Logo Przewdonik Katolicki

Samotność w Gazie

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Dziś myślę jednak nie o naszym społeczeństwie, które tak często opuszcza w chorobie drugiego, polegając jedynie na sterylnej opiece medycznej, ale o społeczności Gazy. Bo mimo że media głównego nurtu niemal zapomniały o tym, co się cały czas tam dzieje, to ja staram się nie odwracać wzroku od cierpienia, jakie niesie ze sobą wojna Izraela z Palestyną.

Czytam orędzie papieża Franciszka na tegoroczny Światowy Dzień Chorego i widzę, że hasło wybrał takie, które mówi o samotności i relacji. „Nie jest dobrze, by człowiek był sam” – to fragment z Księgi Rodzaju, kiedy Bóg po stworzeniu świata stwierdza, że najważniejsze są relacje między ludźmi. Podczas aktu stworzenia decyduje, że samotność rozumiana jako brak relacji jest czymś strasznym. To chyba papież Benedykt XVI napisał gdzieś, że piekło to samotność.
Samotności jest coraz więcej na tym świecie, relacje coraz bardziej powierzchowne. Niemal każdy film dystopijny ostatnich lat największe zagrożenie widzi w porzuceniu relacji z drugim człowiekiem i skrajnie egoistycznej wizji rzeczywistości. Więc ostatecznie możemy się bać: czy nie zamkniemy oczu na siebie nawzajem? Siedząc w tramwaju, zapatrzeni w tiktokową reality, w wiadomości i reklamy stworzone przez sztuczną inteligencję, nie zważając na staruszkę stojącą obok. Z wielką przyjemnością dajemy się wsysać przez czarne lustro ekranu smartfona.
A jak to będzie w chorobie? W bólu i cierpieniu, którego naturą jest samotność? Bo nikogo nie boli tak jak mnie. Bo nikt nie cierpi tak jak ja. Bo w chorobie spotykam się sam ze sobą. Bo w szpitalu jest się samemu, choćby wokół było pełno ludzi. I nawet jeśli człowiek nie może się ruszyć, to już się zagubił. Nigdzie nie czujemy się tak zagubieni jak w szpitalu, kiedy zostajemy zdani na decyzje, których rezultatów nie jesteśmy pewni. A samotność w chorobie równa się smutek, któremu niebezpiecznie blisko do rozpaczy.
Dziś myślę jednak nie o naszym społeczeństwie, które tak często opuszcza w chorobie drugiego, polegając jedynie na sterylnej opiece medycznej, ale o społeczności Gazy. Bo mimo że media głównego nurtu niemal zapomniały o tym, co się cały czas tam dzieje, to ja staram się nie odwracać wzroku od cierpienia, jakie niesie ze sobą wojna Izraela z Palestyną. Tam chorych jest dużo. Oprócz tego, że ludzie ze Strefy Gazy chorują na te wszystkie choroby co my, to jeszcze bombardowania urywają im nogi i ręce. Są tam też kobiety w ostatnim miesiącu ciąży, które rodzą dzieci. Są dzieci, które umierają w samotności pod gruzami. Są chorzy, którzy nie mają leków, i tacy, którzy nie mogą mieć zrobionej dializy. Są też terminalnie chorzy na raka, dla których już dawno zabrakło środków przeciwbólowych. Nie ma natomiast szpitali, lekarzy i pielęgniarek. Wszyscy – ranni i chorzy – umierają powoli. Patrzę na to ze łzami w oczach. Niech świat patrzy na to ze łzami w oczach, bo może przyjdzie mu do głowy, że „nie jest dobrze, gdy człowiek jest sam” w cierpieniu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki