Logo Przewdonik Katolicki

(Nie)zwykła rodzina

Weronika Frąckiewicz
Marysia - Domowniczka na tle bramy Ochotniczej Straży Pożarnej w Łopiennie | fot. W. Stube

Mimo instytucjonalnej formy prawnej placówki to relacje są podstawą funkcjonowania Domu Pomocy Społecznej w Łopiennie. Poczucie bezpieczeństwa, wzajemna troska i rozpoznanie potrzeb rozwijają potencjał domowników.

Kluczem do zbudowania więzi jest poczucie bezpieczeństwa. – Każda osoba, która z różnych powodów zaczyna z nami mieszkać, musi się poczuć chciana i kochana, ponieważ to pozwoli jej odnaleźć bezpieczeństwo w nowej i obcej rzeczywistości. Jest to dla nas priorytetem, gdyż stanowi warunek dalszego rozwoju każdego z mieszkańców – opowiada s. Weronika Maciejewska, elżbietanka, dyrektorka DPS-u w Łopiennie. – Czasem wprowadzenie nowego mieszkańca do domu to długi proces, okupiony cierpieniem. Tak było chociażby w przypadku Kasi, która trafiła do nas z domu dziecka. Dziewczynce zmarł tata, gdy była małym dzieckiem, a mama ją porzuciła. Odrzucenie wyrządziło w jej sercu takie spustoszenie, że kiedy z nami zamieszkała, jej jedyną reakcją na wszystko był bunt. Nie pozwalała się do siebie zbliżyć, zbudowała między sobą a światem mur. W miarę upływającego czasu jakby coś zaczęło w niej pękać. Bez presji i nacisków z naszej strony zaczęła delikatnie wychodzić ze swojej skorupy. Któregoś razu, ni stąd, ni zowąd, powiedziała mi, że bardzo chce tu być. To był wielki przełom – wspomina s. Weronika. – Doświadczyła bezpiecznego miejsca i wspierających więzi, co dało jej siłę do podjęcia decyzji o zmianie nastawienia. Od tamtego momentu zaczęła się rozwijać, znalazła swoją pasję, nawiązała bliższe przyjaźnie. Dziś wspominam jej trudne początki, ale tylko z wdzięcznością za przemianę, której Kasia doświadczyła.

Nie oceniaj
– Mimo że według prawa jesteśmy instytucją, Dom Pomocy Społecznej w Łopiennie przywodzi mi na myśl rodzinę – opowiada s. Weronika. – Nie ma u nas rodziców, ale są wzajemne relacje, panująca atmosfera i troska sprawiają, że mówienie o domu rodzinnym w kontekście naszego miejsca nie jest tylko pięknym sloganem. Dodatkowo nasza rodzina jest wielopokoleniowa: najstarsza mieszkanka ma 74 lata, a najmłodsza cztery miesiące – dodaje.
Dom pomocy społecznej nierzadko jest jedyną opcją mieszkaniową w niełatwych sytuacjach życiowych osób z niepełnosprawnościami. – Historie naszych mieszkanek i mieszkańców są przeróżne. Większość z nich trafiła do Łopienna, ponieważ ich rodziny z jakichś powodów nie mogły dłużej sprawować nad nimi opieki. Czasem pojawienie się w rodzinie dziecka z niepełnosprawnością intelektualną jest ponad miarę zasobów, jakimi dysponuje rodzina. My jesteśmy po to, aby pomóc. Absolutnie nie oceniamy tych, często dramatycznie trudnych, wyborów – uważa s. Weronika. – Kilka naszych mieszkanek ma stały kontakt ze swoimi rodzinami. Spotykają się w weekendy, wspólnie spędzają czas w Łopiennie albo jadą do domów rodzinnych. Niestety, rodziny części z naszych dziewczyn nie chcą mieć z nimi kontaktu. Tymczasem obserwujemy, że poczucie przynależności do osób bliskich poza DPS-em jest równie ważne jak budowanie więzi wewnątrz naszego domu. Z tego powodu organizujemy zjazdy rodzinne, których celem jest utrzymanie nawet najsłabszego kontaktu, lub zainicjowanie tych, które przez lata pozostawały martwe. Jeśli jednak dojdzie do sytuacji, że nikt z rodziny się nie pojawi, dbamy o to, aby wolontariusze lub zaprzyjaźnione z naszym domem rodziny choć w części zaspokoiły potrzebę przynależności samotnych dziewczyn i kobiet – opowiada siostra dyrektor.

Więzi
W domu mieszka pięćdziesięcioro mieszkańców, z czego troje to dorośli chłopacy. W tej niemałej grupie trudno byłoby dostrzec i zaspokoić indywidualne potrzeby, stąd dobrym rozwiązaniem okazał się podział na dwunasto- i trzynastoosobowe grupy. – Do każdej z grup przypisanych jest pięcioro opiekunów, którzy wymieniają się podczas dyżurów. Taki układ pozwala stworzyć w każdej z grup jeszcze bardziej rodzinny klimat małej społeczności. Niewielka rotacja opiekunów sprzyja tworzeniu więzi. Ponadto każdy z domowników ma swojego asystenta, tzw. pracownika pierwszego kontaktu. Jest to osoba skupiona na konkretnym mieszkańcu, która w razie konieczności sygnalizuje jego bieżące potrzeby. W domu na stałe zatrudniony jest psycholog, który wraz z opiekunami stanowi część zespołu opracowującego indywidualny program wsparcia każdego z mieszkańców – opowiada dyrektorka. – Pomiędzy osobami z danej grupy nawiązują się silne relacje. Podobnie jednak jak w każdej rodzinie, dochodzi do konfliktów i napięć. Pod tym względem nie różnimy się od standardowych rodzin – śmieje się s. Weronika.

Różne wyzwania
Poziom wyzwań mieszkańców domu jest różnorodny, mimo niepełnosprawności intelektualnej wszystkich domowników. Część z nich zmaga się z lekką niepełnosprawnością intelektualną, która w nieznacznym stopniu wpływa na codzienne funkcjonowanie. Część mieszkańców to osoby z głęboką niepełnosprawnością, których codzienne życie zależne jest w stu procentach od drugiego człowieka. – Niektóre z naszych dziewczyn nie mówią, nie jedzą samodzielnie, przemieszczają się przy pomocy opiekunów, na wózkach inwalidzkich – opowiada s. Weronika. – Mimo że nie wszyscy nasi mieszkańcy cierpią z powodu złożonej niepełnosprawności czy mózgowego porażenia dziecięcego, większość z nich zmaga się z różnorodnym cierpieniem fizycznym; aby zmniejszyć ich dolegliwości bólowe i poprawić ich komfort fizyczny i psychiczny, konieczna jest fizjoterapia. Dlatego tak bardzo potrzebujemy powiększonej przestrzeni do rehabilitacji. Obecnie dysponujemy jedną niewielką salą, a zależy nam, aby stworzyć miejsce do hydroterapii. Rozbudowa domu zwiększy również dostęp do nowych metod rehabilitacji – przekonuje siostra dyrektor.
W nowej przestrzeni DPS-u powstanie również większa sala, która pozwoli zebrać wszystkich mieszkańców w jednym miejscu. – Myślimy też o większej sali, w której mogliby gromadzić się wszyscy mieszkańcy, aby wziąć udział w przedstawieniach teatralnych czy spotkaniach z przyjaciółmi naszego domu. Dziś logistycznie trudno zorganizować takie spotkanie dla wszystkich, właśnie ze względu na ograniczoną przestrzeń – podsumowuje s. Weronika.

Bez zwłoki
Mimo że nowa część została już wybudowana, nie może w pełni służyć mieszkańcom. – Obecnie budowa nowych przestrzeni jest na zaawansowanym etapie: jesteśmy po zamontowaniu wszelkich instalacji, otynkowaniu ścian i położeniu płytek w hydroterapii. Przed nami między innymi montaż sufitów i oświetlenia, położenie podłóg, malowanie ścian, zamontowanie drzwi, wykończenie elewacji budynku, wyposażenie gabinetów w sprzęty oraz m.in. umeblowanie salonu i auli w nowej części domu. Daleka droga już za nami, ale na wykończenie drugiego skrzydła zabrakło nam już środków. Aby je oddać do użytku mieszkańcom domu, potrzebujemy zebrać ponad 300 tys. zł. Martwimy się tym podwójnie, ponieważ przez prace budowlane część domu jest wyłączona z użytku, a to mocno wpływa na funkcjonowanie domowników – stwierdza dyrektorka.

Ważkie decyzje
Decyzję podejmują dwutorowo. Trzeba zdecydować, komu pomóc i jaką górę zdobyć. Możliwości zarówno w pierwszej, jak i w drugiej kwestii jest ogrom. Tym razem wybór padł na Dom Pomocy Społecznej w Łopiennie i argentyńską górę Aconcagua, najwyższy szczyt Ameryki Południowej (6981m n.p.m.). –Wybranie szczytu to najmniejszy dylemat. Mamy pewien schemat, wręcz książkowy, przymierzania się do zdobywania coraz wyższych i zaawansowanych kondycyjnie szczytów. Zdecydowanie się na cel wsparcia, w całym morzu osób potrzebujących, stanowi dla nas niemałą zagwozdkę – opowiada Kamil ze Stowarzyszenia Szlachetny Szczyt. – Jedną z naszych znajomych jest siostra Basia, pracująca w DPS-ie w Łopiennie. Podczas rozmowy z nią jakiś czas temu okazało się, że ze względu na otwierające się drugie skrzydło wyzwań finansowych mają w ostatnim czasie olbrzymią liczbę. Długo się nie zastanawialiśmy. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że Aconcaguę zdobywamy dla mieszkańców Łopienna.

Hartowanie
– Kiedy pojechaliśmy do Łopienna i mogliśmy spędzić trochę czasu z mieszkańcami, wiedzieliśmy, że lepszej decyzji w tym roku nie mogliśmy podjąć – opowiada Natalia. – To miejsce jest niezwykłe. Byłam tam pierwszy raz, a czułam się, jakbym odwiedzała swoich przyjaciół. Widać nie tylko, że domownicy są otoczeni opieką i troską sióstr oraz pracowników, ale również niosą w sobie miłość, którą chętnie dzielą się z innymi. Niesamowite, jak można poczuć się tam kochanym – przyznaje.
Zbiórka Szlachetnego Szczytu na rzecz DPS-u w Łopiennie już trwa na portalu siepomaga.pl, a miesięczny pobyt w Argentynie i wejście na szczyt będą zwieńczeniem długiego procesu przygotowawczego do wyprawy. – Przygotowanie do wejścia na górę to nie tylko zgromadzenie potrzebnego sprzętu, kupienie biletów i zrobienie planu podróży. Przede wszystkim, aby zdobyć Aconcaguę, musimy przygotować się kondycyjnie. Każdy z nas trenuje wytrzymałościowo, łącząc treningi cardio, jak bieganie długich dystansów i chodzenie po schodach wieżowców w górę i w dół, z treningami siłowymi. To pozwoli nam poradzić sobie z obciążeniem, które będziemy ze sobą wnosić – opowiada Kamil. – Obecnie trenujemy co dwa dni, każdy według swojego planu. Do Argentyny wylatujemy 30 grudnia, więc odstani miesiąc przed wyprawą będzie jeszcze intensywniejszy treningowo – przyznaje.

Wsparcie
Mimo że od strony logistycznej wspiera działania Szlachetnego Szczytu od początku istnienia inicjatywy, Aconcagua to druga góra, którą Natalia będzie zdobywać z chłopakami. Do tej pory towarzyszyła im tylko podczas zdobywania Kilimandżaro. – Najbardziej chyba boję się momentu, w którym nie będę umiała wyczuć, że mój organizm ma dosyć. Jestem dość silna fizycznie, nigdy w życiu nie zemdlałam, dlatego obawiam się, że pierwsze objawy choroby wysokościowej mogę niestety wziąć za nic nieznaczące zmęczenie organizmu – przyznaje Natalia. – Pociesza mnie, że będziemy tam w trójkę, a chłopacy mają już doświadczenie we wspinaczce wysokogórskiej. Poza tym wiem, że będziemy się wspierać.

Wcześniej
W pierwszej edycji akcji ekipa Szlachetnego Szczytu prowadziła zbiórkę pieniędzy na specjalistyczny sprzęt rehabilitacyjny Innowalk Pro dla podopiecznych Domu Pomocy Społecznej przy zgromadzeniu Sióstr Serafitek w Poznaniu. Ekipa zdobyła wtedy szczyt Gran Paradiso oraz podjęto próbę zdobycia Mont Blanc. Druga edycja to wsparcie finansowe Fundacji Pomocy Dzieciom z Chorobami Nowotworowymi w Poznaniu, która działa przy Szpitalu Klinicznym im. Karola Jonschera. W ramach tej akcji Dawid i Kamil stanęli na szczycie Mont Blanc oraz zdobyli kaukaski Kazbek. W trzeciej pomagali podopiecznym Stowarzyszenia na rzecz Wspierania Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Vis-a-Vis, zbierając pieniądze na zwiększenie ergonomii salki do terapii zajęciowej. W ramach górskiej akcji udało się zdobyć szczyt Kilimandżaro.
Podczas zeszłorocznej zbiórki wsparli Emila, swojego kolegę z niepełnosprawnością. który zbiera pieniądze na kosztowną rehabilitację. W ramach akcji górskiej Dawid i Kamil wyruszyli do Szwajcarii, gdzie udało im się zdobyć najwyższy szczyt tego rejonu Alp, leżący w masywie Monte Rosa Dufourspitze (4634m n.p.m.).

Imię mieszkanki DPS-u zostało zmienione.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki