Naród Wybrany świętował uroczyście rocznice tych wielkich wydarzeń w swojej historii, które budowały jego tożsamość. Wyjście z Egiptu i przejście przez Morze Czerwone co roku wspominano w czasie Paschy. Spotkanie Mojżesza z Bogiem, zawarcie przymierza na Synaju powracało w Święcie Tygodni. Czterdziestoletnia wędrówka przez pustynię do Ziemi Obiecanej przypominana była w Święcie Namiotów. Czas był więc w obrzędowości Izraela niezmiernie ważny.
Wyrazem owego religijnego przeżywania czasu było również obchodzenie szabatu. Siódmy dzień wyłączony był z jakiejkolwiek ludzkiej aktywności i przeznaczony wyłącznie dla Boga, obwarowany szczegółowymi przepisami, które chroniły ową wyłączność czasu dla Boga. Świętowanie szabatu nie było już tylko wspominaniem, ba, nie było oddawaniem czci Bogu. Świętowanie szabatu było dla Izraela znakiem, dowodem miłości i wierności, który naród dawał Bogu. Było wyrazem zaufania, że człowiek może nie robić nic, a Bóg o niego sam się zatroszczy.

Rok szabatowy
Tak jak każdy tydzień miał w żydowskim świecie swój szabat, tak i w porządku kolejnych lat przychodził rok szabatowy. Zwyczaj obchodzenia takiego roku (oczywiście co siedem lat) nie wypływał wprost z przymierza z Bogiem, ale był z tym przymierzem pośrednio związany.
Cała ta tradycja ma swoje źródło w czasie, kiedy Naród Wybrany przebywał już w Kanaanie, kiedy już dostał od Boga Ziemię Obiecaną. Silna wówczas była wśród Izraelitów myśl, że ziemia ta nie należy do nich, ale należy do Boga. To Bóg jest jej właścicielem, a oni jedynie dzierżawcami, i to sam Bóg dał im jej tyle, żeby wszyscy żyli w niej dostatnio i bezpiecznie.
Natura ludzka jest jednak naturą. Z biegiem lat sytuacja ludzi w Kanaanie zaczynała się zmieniać. Ktoś wpadał w długi, komuś się mniej powiodło, ktoś zaciągnął kredyt, ktoś sprzedał ziemię po swoich rodzicach, ktoś przez finansowe kłopoty stawał się niewolnikiem, odpracowywał zadłużenie fizyczną pracą. Społeczeństwo Ludu Wybranego zaczęło się rozwarstwiać, ale jednocześnie żywa w nim była etyczna wrażliwość, oparta na świadomości, że nie tego dla nich chciał Bóg. W związku z tym zaczęły pojawiać się przepisy, które nie mają wiele wspólnego ze współczesnym pojęciem sprawiedliwości, ale w oczach ówczesnych były sprawiedliwym przywracaniem porządku Bożego.
Czas zatrzymany
Przede wszystkim – i to najczęściej o roku szabatowym wiemy – ziemia musiała leżeć odłogiem. Nie wolno jej było zasiewać i nie wolno było zbierać żadnych plonów, również z winnic i gajów oliwnych. Wszystko, co w tym czasie wyrastało, przeznaczone było dla ubogich i dla zwierząt. Odpocząć miał nie tylko człowiek i nie tylko zwierzęta, ale również sama ziemia. Wszystko to przepojone było wiarą, że w szóstym roku, a więc przed rokiem szabatowym, Bóg da takie plony, które wystarczą nie tylko na wyżywienie się przez dwa lata, ale i na zasiew w trzecim roku.
Rok szabatowy niósł ze sobą również wolność dla niewolników. Można zatem było mieć niewolnika, ale tylko przez sześć lat – po tym czasie musiał odejść jako wolny człowiek.
Rok szabatowy oznaczał darowanie długów. Wszystkie zadłużenia, zaciągnięte w poprzednich latach, przestawały istnieć. Oczywiście nikt w tamtych czasach nie brał kredytów hipotecznych na trzydzieści lat, skala długów była zatem zupełnie inna. Powszechne było również, że rok czy dwa lata przed rokiem szabatowym pożyczkę trudno było u kogoś uzyskać, prawo więc mieszało się nieustannie z prozą życia i ludzkimi słabościami – do tego stopnia, że ostrzeżenia na ten temat zawarte są w Księdze Powtórzonego Prawa:
„Strzeż się, by nie powstała w twym sercu niegodziwa myśl: «Blisko jest rok siódmy, rok darowania», byś złym okiem nie patrzał na ubogiego twego brata, nie udzielając mu pomocy. On będzie wzywał Pana przeciw tobie, a ty obciążysz się grzechem. Chętnie mu udziel, niech serce twe nie boleje, że dajesz. Za to będzie ci Pan, Bóg twój, błogosławił w każdej czynności i w każdej pracy twej ręki” (Pwt 15, 9–10).
Z przekazów i biblijnych, i historycznych wiemy, że rok szabatowy był w judaizmie przestrzegany. Księga Machabejska opisuje oblężenie Jerozolimy przez Seleucydów, kiedy to w mieście były puste spiżarnie, właśnie ze względu na rok szabatowy, a część obrońców rozeszła się po wsiach, żeby tam szukać czegoś do zjedzenia. Jednocześnie żywa w nich była nie tylko wiara, ale wręcz pewność, że skoro oni pozostają wierni Bogu, to On z pewnością sam stanie w ich obronie.

W innym świadectwie Józef Flawiusz, urodzony krótko po śmierci Jezusa historyk, zapisał, że Juliusz Cezar zatwierdził zwolnienie Żydów z podatku, właśnie ze względu na rok szabatowy. Nie wiemy oczywiście, czy była to stała praktyka, czy jednorazowy akt łaski, ale to nie ma tutaj większego znaczenia. Istotne jest, że możemy mieć pewność, że po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Żydzi nadal byli wierni praktyce roku szabatowego.
Siedem razy siedem
Rok jubileuszowy był, najprościej mówiąc, rokiem szabatowym podniesionym do kwadratu. W Księdze Kapłańskiej zapisano:
„Policzysz sobie siedem lat szabatowych, to jest siedem razy po siedem lat, tak że czas siedmiu lat szabatowych będzie obejmował czterdzieści dziewięć lat. Dziesiątego dnia, siódmego miesiąca zatrąbisz w róg. W Dniu Przebłagania zatrąbicie w róg w całej waszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz. Każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu. Cały ten rok pięćdziesiąty będzie dla was rokiem jubileuszowym – nie będziecie siać, nie będziecie żąć tego, co urośnie, nie będziecie zbierać nieobciętych winogron, bo to będzie dla was jubileusz, to będzie dla was rzecz święta. Wolno wam jednak będzie jeść to, co urośnie na polu” (Kpł 25, 8–12).
Mamy tu wyraźne odniesienie do biblijnej symboliki liczby siedem, oznaczającej pełnię i doskonałość: zarówno 77 i 49 (czyli siedem razy siedem) były symbolami pełni doskonałości.

Szofar
Mamy również opis samego wydarzenia rozpoczynającego Rok Jubileuszowy. Nie wiązało się to z żadnymi nadzwyczajnymi, publicznymi uroczystościami. Jako że rok rozpoczynał się w Dzień Przebłagania (Yom Kippur), z pewnością trzeba było dokonać przebłagania za grzechy arcykapłana i całego Izraela, popełnione w poprzednim roku, trzeba było również oczyścić symbolicznie Świątynię i ołtarz. Wszyscy Izraelici tego dnia pościli, dzień przeznaczony był wyłącznie na rachunek sumienia przed Bogiem i żal za grzechy.
Szczególne i wyjątkowe dla Roku Jubileuszowego było ogłaszanie jego rozpoczęcia za pomocą szofaru – instrumentu dętego, wykonanego z baraniego rogu. To od niego zresztą nazywa się rok „jubileuszowym” – „yobel” to nic innego jak właśnie barani róg. Dźwięk rogu był bardzo donośny, miał być usłyszany „w całej ziemi”.
Powrót do własności
Rok Jubileuszowy w większości nie różnił się od roku szabatowego – tu również darowano długi, uwalniano niewolników, ziemię pozostawiano bez plonów. Jednak w każdym pięćdziesiątym roku, według Prawa, każdy Izraelita miał „wrócić do swojej własności”. Oznaczało to, że ważność traciły wszystkie zawarte wcześniej transakcje, dotyczące ziemi i domów. Każdy odzyskiwał to, co przez ostatnich czterdzieści dziewięć lat zostało przez niego lub jego ojca sprzedane lub utracone. Wszystko wracało do swoich pierwotnych właścicieli. Współcześnie trudno nam sobie wyobrazić taką sytuację, choćby hipotetycznie. Dla ludu starożytnego Izraela to był ideał wierności Bogu, który jest właścicielem wszystkiego i do którego należy wszystko, z czego lud korzysta.
Ważne tu jest słowo „ideał” wierności. Musimy bowiem być świadomi, że nigdy w sposób doskonały Izraelowi nie udało się wypełnić przepisów o Roku Jubileuszowym. Jednocześnie jednak naród tych przepisów strzegł i przekazywał je kolejnym pokoleniom, jako pewien wzór – jeśli nie życia, to przynajmniej sposobu myślenia o ziemi, własności i Bogu.
Z czasem przestano nawet myśleć o wypełnianiu tego prawa. Kiedy Izrael w drugiej połowie I wieku utracił swoje ziemie i Żydzi zamieszkali na obczyźnie, w diasporach, nie byli już dzierżawcami na ziemi należącej do Boga.
Kto spłaca długi
Dlaczego w takim razie pierwsi chrześcijanie, zanurzeni przecież w kulturze judaizmu, nie wspominają nawet o Roku Jubileuszowym? Najprościej rzecz biorąc, do niczego nie było im to potrzebne. Był w tym aspekt mniej ważny, praktyczny. Nie mieli swojej ziemi, ich królestwo było w niebie i do niego dążyli, Bóg nie miał wybranego kawałka gruntu, który przeznaczyłby właśnie dla nich, Jezus nie oczekiwał tworzenia chrześcijańskiej państwowości. Cześć Bogu oddawali w sercu, nie przez pozostawianie ziemi odłogiem. Długi darowali z miłości, a nie raz na siedem lat.
Drugi aspekt owej zbędności Roku Jubileuszowego był głębszy, bo teologiczny. Rok Jubileuszowy był czasem darowania długów – również darowania win. W religijności żydowskiej nie było koncepcji „darmowego” przebaczenia jako pewnej normy. Człowiek był zobowiązany odpłacać Bogu dobrem za zło. To, co tracił w oczach Boga niewiernością, musiał odpracować wiernością w innych rzeczach. Dlatego tak skrupulatnie wypełniał przepisy, liczył dobre uczynki. Przebaczenie „za nic” – po prostu wybaczenie i anulowanie długu przed Bogiem pobożny Żyd mógł otrzymać tylko w czasie nadzwyczajnym, takim jak jubileusz. Dopiero wtedy mógł zacząć nowe życie przed Bogiem, dopiero wtedy stawał przed Bogiem z czystą kartą.
W chrześcijaństwie to Jezus stał się niejako „Wielkim Jubileuszem”. On spłacił za człowieka wszystkie długi, odpłacił za całe zło w swojej ofierze na Krzyżu. Od tego momentu nie jesteśmy Bogu nic winni i na nic nie musimy zasługiwać: chrześcijanin ma po prostu kochać.
To właśnie z tego powodu jubileusze, takie jak rozumieli je Żydzi, straciły rację swojego istnienia. Bóg odpuszcza każdego dnia, nie czeka na żaden jubileusz.

Druga Jerozolima
Tak było w chrześcijaństwie przez tysiąc trzysta lat. W czasie wojen krzyżowych, wraz ze średniowieczną mentalnością, pojawiła się w Kościele praktyka odpustów. Wiązała się ona nie tyle z Bożym domaganiem się konkretnych czynów ze strony człowieka, ile raczej z ludzkim pragnieniem odkupienia swoich win, wynagrodzenia Bogu. Początkowo odpusty te mogli uzyskiwać tylko ci, którzy brali udział w wojnach krzyżowych, później również ci, którzy ruszali do Królestwa Jerozolimskiego, żeby wędrować po śladach Jezusa. W 1291 roku upadła jednak ostatnia twierdza krzyżowców, Akkon (dzisiejsza Akka). Dotąd to właśnie tam przybywały liczne pielgrzymki z Europy. Teraz, gdy cała ziemia znalazła się w rękach sułtanów, stało się to niemożliwe.
Pobożna ludność dalej jednak pragnęła pielgrzymek i odpustów. Skoro Ziemia Święta stała się dla niej niedostępna, celem stały się w naturalny sposób groby św. Piotra i św. Pawła, a więc Rzym. Rzym stał się „drugą Jerozolimą”.

1300
Prawdopodobnie bliskość przełomu wieków powodowała w ludziach oczekiwania i atmosferę nadzwyczajności – przecież nawet na przełomie XX i XXI wieku towarzyszyła nam podobna. Wówczas prawdopodobnie któryś z kanoników bazyliki św. Piotra w czasie kazania powiedział, że 1 stycznia 1300 roku na wieczornym nabożeństwie udzielony zostanie specjalny odpust. Tłum, jaki się wówczas zjawił, zaskoczył wszystkich – ale nic się nie wydarzyło. Mówiło się jednak, że papież Bonifacy VIII miał być świadkiem, jak do bazyliki wnoszony jest staruszek, liczący 107 lat. On to miał powiedzieć papieżowi, że sto lat wcześniej jego ojciec przyjechał do Rzymu po odpust i zobowiązał syna, żeby zrobił to samo.
Papież oczywiście kazał zbadać archiwa, ale żadnych śladów po odpuście z roku 1200 nie znaleziono.
Jednak kilka dni później, 17 stycznia, na tradycyjnej procesji upamiętniającej św. Weronikę znów zjawiły się w Rzymie tłumy, trwające w oczekiwaniu.
Papież uznał wówczas, że na pragnienie ludu należy odpowiedzieć. 22 lutego 1300 roku w bazylice św. Piotra ogłosił bullę, rozpoczynającą pierwszy w dziejach chrześcijaństwa Rok Jubileuszowy. Ten zaś cieszył się taką popularnością i przyciągał do Rzymu takie tłumy pielgrzymów, że następny ogłosił papież Klemens VI, nie sto lat później, a zaledwie pięćdziesiąt. To nadal wydawało się zbyt rzadko, więc kolejni papieże ogłaszali Rok Jubileuszowy co 33 lata, a od połowy XV wieku już co 25 lat – jeśli nie przeszkodzą temu na przykład wielkie wojny. Oprócz tego każdy papież ma prawo zwołania Roku Jubileuszowego z konkretnej okazji: takie bywały ogłaszane choćby na 1900-lecie śmierci Jezusa czy w 2016 roku, kiedy to z woli Franciszka obchodziliśmy Jubileuszowy Rok Miłosierdzia.