Logo Przewdonik Katolicki

Jak uwolnić podświadomość

Natalia Budzyńska
„Surrealizm. Inne mity" – wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie (do 11 sierpnia 2024 r.) | fot. Adam Burakowski/East News

Sto lat temu francuski pisarz i poeta André Breton opublikował pierwszy Manifest surrealizmu. Sto lat później europejskie muzea świętują to wydarzenie fenomenalnymi wystawami.

Na tę najważniejszą – paryską – poczekamy do końca wakacji. Od września do stycznia 2025 r. w Centrum Pompidou zobaczyć będzie można najsłynniejsze dzieła najważniejszych surrealistów: Maxa Ernsta, Joana Miró, René Magritte’a, Salvadora Dalego, Helen Lundeberg i wielu innych. Dwie duże wystawy właśnie trwają w Brukseli. W Muzeum Narodowym w Warszawie na wystawie „Surrealizm. Inne mity” zgromadzono za to aż 300 dzieł polskich artystów czerpiących z surrealistycznego imaginarium i idei. A te są uniwersalne, nigdy nie przestały być w sztuce obecne i przekraczając granice geograficzne, oddziaływały na artystów przeróżnych narodowości i czasów. Sto lat temu Breton w Manifeście ułożył definicje surrealizmu na wzór encyklopedyczny: „Surrealizm, rz., r.m. Czysty automatyzm psychiczny, który ma służyć do wyrażenia bądź w słowie, bądź w piśmie, bądź innym sposobem, rzeczywistego funkcjonowania myśli. Dyktowanie myśli wolnej od wszelkiej kontroli umysłu, poza wszelkimi względami estetycznymi czy moralnymi” oraz: „Surrealizm opiera się na wierze w nadrzędną rzeczywistość pewnych form skojarzeniowych dotąd lekceważonych, we wszechpotęgę marzenia, w bezinteresowną grę myśli”. Nie był wynalazcą tego słowa. Po raz pierwszy zostało użyte przez innego poetę francuskiego Guillaume Apollinaire’a w 1917 r. w tekście programu do baletu Parade Erika Satie. Breton wokół tego terminu zgromadził grupę poetów i malarzy, przede wszystkim dzięki swojej charyzmie. I choć ruch surrealistów działał głównie we Francji i można powiedzieć, że w Polsce nie objawił się jako zorganizowana grupa czy nurt w sztuce, to jednak poszczególne jego tendencje można znaleźć i u naszych twórców.

Kolaż, frotaż, dekalkomania
W czasie I wojny światowej Breton został skierowany do pracy w szpitalu. Był to szpital w Nantes, oddział neurologiczny. To właśnie tam zainteresował się snami i umysłem osób cierpiących na choroby umysłowe oraz badaniami Zygmunta Freuda. To idea Freuda dotycząca znaczenia podświadomości, która tak naprawdę ma rządzić myślami i zachowaniem ludzi, legła u podstaw surrealizmu. Zafascynowany myślą Freuda Breton przekuł ją na doktrynę artystyczną. Chodziło o to, by zerwać z mieszczańskim pojmowaniem sztuki, zignorować racjonalność, porzucić wszelkie reguły, dać upust wyobraźni, pozbawić się kontroli umysłu, odrzucić rozsądek. Breton i artyści skupieni wokół niego szukali więc sposobu, a właściwie techniki, która mogłaby oddać to, co dzieje się poza rozumem i świadomością. Aby w samym akcie tworzenia wykluczyć rozum i świadomość, żeby powstałe w ten sposób dzieło ukazywało samo jądro czystej wyobraźni. Jawa plus sen miały objawić się w nadrealności. Oniryczne krajobrazy dawały złudzenie jakiejś kompletnej przypadkowości. Popularne stały się techniki wykorzystujące automatyzm i przypadek. Taki efekt dawał na przykład kolaż, którego inicjatorem był Max Ernst: wycięte fragmenty zdjęć z gazet i tytułów prasowych, wymieszane i wybierane na chybił trafił dawały efekt w postaci przedziwnych kompozycji, w której spotykały się ze sobą obiekty kompletnie do siebie niepasujące. W sztuce tej chodziło nie tylko o wyeliminowanie rozumu i zamiaru, ale i gustu. Artysta miał się zdać tylko i wyłącznie na przypadek. Oprócz kolażu Ernst stosował technikę frotażu, którą pożyczył z dziecięcej zabawy w odrysowywanie przedmiotu umieszczonego pod kartką, oraz dekalkomanii, która polegała na przyłożeniu kartki lub płótna do rozlanej na płaskiej powierzchni farby. W 1929 r. Breton opublikował Drugi manifest surrealizmu, w którym nakierował myśl surrealistów w stronę mistyki przedmiotów nieożywionych. Zajmowała go wówczas XIV-wieczna alchemia. Żądał „ujawnienia symbolicznego życia zwyczajnych, prozaicznych przedmiotów”. Brzmi to jak rojenia szaleńca, ale znalazło rozwiązanie w postaci stworzenia „nowych surrealistycznych przedmiotów”, obiektów złożonych z niezwiązanych ze sobą przedmiotów dających absurdalne wrażenie. Na obrazie łączyło się to z umieszczeniem przedmiotu w zupełnie niepasującym do niego kontekście.
Paryska grupa, do której należeli oprócz Bretona i Ernsta Salvador Dali, René Magritte, Joan Miró, Hans Arp, Marcel Duchamp i Yves Tanguy, spotykała się w kawiarniach i dyskutowała na temat sztuki i świadomości. Byli wizjonerami. „Staraliśmy się wypracować jakąś postawę intelektualną wobec świata – grupową postawę intelektualną. Surrealistów łączyło silne poczucie przynależności do grupy. Wspólnie rozwiązywaliśmy nasze problemy” – wspominał Roberto Matta. Podobne grupy artystów surrealistów tworzyły się na przykład w Belgii, Czechosłowacji, Wielkiej Brytanii, a nawet w Japonii. Ale nie w Polsce.

Szokuje czy nudzi?
A jednak – jak pokazuje to wystawa – surrealizm jakoś dotarł i do Polski i objawił się w twórczości pewnych malarzy. Korzystali z założeń ruchu, z jego elementów świata przedstawionego, z jego metaforyki i oczywiście z jego technik. Znajdziemy tu dzieła artystów stosujących zarówno kolaż, frotaż i dekalkomanię, jak i grataż (technika polegająca na zdrapywaniu farby z płótna, wymyślona przez Ernsta i Miró). Szeroko prezentowana jest fotografia, którą surrealiści lubili się bawić, tworząc eksperymentalne dzieła. Fotograficzne obiekty pozwalają na grę wyobraźni, pokazują rzeczywistość z innej, niezwykłej strony. Warto zwrócić uwagę na twórczość malarską Erny Rosenstein, która poznała surrealizm podczas pobytu w Paryżu w latach 30. Traumę wojny i lwowskiego getta przekuła na senne wizje niczym z obrazów Miró czy Tanguy’ego. W jej obrazach obecne są biologiczne i roślinne formy, senne pejzaże. Wykorzystywała też przedmioty znalezione, które umieszczała na płótnie. Związana była z Grupą Krakowską, czyli m.in. z Tadeuszem Kantorem, którego prace również znajdują się na wystawie. Fascynujące oniryczne krajobrazy malował też Kazimierz Mikulski. Ponieważ surrealiści interesowali się sztuką ludzi chorych, sztuką dzieci i sztuką naiwną, tworzoną przez nieprofesjonalistów, jako dziełami powstałymi bez udziału świadomości, na wystawie zgromadzono też obrazy Teofila Ociepki, założyciela Grupy Janowskiej, złożonej z amatorów i wyznawców idei okultystycznej wymyślonej przez Ociepkę. Z kolei asamblaże Władysława Hasiora wpisują się w pomysł tworzenia nowych obiektów z codziennych przedmiotów i wyrwania ich z normalnego kontekstu. Takich „rzeźb” jest tu wiele, wszystkie zaskakują. Przegląd polskiego surrealizmu kończy pokaz członków międzynarodowej grupy Phases, która zawiązała się w 1954 r. Powoływali się na surrealizm, ale nie traktowali go ortodoksyjnie, raczej wybiórczo i bardzo ogólnie odwoływali się tylko do nadrzeczywistości. Razem publikowali i wystawiali, a wśród Polaków należeli do niego m.in. wspomniany Hasior, Zbigniew Makowski i Tadeusz Brzozowski.
Czy surrealizm wciąż przemawia, czy posiada nadal tę siłę zaskakiwania i szokowania, czy otwiera przed nami ukryte światy naszej świadomości? Można się przekonać.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki