Logo Przewdonik Katolicki

Wielka przygoda

Natalia Budzyńska
Green tea, Leonory Carrington. W jej pracach malarskich i literackich pojawiają się hieny, psy i klacze, reprezentujące alter ego artystki | fot. Materiały prasowe/Centre Pompidou

Na obrazach surrealistów wszystko jest możliwe. Sen włada jawą, wyobraźnia rozumem, marzenie realnością. W tym roku cały świat świętuje stulecie surrealizmu.

Dokładnie 1 grudnia 1924 r. wyszedł pierwszy numer czasopisma „La Révolution Surréaliste”, w którym można było przeczytać zapisy snów i surrealistyczne teksty m.in. Louisa Aragona i Paula Eluarda, a wydawnictwo Kra opublikowało Manifest surrealistyczny autorstwa André Bretona. Surrealiści, dotąd spotykający się luźno i tworzący na różnych polach, zwarli szeregi. Breton, główny ideolog i teoretyk grupy, miał wielką siłę przekonywania i silną osobowość, a jego Manifest stał się umownym początkiem ruchu: wystarczyło identyfikować się z tekstem i postępować według jego wytycznych, które wskazywały na całkowitą wolność wyobraźni. Definicja surrealizmu według Bretona brzmiała tak: „czysty automatyzm psychiczny, który ma dać słowny, pisemny, czy jakikolwiek inny wyraz rzeczywistym procesom myślowym. Dyktat myśli poza kontrolą rozumu oraz poza wszelkimi – estetycznymi czy moralnymi – zainteresowaniami”.
Manifest, rewolucja – te poważne słowa opisywały tak naprawdę wielką przygodę, w jaką zaangażowali się i jaką przeżyli młodzi ludzie. Dopiero co wrócili z frontów I wojny i widząc tam owoce dotychczasowego porządku, postanowili go całkowicie zmienić. Chcieli zbudować coś totalnie innego. Zmieszać racjonalność z wyobraźnią, zbudować obrazy poetyckie poza wszelkimi regułami i logiką. Idee surrealizmu nie skończyły się, właściwie trwają do dzisiaj, choć uważa się rok 1964 za oficjalny koniec grupy artystów identyfikujących się z tym ruchem. Rozpoczął się on we Francji, szybko przekroczył jednak jej granice, znajdując swoje miejsce także za oceanem.
W tym roku cały świat świętuje stulecie surrealizmu. Wystawy odbywały się w wielu miastach Europy, ale i tak wszyscy czekali na tę paryską. Wspaniała prezentacja najsłynniejszych dzieł w Centrum Pompidou będzie trwała tylko do połowy stycznia, potem pojedzie w świat z nowymi odsłonami. Każda z kolejnych czterech wystaw będzie miała swój odrębny charakter. Okazuje się, że surrealizm nikomu się jeszcze nie znudził, a tłumy, jakie odwiedzały wystawy surrealistów dawno temu, wcale nie zmalały.

Poeci
Na zdjęciu z 1920 r. grupa surrealistów to jedenastu panów wyglądających jak urzędnicy miejscy. Wszyscy w kapeluszach na głowie, w marynarkach, pod krawatem, niektórzy z laseczką. To mają być ci wywrotowcy, którzy chcą zrewolucjonizować świat? Zgorszyć go? Przewrócić do góry nogami? Wśród nich André Breton, poeta. Cztery lata wcześniej, jako dwudziestolatek, został jako sanitariusz wysłany na front. Widząc okrucieństwo wojny, zrozumiał, że tylko osunięcie się w szaleństwo umożliwia jej przetrwania. Potwierdził swoje przypuszczenia podczas służby w szpitalu psychiatrycznym dla żołnierzy w Saint-Dizier. Breton na zawsze zapamięta rannego żołnierza w delirium paranoidalnym, świat ludzkiego umysłu zafascynuje go do tego stopnia, że poprosi o przeniesienie na oddział szpitala Salpetiére w Paryżu, gdzie będzie kontynuował swoje obserwacje. Czytał dzieła słynnego niemieckiego psychiatry Emila Kraepelina, pogłębiał swoją wiedzę na temat psychoanalizy wczytując się we Freuda. I pisał wiersze.
Tam też, w Paryżu, zawarł wiele nowych znajomości: spotykał się z uwielbianym przez siebie Apollinairem, poznał Aragona, z którym natychmiast znalazł wspólny język i wspólną fascynację poezją Rimbauda. Na zdjęciu z 1920 r. stoi także Éluard – poeta, który został wysłany na front, gdzie pod Sommą doświadczył zagazowania, chorował potem ciężko na gangrenę płuc. Leżąc w sanatorium w Davos, czytał dzieła Nervala, Baudelaire’a, Lautreamonta i oczywiście Rimbauda. W towarzystwie są też dwaj ex-dadaiści, Tristan Tzara i Philippe Soupault. Surrealizm zaczął się więc od literatury. I od dadaistycznej zabawy: ekscentryzm wydarzeń organizowanych przez młodych artystów, którzy szukali nowej drogi ekspresji, był reakcją na powojenną sytuację. Aż nastąpiły kolejne spotkania: z aktorem Antoninem Artaudem, malarzami Joanem Miró i Yves’em Tanguy i wielu innymi. Wśród nich były też kobiety: Marie Toyen, Leonora Carrington, Dorothea Tanning. Dyskutowano w kawiarniach. Kipiało od życia, pomysłów i kreatywności.
„Surrealizm opiera się na wierze w nadrzędną rzeczywistość pewnych form skojarzeniowych dotąd lekceważonych, we wszechpotęgę marzenia, w bezinteresowną grę myśli” – pisał drobnym, ale czytelnym, lekko zaokrąglonym charakterem pisma Breton. Dużo skreślał, dopisywał, doklejał. Zmieścił się na 21 kartkach. Właściwie wcale nie miał zamiaru tworzyć nic aż tak bardzo wiążącego, chciał się tylko podzielić swoimi przemyśleniami przy okazji wydania jego poematu. Na wystawie „Surrealizm” w Centrum Pompidou ten rękopis zajmuje centralne miejsce. Do owalnej sali wchodzi się ciemnym korytarzem, którego ściany pokrywają podświetlone fotografie młodych surrealistów. Ich twarze są poważne lub nie, ale patrzą w przyszłość z nadzieją, pełni życia. Wszystko dopiero się zaczyna. Na razie się spotykają, bawią, łączy ich wspólne doświadczenie, dopiero potem zaczną się nieporozumienia, odstępstwa, wykluczenia, a literaturze będzie towarzyszyć malarstwo, które w końcu przejmie pałeczkę.

W labiryncie 
Na paryskiej wystawie zgromadzono ponad 350 prac autorstwa prawie 130 artystów. Wśród nich są te najbardziej znane, ikoniczne, ale także te mniej eksploatowane, rzadziej prezentowane, mniej doceniane. Aranżacja sal nawiązuje do dawnych wystaw surrealistów, bo zawsze dbali oni o odpowiednią, niepokojącą scenografię, której autorem najczęściej bywał Marcel Duchamp. Na  rzykład podczas Międzynarodowej Wystawy Surrealizmu w Paryżu w 1938 r. wchodziło się przez „Ulicę surrealistyczną”, pełną manekinów kobiet ubranych przez artystów, w głównej sali sufit został pokryty workami z węglem. Poetycki nastrój zagadkowości towarzyszył też wystawie w 1947 r., kiedy to widzowie musieli przejść ścieżkę inicjacji i dostać się do swego rodzaju labiryntu, w którego wnękach prezentowano dzieła.
W 2024 r. do ciemnego korytarza wchodzi się przez paszczę potwora. Ma on przypominać portal sławnego Cabaret de l’Enfer znajdującego się zaledwie kilka kroków od mieszkania Bretona. W centralnej owalnej sali, w której umieszczono rękopis Manifestu surrealistycznego (wypożyczono go z Bibliothèque National de France) rozlega się czytający go głos samego autora, wygenerowany przez sztuczną inteligencję. Z tego miejsca rozpoczyna się wędrówka po salach ułożonych w formie spiralnego labiryntu. Chronologia nie ma wielkiego znaczenia, choć została zachowana. Dzieła zgrupowane są według tematów i idei. Zamiast audioprzewodnika aktorzy recytują wiersze i nawiązujące do dzieł teksty. A wśród dzieł są przede wszystkim obrazy, także rzeźby i obiekty, rysunki, grafiki, fotografie i filmy. Obok ikonicznych nazwisk, takich jak Max Ernst, Salvador Dali, René Magritte, Giorgio de Chirico i Miró, znajduje się silna reprezentacja artystek. Są Carrington i Tanning oraz Ithell Colquhoun, Dora Maar i Remedios Varo, a to tylko kilka nazwisk kobiet, które wreszcie zaistniały w tej narracji. Przy tej okazji warto wspomnieć o wydanej właśnie w języku polskim pionierskiej książce Whitney Chadwick Artystki i surrealizm.
Kiedy wreszcie wchodzisz do labiryntu, pozostawiasz rozum na zewnątrz – mówią surrealiści. Teraz sen zacznie mieszać się z rzeczywistością, a noc połączy się z dniem. Wędrówka przez kolejne sale otwiera coraz szersze konteksty, wskazuje na inspiracje często związane z mitami i konkretnymi literackimi odniesieniami. A więc mediumiczność, która rozpoczęła się od portretu Apollinare’a namalowanego przez de Chirico, przez wynalazek pisma automatycznego i przypadkowość obrazów piaskowych André Massona. Wpływ snu na rzeczywistość, kamień filozoficzny, las – miejsce nieskończonego zdziwienia, wreszcie kosmos. I dalej Lautrémont – zapomniany autor z XIX w., którego poezja przeczyła logice, autor słów definiujących surrealizm: „piękno to przypadkowe spotkanie na stole sekcyjnym maszyny do szycia i parasola”, Alicja z Krainy Czarów – a więc nieskażone kulturą dzieciństwo, Chimera – zwierzę totemiczne surrealizmu, Eros jako namiętność prowadząca do szaleństwa.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki