisacki do przewozu zboża, rybę z gatunku piskorzowatych, a także - dorastającą pannicę. Do "kozy" wędrował również przed laty niesforny uczeń, ale kto to jeszcze pamięta?
Znane porzekadło ludowe głosi: na pochyłe drzewo i kozy skaczą, co ma oznaczać, że nieszczęśnikowi nic się nie udaje i każdy może mu dokuczyć. Mówi się również, że przyjdzie koza do woza, zapowiadając, iż ten, kto pomoc odrzucił, będzie jeszcze o nią prosił. A o człowieku, który próbuje się wymądrzać, choć jest dyletantem w danej dziedzinie, powiadają - niezbyt elegancko - że zna się jak koza na pieprzu. I jest jeszcze owo desperackie: raz kozie śmierć, czyli - niech się dzieje, co chce. A kto zliczy, ile wierszyków i piosenek poświęcono kozom, kozłom, koziołkom i koziołeczkom? Dzięki Kornelowi Makuszyńskiemu wiemy, że w Pacanowie kozy kują, a Janowi Brzechwie zawdzięczamy strofy opowiadające o tym, jak to "posłał kozioł koziołeczka po bułeczki do miasteczka...".
Chociaż jednak kozłom i koziołkom mądrość ludowa poświęciła nie mniej uwagi, niż kozom, a i znaczeń przypisano im wiele, to nas interesują dzisiaj wyłącznie kozice, ponieważ - zdaniem chińskich astrologów - 31 stycznia Księżyc opuścił gwiazdozbiór Konia i rozpoczął się nowy rok, któremu patronuje Koza. A że jest to symbol braku harmonii, zwiastujący burzliwe czasy, więc w chińskich klinikach panował do niedawna niezwykły ruch: wiele kobiet "przy nadziei" domagało się cesarskiego cięcia, aby swoje potomstwo urodzić jeszcze w Roku Konia. W chińskim cyklu astrologicznym Koza jest bowiem ósmym, najsłabszym zwierzęciem, a ludzie urodzeni pod tym znakiem nie mają, ponoć, szans na szczęście ani w życiu osobistym, ani w interesach. Swój podły los mogą odmienić jedynie nosząc przez całe życie... czerwoną bieliznę!
Obejrzałem niedawno telewizyjną migawkę z taoistycznej Świątyni Lazurowych Obłoków pod Pekinem, przed którą tłumy Chińczyków cisnęły się, aby dotknąć posągu małpy, co miałoby zapewnić im zdrowie i dostatek na cały rok. Skąd ta panika? W obyczajowości polskiej "zazula" także nie jest zwiastunem dobrobytu, bo utożsamiana jest z biedą, ale żeby z tego powodu przywdziewać czerwone desu?
Zwłaszcza, że nie do końca wiadomo, czy to Koza, czy też Baran, ponieważ oba te zwierzęta opisuje się w Chinach od wieków tym samym znakiem graficznym i do tej pory nie zdecydowano się na wybór jednego z nich.
Pozostawmy więc owe dylematy Chińczykom, jako że astrologia to pseudonauka i nie warto jej dociekań traktować nazbyt poważnie. Jeden z najwierniejszych utracjuszy raju, prof. Tadeusz Michałowski, powiedział kiedyś, iż różnica między astronomią a astrologią jest taka, jak między okultyzmem a... okulistyką.