Logo Przewdonik Katolicki

Potop i post

Monika Białkowska, Tomasz Biłka OP
Dorota Berger, Arka na górze Ararat, Tempera na desce 15x20 cm, 2020 r. | fot. Archiwum prywatne

Nie ma tu chęci zniszczenia człowieka, nie ma Bożego odwetu, ale jest głębia Bożego zranienia i ocalenie. Jest nawet Boże oczekiwanie, bo Bóg czekał, aż Noe skończy budować arkę, aż będzie gotowy

Monika Białkowska: Wielki Post w liturgii zaczyna się od arki Noego. Na temat arki Noego, i szerzej potopu, napisać można niejedną książkę. Nie wiem, czy jest inny motyw, który tak bardzo inspiruje ludzi najróżniejszych kultur, poza miłością oczywiście. Opowieść o potopie pojawia się w mitologii mezopotamskiej z trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem. Tradycja żydowska, już ta młodsza, z midraszy, opowiada niesamowite historie o tym, co działo się na arce: o tym, że zwierzęta zachowywały się najlepiej jak umiały i w związku z tym wstrzymały się z rozmnażaniem w czasie rejsu. Że odpadki i odchody gromadzone były na najniższym, trzecim poziomie. Że Bóg chronił przed zepsuciem jedzenie. Nawiasem mówiąc, rozmnażanie zwierząt na arce jakoś leżało ludziom na sumieniach, bo jeszcze św. Hipolit Rzymski pisał, że samce od samic były oddzielone ostrymi palami, właśnie żeby rozmnażaniu zapobiec. Opowieść o potopie i arce jest obecna w islamie, jest w religii Persów, znają ją Jezydzi. Do dziś powstają nawet próby rekonstrukcji arki według jej opisu z Księgi Rodzaju. Możemy się upierać, że to było wydarzenie historyczne, do którego tylko my, jako chrześcijanie, mamy właściwy klucz, ale to nie byłoby zbyt rozsądne. Mamy do czynienia z mitem – który na początku Wielkiego Postu mamy czytać na sposób chrześcijański.

Tomasz Biłka OP: Pierwsze, co mnie tu uderza i co w opowieści o Noem czytam, to jest powracająca liczba czterdzieści. Ta liczba powraca w Biblii wiele razy. Wody potopu miały padać przez czterdzieści dni i nocy. Tyle samo czasu pozostawał Mojżesz na Synaju, bez jedzenia i picia, zanim otrzymał kamienne tablice. Tyle samo pokutował potem, po bałwochwalstwie Izraela. Czterdzieści lat trwało błądzenie Izraela po pustyni. Czterdzieści dni pokutowała Niniwa. Ale też Jezus pościł przez czterdzieści dni. Przez czterdzieści miesięcy głosił królestwo niebieskie. Po czterdziestu godzinach zmartwychwstał. Mamy więc do czynienia z pewną matrycą – również matrycą dla naszego czterdziestodniowego postu – i musimy pytać o jej sens. Piotr Chryzolog pisał o tym tak: „Widzicie bracia, że czterdziestodniowy post nie jest ludzkim wynalazkiem. Stoi za nim autorytet boski. Nie jest przyjęty w sposób naturalny, lecz ma charakter mistyczny. Jego podstawą nie jest ziemski zwyczaj, ale niebiańskie tajemnice”.

MB: Jest jasne, i tu się chyba zgadzamy, że w poście nie chodzi o proste oczyszczenie ciała, o jakąś zwyczajną czy niezwyczajną dietę. I jeśli Piotr Chryzolog mówi o charakterze mistycznym, to znaczy, że chodzi jednak o coś więcej niż zwykłą pokutę, o zwykłe umartwienie ciała czy nawet duszy. Charakter mistyczny oznacza, że post wprowadza nas w jakąś tajemnicę.

TB: Tak, to próbuję rozumieć i to odkrywam. Liczba czterdzieści – od czasów potopu i Noego aż po proroków – była liczbą śmierci. Owszem, oznaczała pokutę, ale też wyniszczenie człowieka, jego poniżenie czy samoponiżenie. W Jezusie zostało to odwrócone, przemienione. Liczba czterdzieści dzięki Jezusowi zaczyna oznaczać początek życia i początek nowego stworzenia. Oznacza nie zniszczenie człowieka, ale jego nawrócenie, nowy początek. Św. Ambroży pięknie o tym pisze, że „przez zmartwychwstanie Pana dzień czterdziesty nie jest już uważany za ostatni, lecz za pierwszy”. Mocno mi się to kojarzy z wezwaniem do przemiany. Czterdzieści dni postu nie jest czasem umierania i umartwienia, a czasem przyjmowania łaski przez pokutę. To oznacza, że pokuta ma moc nie sama z siebie jako nasze działanie, ale przez moc Zmartwychwstałego, który nas ożywia.

MB: To wydaje się proste, ale chyba nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił w ten sposób o Wielkim Poście: jako o czasie rodzenia się. Częściej Adwent nasuwa to skojarzenie. A przecież można tak mówić. I jeśli w ten sposób na to patrzeć, to zapowiedź tego nowego rodzenia się po czterdziestu dniach była już objawiona w historii potopu i Noego. Nie ma się co oszukiwać. Noe przecież nie był święty. Mamy opis jego pijaństwa i tego, jak synowie znaleźli go śpiącego i nagiego. A mimo wszystko został ocalony, wybrany, dostał drugą szansę.

TB: W tej opowieści jest też inny wątek, który jest dla mnie trudny. Padają w niej bardzo mocne słowa o tym, że Bóg żałował, że stworzył człowieka, i zasmucił się. Jak to w ogóle jest możliwe? Bóg stwierdza, że świat mu się nie udał? Że musi go zniszczyć i zrobić wydanie drugie poprawione? Że chce resetu, bo Jego dzieło jednak jest do niczego? To coś jeszcze większego niż żal matki, że urodziła własne dziecko, a przecież wiemy, jakim to jest dramatem i jakie czyni w dziecku spustoszenie. Dlatego tak trudno jest mi się z tym obrazem pogodzić.

MB: Brutalnie od Piotra Chryzologa i św. Ambrożego przejdę do Lao Che i Jacka Kaczmarskiego. Na chwilę. To w ogóle jest ciekawe, że artystów też potop fascynuje, zwłaszcza tych, którzy pracują słowem. Lao Che oddaje głos Bogu i ten Bóg mówi: wiesz Noe, jestem tobą zaniepokojony, bo miałem ambicję, a wyście to spartolili. Ten Bóg postanawia spuścić potop, ale uratować jednak człowieka. Mówi do Noego – „utopię waszą utopię”, ale mówi też „ty płyń”. I jest serdeczny. Z jednej strony widzi, że człowiek jest mały, a z drugiej strony ma do niego słabość i nie jest w stanie go zniszczyć i zacząć na nowo. Niszczy jego świat, żeby człowiek zaczął na nowo. „Utonie wszystko z wyjątkiem ciebie”. I myślę sobie, że ten Noe to jest każdy z nas. Nawet jak wszystko przepadnie, to ja Bogu zostanę. Kaczmarskiego śpiewającego „budujcie arkę przed potopem” też lubię. Jest u niego sprawczość człowieka. Ten Noe nie jest wydany na łaskę czy niełaskę sił natury i Boga, ale ma narzędzia, żeby działać. Nie wbrew Bogu, ale razem z Bogiem. „Każdy z was jest łodzią, w której może się z potopem mierzyć, cało wyjść z burzowej chmury, musi tylko w to uwierzyć. Budujcie arkę przed potopem na pierwszy i na ostatni chrzest”. Tyle współczesnej muzyki: ja tu widzę Boga, który daje człowiekowi szansę i jeszcze podpowiada rozwiązania. Czy żałuje? Nawet jeśli żałuje, to szuka rozwiązania, żeby nie zniszczyć człowieka. Bo zdążył go pokochać. Mistrzowie duchowości pewnie powiedzą więcej.

TB: W Dominus et vivificantem znalazłem fragment, który potem Hans Urs von Balthasar nazwał zdumiewającym. To jest medytacja Jana Pawła II właśnie nad sensem Bożego żalu nad stworzeniem człowieka. Nie damy rady oczywiście przytoczyć jej w całości, jest w 39. punkcie encykliki. Jan Paweł II pokazuje, że w tym Bożym żalu dokonała się podobna wolta, jak w znaczeniu liczby czterdzieści. Bóg, który żałował, że stworzył człowieka – antropomorfizując, możemy próbować mówić, że cierpiał, został zraniony. Ale z tego Jego bólu zrodziła się nie chęć zniszczenia, ale pragnienie odkupienia, żeby miłość okazała się większa niż grzech. W Jezusie Chrystusie to Boże „żałuję, że stworzyłem człowieka” stało się wyznaniem „żal mi człowieka”. „Ostatecznie ów niezgłębiony niewypowiedziany <ból> Ojca zrodzi nade wszystko całą przedziwną ekonomię miłości odkupieńczej w Jezusie Chrystusie” – pisze Jan Paweł II.
Myślę, że ten fragment mówi też o potopie. Spina wszystko w jedną całość. Nie ma tu chęci zniszczenia człowieka, nie ma Bożego odwetu, ale jest głębia Bożego zranienia i ocalenie. Jest nawet Boże oczekiwanie, bo przecież Bóg czekał, aż Noe skończy budować arkę, aż Noe będzie gotowy. I to wszystko: Boże zranienie i żal, i ocalająca, cierpliwa miłość wypełniają się w zmartwychwstaniu Jezusa, po czterdziestodniowym poście.

---

Monika Białkowska
Doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, autorka internetowego programu „Reportaż z wycinków świata”, a także książek Nawet jeśli umrę w drodze, Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach, Teologia przy rosole (wraz z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem)

---

Tomasz Biłka OP
Dominikanin, malarz, kaznodzieja Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego w Łodzi. Prowadzi galerię sztuki ZIELONA 13, w której realizuje m.in. własny projekt kuratorski „Wiara Widząca”, mający na celu rozpoznanie współczesnych zjawisk z pogranicza sztuki i wiary

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki