Logo Przewdonik Katolicki

Jak wyjść z prawnego pata

Krzysztof Jankowiak
fot. Unsplash

Sama zmiana przepisów, nawet przepisów konstytucji, nie wystarczy, by definitywnie zlikwidować chaos prawny, jaki nam zafundowano.

Gdy myślę o aktualnej sytuacji w Polsce, dość uparcie nasuwają mi się analogie historyczne. I Rzeczpospolita funkcjonowała w miarę poprawnie przez pierwsze stulecia, co więcej była jedną z europejskich potęg. Jednak w XVII w. poeta Wacław Potocki musiał stwierdzić, iż „Polska nierządem stoi”. Ta zmiana nie wynikała z czynników zewnętrznych, nie spowodowało jej też żadne formalne przekształcenie ustroju Rzeczypospolitej. Po prostu uległy wynaturzeniu instytucje państwowe. Nie wchodząc w zbędne szczegóły, odwołajmy się tylko do jednego przykładu. Mimo że przez cały czas obowiązywała zasada jednomyślności, w XVI w. sejm był w stanie przeprowadzić program egzekucji dóbr królewskich i przede wszystkim wielką reformę państwa związaną z unią lubelską. Natomiast pod koniec wieku XVII zaczęto używać liberum veto, najpierw były to pojedyncze przypadki, później, za panowania Augusta III, zerwano wszystkie sejmy.

Trybunał i KRS: studium przypadku
W III Rzeczypospolitej istniał Trybunał Konstytucyjny cieszący się niekwestionowanym autorytetem. Choć o powołaniu konkretnych sędziów zawsze decydowała aktualna większość w sejmie, Trybunał zachowywał pełną niezależność i nigdy nie był narzędziem sejmowej większości. Było tak również wtedy, gdy sędziami trybunału zostawali byli posłowie czy ministrowie. Co więcej, zdarzało się, że kandydaci na sędziów trybunału zyskiwali głosy praktycznie całego sejmu. Na przykład Sławomirę Wronkowską, sędziego Trybunału Konstytucyjnego w latach 2010–2019, poparło przy wyborze 405 posłów, 2 było przeciw, 6 wstrzymało się od głosu.
Jak dziś wygląda Trybunał Konstytucyjny, w jaki sposób dziś działa, czy ma jakikolwiek autorytet – nie trzeba opisywać. I to wszystko dzieje się przy niezmienionych przepisach konstytucyjnych dotyczących trybunału, w tym art. 194 ust. 1 konstytucji, który mówi, że Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. W latach 2015–2016 uchwalono natomiast ponad 
20 ustaw, których celem było złamanie niezależności Trybunału.
Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz – mówi art. 173 konstytucji. Z kolei art. 186 ust. 1 stanowi, że Krajowa Rada Sądownictwa stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Te przepisy również się nie zmieniły. Jednak Krajowa Rada Sądownictwa przestała pełnić tę rolę – nie jest znana żadna jej interwencja w obronie niezależności sądów. Przeciwnie – przewodnicząca rady zażądała, by prezes jednego z sądów okręgowych podjął działanie wobec sędzi, która jej zdaniem wydała niesłuszny wyrok. Wyrok sądownictwu rzeczywiście chluby nie przynosił, ale od korygowania błędnych wyroków jest instancja odwoławcza (i faktycznie wyrok został uchylony w wyniku apelacji). Jest natomiast rzeczą absolutnie niedopuszczalną, by w jakikolwiek sposób pociągać sędziego do odpowiedzialności za treść wydanego wyroku, bo to rodzi ogromne pole do nadużyć (np. wpływania na sędziego, by wydał wyrok zgodny z oczekiwaniami władzy). A już rzeczą nie do pomyślenia jest, by tego typu sugestie płynęły od przewodniczącej organu, który ma stać na straży niezawisłości sędziów.
Tutaj nastąpiła zmiana ustawy – wykorzystano to, że konstytucja nie mówi wprost, kto ma wybierać sędziów będących członkami Krajowej Rady Sądownictwa (ale mówi, kogo może powołać sejm). W rezultacie zdecydowana większość członków rady pochodzi z wyboru sejmu, co przełożyło się nie tylko na zaniechanie obrony niezależności sądów, ale przede wszystkim na powoływanie nowych sędziów i wynikający stąd cały szereg wątpliwości co do niezależności sądów.

Zmiana przepisów nie wystarczy
Przytaczam te przykłady, by pokazać, że sama zmiana przepisów, nawet przepisów konstytucji, nie wystarczy, by definitywnie zlikwidować chaos prawny, jaki nam zafundowano. Można poprawić te zapisy, które były nie dość precyzyjne i zostały wykorzystane dla zepsucia instytucji państwa. Nie można jednak zagwarantować, że ktoś inny nie dokona jakichś mniej lub bardziej karkołomnych interpretacji innych przepisów. Przy największej trosce i największym staraniu nie da się opracować aktu prawnego, który byłby odporny na tego typu działania.
Tytułem przykładu można wskazać na uregulowany w konstytucji bardzo precyzyjny sposób powołania rządu, w którym inicjatywa przechodzi od prezydenta do sejmu i następnie wraca do prezydenta. Sposób raczej nieznany w innych krajach, gdzie w praktyce głowy państw po prostu powierzają misję sformowania rządu przedstawicielowi większości parlamentarnej, nawet jeśli sami wywodzą się z innej partii. Obawiam się, że gdyby u nas nie było tak precyzyjnie sformułowanych przepisów, moglibyśmy nie mieć rządu do tej pory. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że prezydent głosząc, iż wyznaczenie premiera należy do jego kompetencji, wskazywałby kolejne osoby, które byłyby odrzucane przez sejm. Dzięki precyzyjnym uregulowaniom rząd reprezentujący większość parlamentarną został powołany, jednak po drodze mieliśmy nieznane w świecie zjawisko rządu dwutygodniowego. Jako żywo nie o to chodziło przy tworzeniu zapisów o trybie wyłaniania rządu.
Co konkretnie można zrobić? Można podwyższyć próg głosów potrzebny przy powołaniu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, można też wprowadzić obecny w konstytucjach wielu europejskich państw współudział samorządu sędziowskiego w wyłanianiu sędziów trybunału. Można wprost zapisać, że sędziowską część Krajowej Rady Sądownictwa powołują sędziowie. Można także doprecyzować zapisy o prezydenckim prawie łaski. Czy jednak takie zmiany są realnie możliwe?

Wróćmy do analogii historycznej. W I Rzeczypospolitej zdawano sobie sprawę ze słabości państwa i proponowano reformy. Próbował je przeprowadzić Jan Kazimierz, propozycje zgłosił również August II. Żadna z nich nie została podjęta, odrzucono również projekt przygotowany przez Andrzeja Zamoyskiego w początkach panowania Stanisława Augusta. Gdy w końcu reformy przeprowadzono, było już za późno. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Czy historia jest w stanie czegokolwiek nas nauczyć?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki