Logo Przewdonik Katolicki

Jak przyciąga nas magia Podlasia

Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka, psychoterapeutka
Puszcza Białowieska, 27 maju 2021 r. | fot. Andrzej Zbraniecki/East East

Wzrost zainteresowania Podlasiem w ciągu ostatnich lat dotyczy nie tylko turystów, którzy chętnie odwiedzają Hajnówkę czy Białowieżę, ale także naukowców oraz osób szukających uzdrowienia ciała i duszy. Ci ostatni pomocy szukają u szeptuch, czyli nielicznych już, ale na nowo słynnych uzdrowicielek, żyjących wyłącznie w tym regionie Polski.

Fragmentem mojej osobistej historii jest to, że w pewnym aspekcie życia „wyprzedziłam” nadchodzące trendy: otóż pokochałam Podlasie, zanim fascynacja tym regionem stała się czymś w rodzaju nowej mody (i zanim związały mnie z nim rodzinne koligacje). Kiedy zatem fascynacja tym wyjątkowym regionem Polski zaczęła zataczać szersze kręgi, towarzyszyły mi dwie myśli: po pierwsze „nareszcie!” (bo Podlasie naprawdę zasługuje na uwagę badaczy i turystów), a po drugie „przewidziałam to!” – bo przecież człowiek ze swej natury po prostu lubi mieć rację. Kojarzone wcześniej głównie z biedą, zacofaniem i dziwnością (patrz: memy o dzikach, czyli rzekomych „psach od podlaskich rolników”) stało się nowym miejscem, w którym przebodźcowani mieszkańcy wielkich miast szukają wytchnienia. Można nawet powiedzieć, że Podlasie to nowe Bieszczady, w które wielu zmęczonych Polaków udaje się, rzuciwszy wszystko.

Kraina Otwartych Okiennic
Podlasie chcemy jednak nie tylko odwiedzać – chcemy także o nim słuchać. Zapewne z tego powodu parę lat temu na rynku pojawiło się nowe wydawnictwo – Paśny Buriat, które specjalizuje się w wydawaniu esejów, reportaży i wywiadów związanych ze wschodnią częścią Polski. Wiele pozycji oferowanych przez wydawnictwo, jak np. znakomite opracowania Bug z Tobą. Historie o życiu i śmierci na wsi nadbużańskiego Podlasia Doroty Filipiak czy Nie zbiera się jabłek z tego sadu. Podróż do grobów, duchów i ukrytych skarbów Podlasia Wojciecha Koronkiewicza, skupia się właśnie na podlaskiej historii i folklorze. Podlaska kultura znajduje się także w obszarze zainteresowań naukowców: w roku 2024 ukazała się praca Eweliny Sadanowicz Szeptuchy. Religijność ludowa na Podlasiu, stanowiąca jedną z pierwszych tak rzetelnych i obszernych publikacji na temat nie tylko szeptuch, ale też specyficznego synkretyzmu magiczno-religijnego obecnego na Wschodzie. Wreszcie, niektóre elementy charakterystyczne dla Podlasia zaczynają przenikać do popkultury: Podlaska Regionalna Organizacja Turystyczna stworzyła projekt podlaskiej chaty w wersji LEGO (elementem charakterystycznym projektu są biało-niebieskie okiennice), a na programach Polsat Rodzina oraz Fokus TV można oglądać produkcję Rolnicy. Podlasie, która z jednej strony podtrzymuje stereotypy na temat regionu, z drugiej jednak – ukazuje Krainę Otwartych Okiennic jako miejsce, które warto odwiedzić i poznać.

Ziemia wiedźminów
Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat w tym momencie Podlasie stało się „modne”. Możemy mieć jednak kilka intuicji na ten temat. Pierwsza z nich podpowiada, że o północno-wschodniej części Polski zaczęto mówić więcej w kontekście kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej. Inną możliwą przyczyną jest ogromna popularność nowego serialu Wiedźmin na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego, a także spektakularny sukces gry na bazie przygód Geralta. Choć akcja Wiedźmina dzieje się w uniwersum wymyślonym, to jednak w świecie tym obecne są elementy mitologii słowiańskiej, wciąż „żyjącej” w podlaskich wierzeniach i tradycjach. Fani prozy Sapkowskiego, gry i adaptacji filmowej, właśnie na Podlasiu mogą zobaczyć miejsca, które przypominają dziki, wiedźmiński świat. Wreszcie – pandemia i kolejne lockdowny przytłoczyły nas i wzmocniły (zwłaszcza u osób, które były „zamknięte” w ciasnych mieszkaniach w blokach) głód kontaktu z naturą. To, co działo się w latach 2020–2021, przypomniało nam, że choć realia życia większości z nas zmieniają się bardzo szybko, pewne ogólnoludzkie pragnienia są niezmienne. W dobie AI oraz bitcoina nie zanika bynajmniej nasza chęć obcowania z naturą, zaznania ciszy i doświadczenia niezwykłości – bywa ona jedynie głębiej ukryta pod licznymi dążeniami związanymi z dynamicznym życiem zawodowym. Wyjazd do Puszczy Białowieskiej czy podróż rowerowa wzdłuż Bugu może te potrzeby z powodzeniem zaspokoić – będąc jednocześnie opcją bardziej dostępną dla większości z nas niż kosztowna wyprawa do odległej Amazonii czy na koło podbiegunowe. I last but not least: Podlasie pozwala doświadczyć nadzwyczajności i wielokulturowości. Dla katolickiej większości Polaków prawosławie – które ma w tym miejscu wielu wyznawców – jest czymś odmiennym, ale jednocześnie pociągającym. Na Podlasiu łatwiej jest wyobrazić sobie, że Polska przed laty nie była tak jednolita wyznaniowo, jak jest dziś. To właśnie na Wschodzie znajdziemy wsie, w których kościół i cerkiew sąsiadują ze sobą. To tam mamy też możliwość odwiedzenia meczetów, w których modlą się polscy Tatarzy, którzy, choć dziś już nieliczni, wciąż pielęgnują swoje zwyczaje. Szczególnie intrygujący dla wielu z nas wydaje się związek tradycji prawosławnych i rytuałów z zakresu magii ludowej, którego przejawem jest działalność podlaskich szeptuch.

Zamawianie chorób i nieszczęść
Bohaterkami zajmującymi szczególne miejsce w opowieściach o nadzwyczajności Podlasia są wspomniane wcześniej szeptuchy. Jednocześnie nie jest łatwo określić, kim właściwie szeptucha jest: choć jest to kobieta zajmująca się (jak twierdzi) „zamawianiem”, czyli leczeniem chorób ciała i duszy, to nie jest ona lekarką; szeptucha czasami zleca stosowanie różnych ziół, ale nie jest zielarką ani fitoterapeutką; wreszcie: choć podlaskie uzdrowicielki posługują się tekstami prawosławnych modlitw, to nie są to osoby duchowne, a ich działalność nie jest oficjalnie zaaprobowana przez Cerkiew prawosławną (choć zdarzają się prawosławni księża, którzy pracę szeptuch cenią i wspierają). Większość szeptuch (a także znacznie mniej licznych szeptunów) uważa, że swój dar otrzymała od przodkiń: zdolność do „zamawiania” otrzymuje się od matki lub babki, choć występują tu pewne ograniczenia: szeptami może zajmować się najstarsze lub najmłodsze dziecko z rodziny, nigdy średnie. Szeptucha stanowi upostaciowany archetyp starej, mądrej kobiety, która żyje na obrzeżu wsi i która za pomocą pradawnych mądrości przynosi ukojenie cierpiącym ludziom. W powszechnej wyobraźni jest to rodzaj „dobrej wiedźmy”, która jednak moc czerpie nie z eliksirów powstałych na bazie żab i pajęczaków, ale z więzi z Bogiem oraz bliskiego związku z puszczą – zwłaszcza tzw. pól mocy, rozlokowanych w różnych miejscach podlaskich lasów. Osobami, które u szeptuch szukają uzdrowienia z rozmaitych przypadłości, są nie tylko mieszkańcy Podlasia (którzy często doskonale wiedzą, kto we wsi zajmuje się wyganianiem z człowieka chorób). Pomocy u „zamawiających” – o czym pisze Iwona Zajfryd w swoim reportażu Śladami szeptów – poszukują także mieszkańcy wielkich aglomeracji, którzy nierzadko inwestują niemało czasu i energii, aby znaleźć namiar na szeptuchę – kobiety te na ogół nie afiszują się ze swoją działalnością. Oczywiście wizyta u podlaskiej – czy jakiejkolwiek innej – uzdrowicielki nigdy nie powinna zastępować leczenia bazującego na aktualnej wiedzy medycznej. W zainteresowaniu praktykami z pogranicza duchowości chrześcijańskiej oraz magii widoczne jest jednak to, że wcale nie jesteśmy tak racjonalni, jak nam się wydaje – a w obliczu cierpienia wciąż potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem, który poświęci nam czas i uwagę. Być może właśnie te elementy sprawiają, że po wizycie w izbie szeptuchy wiele osób odczuwa ulgę i zmniejszenie dolegliwości bólowych. Doświadczona przez życie, spokojna i zanurzona w modlitwie nad chorym kobieta, która za swoje usługi nie domaga się zapłaty, staje się symbolem wsparcia i bezinteresownej troski, swoistą dobrą Samarytanką, której naprawdę zależy na dobru bliźniego. Z kolei szukanie uzdrowienia na podlaskich polach mocy, związane np. z leżeniem w ciszy w gęstym lesie, dowodzi, że wciąż czujemy się związani z naturą – i w momentach życiowych kryzysów chcemy ów związek wzmacniać.

Granice komercji
Rosnące zainteresowanie turystów i badaczy Podlasiem niesie także pewne zagrożenia. Pierwszym z nich jest rzecz jasna porzucanie przez osoby chore konwencjonalnej medycyny na rzecz działań religijno-magicznych. Jeśli osoba chora czy cierpiąca decyduje się skorzystać z pomocy szeptuchy lub planuje wizytę w miejscu mocy, to oczywiście jest to jej decyzja – jednak ze wszech miar wskazane jest, by takie wizyty były „uzupełnieniem” leczenia, a nie jego zamiennikiem. Innym zagrożeniem – dotyczącym już nie tylko osób poszukujących ulgi w cierpieniu – jest nadmierna eksploatacja regionu. Tam, gdzie tłumnie udają się turyści, tam pojawia się komercja. Jeżeli mieści się ona w pewnych granicach, przyczynia się do rozwoju danego miejsca i wzrostu dobrobytu mieszkańców. Jednak brak odpowiedniej organizacji ruchu, nadzoru ze strony chociażby odpowiednich nadleśnictw czy sensownego planu zagospodarowania przestrzennego kończy się niszczeniem przyrody, samowolą budowlaną stwarzającą zagrożenie dla ludzi i zwierząt, a także zmianą pierwotnie cichych i spokojnych miejsc w hałaśliwe jarmarki, jedynie pozorujące związek z lokalną kulturą. Nie chciałabym, aby część podlaskich lasów została przeznaczona na miejsca pod budowę luksusowych SPA, a ludzie mieszkający na tych ziemiach od pokoleń byli de facto zmuszeni do sprzedaży domów z kolorowymi okiennicami spółkom chcącym stawiać wysokie hotele. Na dłuższą metę ani regionowi, ani turystom nie służyłaby też sytuacja, w której, dajmy na to, osoby w przebraniach szeptuch oferowałyby możliwość zrobienia ze sobą zdjęcia, a następnie domagałyby się za tę usługę astronomicznych kwot. W takich okolicznościach Podlasie straciłoby to, czego dziś tam szukamy, i zwyczajnie przestałoby być kierunkiem atrakcyjnym turystycznie. Zainteresowanie jakąkolwiek destynacją powinno iść w parze z odpowiedzialnością za dane miejsce i los jego mieszkańców: Podlasie z pewnością nie potrzebuje drapaczy chmur w sąsiedztwie lasów i mokradeł – konieczne jest jednak rozwiązanie problemu wykluczenia komunikacyjnego, którego doświadczają Podlasianie. Regularnie kursujące pociągi i autobusy ułatwiłyby życie mieszkańcom, a także ograniczyłyby liczbę samochodów, których nadmiar nikomu nie służy.
Wycieczka na Podlasie może wnieść do naszego życia bardzo wiele – zarówno „edukacyjnie”, jak i emocjonalnie. Jednak niezależnie od celu podróży musimy pamiętać, że tam, dokąd się udajemy, jesteśmy gośćmi. Uprzejmy gość to zaś zawsze ten, który szanuje dom i styl życia swojego gospodarza.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki